12.11.1972 - Górnik Zabrze - Lech Poznań 3:0
12 listopada 1972 (niedziela), godzina 15:30 1. liga 1972/73, 11. kolejka |
Górnik Zabrze | 3:0 (1:0) | Lech Poznań | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Edmund Smułczyński (Szczecin) Widzów: ok. 7 000 |
Szaryński 8 Szarmach 60 Szołtysik 65 |
1:0 2:0 3:0 |
|||
Jan Gomola Henryk Holewa Stanisław Oślizło Jerzy Gorgoń Jan Wraży Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek Alojzy Deja (46 Hubert Skowronek) Jan Banaś (46 Włodzimierz Lubański) Andrzej Szarmach Władysław Szaryński |
SKŁADY | Wiesław Zakrzewski Lech Lesiewicz Tadeusz Płotka Jan Domino Aleksander Bilewicz Stanisław Manicki Teodor Napierała Jan Stępczak Wiesław Adamski Roman Jakóbczak Włodzimierz Wojciechowski | ||
Trener: Gyula Szücs | Trener: Augustyn Dziwisz |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów 5 000.
- Według innego źródła Lubański zmienił Banasia w 68. minucie.
Relacja
Sport
"Mistrz Polski odzyskał wigor i skuteczność"
ZABRZE. Obrońca tytułu nareszcie zaczął grać skutecznie. W poprzednich występach ligowych, tylko raz (w Rybniku z ROW-em) górnicy zdobyli dwie bramki. Wczoraj zaaplikowali poznańskiemu beniaminkowi trzy, a przy lepszej skuteczności z powodzeniem mogli zdobyć przynajmniej jeszcze dwie. Mimo iż w pierwszej części występowali bez Lubańskiego, wypracowali wiele znakomitych sytuacji, grali z wielką werwą i swobodą. Zepchnęli w tym okresie Lecha do zdecydowanej defensywy, narzucili własny styl i warunki. Goście, jakby pogodzeni z losem, dopiero w ostatnich minutach pierwszej odsłony, zaczęli się dość groźnie rewanżować. Po błędzie Wrażego w 40 min. mieli nawet okazje wyrównać, ale Adamski nie wykorzystał znakomitej sytuacji.
Górnik rozegrał się na dobre w drugiej połowie. Atak za atakiem sunął wówczas na bramkę Zakrzewskiego, który z wielu poważnych opresji, wychodził obronną ręką. Musiał jednak skapitulować przed strzałem Szarmacha, najaktywniejszego napastnika zabrzan, który w dość trudnej pozycji wykazał instynkt napastnika wysokiej klasy. Trzecia bramka była dziełem Szołtysika. "Mały" miał znów wielki dzień, był prawdziwym dyrygentem drużyny.
Gra zabrzan musiała przypaść do gustu widowni. Byli suwerennymi panami sytuacji, przeważali zdecydowanie od pierwszej do ostatniej minuty. Dawno już zwolennicy Górnika nie mieli okazji fetowania zasłużonego sukcesu swych ulubieńców, odniesionego w dodatku po grze efektywnej, bardzo urozmaiconej co najważniejsze skutecznej. Widać zabrzanie szybko zregenerowali siły po wyczerpującym pojedynku z kijowskim Dynamem i zmobilizowali wszystkie siły na ligowe ostatki.
Mecz był ciekawy, żywy, obfitujący w wiele interesujących akcji. Duży udział w tym piłkarzy Lecha, którzy po dość jednostronnej defensywie w pierwszej fazie spotkania, kiedy przekonali się, że nie mają szans na bezbramkowy remis, ruszyli odważnie do ataku. Nie starczyło im jednak sił i umiejętności, by zmienić losy spotkania. W przedniej linii ani Wojciechowski, ani Jakóbczak, nie potrafili zmusić górniczej defensywy do kapitulacji. Strzały z dystansu stawały się łupem dobrze usposobionego Gomoli, lub mijały cel.
Górnik wystąpił bez Anczoka, który doznał kontuzji podczas meczu z Dynamem. Lubański wystąpił dopiero w drugiej odsłonie, wykazując nad podziw dużą aktywność i ochotę do gry. Gdyby grał przez 90 minut, prawdopodobnie Lech wyjechałby z Zabrza ze znacznie większym bagażnikiem bramek.
ST. PENER, Sport nr 189 z 13 listopada 1972 r.