13.03.1999 - Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 0:1
13 marca 1999 (sobota), godzina 14:30 1. liga 1998/99, 18. kolejka |
Pogoń Szczecin | 0:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Szczecin, Stadion Miejski Sędzia: Stanisław Żyjewski (Leszno) Widzów: 5 000 |
0:1 | Gierczak 33 | |||
Lewandowski | Agafon, Bledzewski | |||
(1-3-5-2) Radosław Majdan Dariusz Lewandowski Zdzisław Leszczyński Maciej Stolarczyk Rafał Piotrowski (46 Robert Sikorski) Paweł Drumlak Damir Maretić (71 Piotr Burlikowski) Marek Walburg Andrzej Rycak Dariusz Solnica (78 Nikola Šimić) Robert Dymkowski |
SKŁADY | (1-3-5-2) Andrzej Bledzewski Jacek Wiśniewski (79 Tomasz Prasnal) Grzegorz Lekki Robert Kolasa Arkadiusz Matejko Michał Probierz Mieczysław Agafon Daniel Gacek (88 Tomasz Sobczak) Kamil Kosowski Marcin Cebula (71 Piotr Rocki) Piotr Gierczak | ||
Trener: Bogusław Baniak | Trener: Jan Żurek |
Dodatkowe informacje
- Według innych źródeł widzów ponad 6 000, a nawet 8 000.
Relacje
Sport
Bohater Bledzewski
Zabrzanie mieli w sobotę jeden punkt nie do przejścia. To co w bramce wyprawiał Bledzewski mogło portowców pozbawić ochoty do gry. Bramkarz Górnika wychodził obronną ręką z największych nawet opresji. Gdyby nie żółta kartka za grę na czas, Bledzewski zasłużyłby w tym meczu na notę marzeń czyli 10 punktów.
Wstęp mógłby sugerować, że Górnik miał sporo szczęścia wywożąc ze Szczecina trzy punkty. Z przebiegu spotkania remis byłby sprawiedliwszym wynikiem, choć trzeba przyznać, że zabrzanie przewyższali gospodarzy piłkarskimi umiejętnościami. Pomocnicy Górnika, kiedy trzeba, umiejętnie przetrzymywali piłkę, potrafili jednak też szybkim, dokładnym podaniem uruchomić napastników. Ich gra była poukładana, czego nie można powiedzieć o gospodarzach. Poczynaniami zabrzan kierował Probierz, jednak największe słowa uznania należą się młodszemu Kosowskiemu za występ na lewej pomocy. W pierwszej połowie bez problemu radził sobie z Piotrowskim, a po zmianie stron z Solnicą. Walnie przyczynił się też do zdobycia bramki.
Mecz zaczął się od ataków portowców, w 10 min. Bledzewski pierwszy raz pokazał klasę. Rycak z rzutu rożnego dokładnie wrzucił do Dymkowskiego, a ten z półwoleja strzelił z 10 metrów. Jak bramkarz zdołał to uderzenie wybić na róg pozostanie jego tajemnicą. Kolejny rzut różny i następna groźna sytuacja. Tym razem, po główce Stolarczyka, piłkę z linii bramkowej wybił Kolasa. Majdan pierwszy raz interweniował w 19 min. w dobrym stylu przenosząc nad poprzeczkę ostry strzał Agafona z rzutu wolnego. Interwencja okazała się jednak zbyteczna – słabo prowadzący zawody Żyjewski odgwizdał przewinienia na obrońcach Pogoni.
Napór gospodarzy trwał do 30 min. Zanim mecz się wyrównał Bledzewski obronił silny rzut wolny Lewandowskiego. Strzał leciał w kierunku „okienka”, bramkarz interweniował pod ostre słońce, a mimo to zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Jeszcze w 30 min. Dymkowski zamiast strzelać przyjmował w polu karnym dośrodkowanie Piotrowskiego. Obrońcy zdołali wybić piłkę, a po trzech minutach Górnik objął prowadzenie. Cała defensywa Pogoni może zapisać gola na swoje konto. Stolarczyk z Piotrowskim dopuścili, aby do bezpańskiej piłki doszedł Kosowski. Najlepszy w polu gracz Górnika dośrodkował w pole karne. O czym wówczas myśleli Leszczyński z Lewandowskim nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Gierczak wbiegł pomiędzy nich i strzałem z 11 metrów zmusił Majdana do kapitulacji. Utrata bramki podłamała portowców. Dopiero pod sam koniec pierwszej połowy Pogoń ożywiła się. Tuż przed gwizdkiem na przerwę na solową akcję zdecydował się Rycak. Jego silny strzał w krótki róg, jakże by inaczej, sparował Bledzewski.
Po przerwie Pogoń zaatakowała jeszcze mocniej, jej próby zdobycia bramki przypominały jednak – jak celnie mecz określił trener Bogusław Baniak – „bicie głową” w mur. Niemal przez całą połowę widzieliśmy schematyczne wrzutki na pole karne, które padały łupem Bledzewskiego lub rosłych obrońców Górnika. Trener Baniak widząc nieporadność swoich piłkarzy próbował zmian. Po boisku biegało czterech napastników: Dymkowski, Burlikowski, Sikorski, Solnica (zastąpiony przez Chorwata Simicia – też napastnika). Wszystko na nic. Pogoń nie miała koncepcji na rozmontowanie obrony Górnika. Zabrzanie ograniczali się do kontr, z których mogła paść druga bramka. W najlepszej okazji, w 63 min Cebula – po podaniu Probierza ponad obrońcami Pogoni – przegrał pojedynek sam na sam z Majdanem. Chwilę potem powinno być 1:1. Drumlak idealnie, jak na tacy, wyłożył piłkę Sikorskiemu. Ten zamiast strzelać wdał się w polu karnym w drybling. Był ewidentnie faulowany, sędzia jednak puścił grę. Żyjewski „zrewanżował się” Pogoni w 76 min. kiedy Rycak faulował w polu karnym Gierczaka. Arbiter uznał, że nic nie było... Wcześniej „wyciągnął konsekwencje” za przewinienie na Drumlaku z pola karnego na 17 metr. Rzut wolny z takiej odległości zawsze „pachnie bramką”. Portowcy długo nie mogli zdecydować się kto będzie strzelał. Wreszcie wybór padł na Lewandowskiego, który... trafił w głowę któregoś z partnerów.
Pogoń do końca nie potrafiła przeprowadzić decydującej akcji. Jeszcze tylko w 90 min. Bledzewski obronił strzał rozpaczy z przewrotki Dymkowskiego i po chwili sędzia zakończył zawody.
P.M., Sport nr 51, 15 marca 1999