12.10.1977 - Górnik Zabrze - Arka Gdynia 1:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
12 października 1977
1. liga 1977/78, 11. kolejka
Górnik Zabrze 1:1 (0:0) Arka Gdynia Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa)
Widzów: 10 000
Herb.gif HerbArkaGdynia.gif
Boguszewicz 63 s 1:0
1:1

Korynt 73 g
Waldemar Cimander
Bernard Jarzina
Jerzy Gorgoń
Henryk Wieczorek
Ireneusz Lazurowicz
Joachim Hutka (46 Zygfryd Szołtysik)
Adam Popowicz
Józef Kurzeja
Marian Wasilewski (77 Janusz Marcinkowski)
Stanisław Gzil
Jerzy Radecki
SKŁADY Włodzimierz Żemojtel
Jacek Pierzykowski
Stefan Kliński
Franciszek Bochentyn
Czesław Boguszewicz
Bogusław Kaczmarek (65 Mieczysław Rajski)
Ryszard Kurzepa
Janusz Kupcewicz
Tomasz Korynt
Krzysztof Adamczyk
Andrzej Dybicz
Trener: Hubert Kostka Trener: Janusz Pekowski

Dodatkowe informacje

  • Według innego źródła bramkę dla Górnika zapisano na konto uderzającego piłkę głową Radeckiego.

Relacja

Sport

Zabrzanie jeszcze bez formy

Szybki i dość emocjonujący pojedynek stoczyli piłkarze Arki z Górnikiem, do którego w dwu poprzednich meczach w Zabrzu nie mieli szczęścia. Tym razem gdynianie zdobyli jeden punkt i trzeba podkreślić, że w pełni nań zasłużyli. Zespół Arki imponował bojowością, nieustępliwością, bardzo dobrym przygotowaniem kondycyjnym. Nie zatrzymała się też Arka po utracie bramki, wręcz przeciwnie – ruszyła do ataku i po bardzo efektownej akcji Korynt celną główką z najbliższej odległości pokonał bramkarza Górnika.

10-tysięczna widownia była ciekawa formy zabrzan, których za tydzień czeka arcytrudny pojedynek w Pucharze UEFA z Aston Villa. No cóż, górnikom daleko od szczytowej formy, ich akcjom brak precyzji, nieco słabiej niż się spodziewano gra druga linia, a w ogóle zespół ma dość różne okresy gry: zdarza się, że przez kwadrans nie umie sobie w żaden sposób poradzić z przeciwnikiem, to znów przez następny kwadrans rozbija w puch jego obronę, przy czym nie potrafi tego udokumentować bramkami. Inna sprawa, że w środowym meczu bardzo dobrze spisywał się bramkarz Arki Żemojtel, który potrafił sparować szereg bardzo groźnych strzałów Kurzei, Lazurowicza oraz Wasilewskiego. Skapitulował tylko raz, kiedy to po wolnym Kurzei główkował Radecki. Być może i tę piłkę obroniłby Żemojtel, gdyby nie instynktowna interwencja Boguszewicza – odbita od jego nogi piłka wpadła do siatki. Wówczas zabrzanie przez 10 minut ostro atakowali, zasypując bramkę Arki strzałami, ale Żemojtel zawsze wychodził obronną ręką, nawet kiedy z 20 m potężnie strzelił Kurzeja. Kiedy wszystko wskazywało na to, że zabrzanie odniosą zwycięstwo, Arka ruszyła do kontrataku. Nastąpiło błyskawiczne zagranie po lewej stronie, Adamczyk podał do Dybicza, ten natychmiast dośrodkował, a Korynt – mimo asysty Wieczorka – pięknym strzałem głową posłał piłkę do siatki Górnika. W końcówce zabrzanie rzucili na szalę wszystkie siły, atakowali to prawą, to lewą stroną, jednakże nie zdołali zdobyć zwycięskiej bramki.

Na śliskiej, mokrej murawie obydwa zespoły bardzo dobrze radziły sobie z piłką, tyle tylko, że pod obydwiema bramkami napastnicy nie mieli zbyt wiele swobody, do oddania strzału. Zresztą w tłoku trudno było liczyć na "ustępstwa" obrońców. W Górniku dopiero po przerwie grał Szołtysik, ale nie był to reżyser gry sprzed dwu miesięcy. Słabiej niż oczekiwano grali napastnicy, mniej widoczni niż zwykle byli Hutka i Gzil, ale obaj chyba czuli w kościach trudy gry w Rumunii. W Arce najlepsze wrażenie pozostawił bramkarz Żemojtel, ale w ogóle cały zespół gdynian podobał się za konsekwentną grę.

Jan Fiszer, Sport nr 200, 13 października 1977