13.06.1965 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 2:2
13 czerwca 1965 1. liga 1964/65, 23. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:2 (0:1) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Edward Budaj (Warszawa) Widzów: 25 000 |
Słomiany 69 k Florenski 83 g |
0:1 0:2 1:2 2:2 |
Jarosik 32 Piecyk 59 | ||
Hubert Kostka (64. Jan Gomola) Waldemar Słomiany Stanisław Oślizło Jan Trutwin Stefan Florenski Jan Kowalski Erwin Wilczek Ernest Pol Zygfryd Szołtysik Jerzy Musiałek (46. Joachim Czok) Roman Lentner |
SKŁADY | Patoła Strzałkowski Bazan Śpiewak Wąs Majewski Gałeczka Myga Pielok Andrzej Jarosik Piecyk | ||
Trener: Ferenc Farsang |
Relacja
Sport
Floreński uratował bezcenny punkt. Chwile trwogi kibiców Zabrza
ZABRZE - Niewiele brakowało aby mistrz Polski stracił dwa punkty na własnym boisku. Do przerwy Zagłębie prowadziło 1:0, a od 59 min. 2:0. Zabrzanie zdobyli pierwszą bramkę dopiero w 72 minucie z rzutu karnego, a wyrównanie padło na dwie minuty przed końcowym gwizdkiem sędziego. W minutę później mogło być 3:2 dla Zagłębia .Jarosik znalazł się sam na sam z Gomolą , ale zamiast plasować piłkę dołem strzelił wprost w rezerwowego bramkarza Górnika. Zagłębie było więc bliższe zwycięstwa, chociaż trudno powiedzieć , aby wynik remisowy krzywdził sosnowiczan.
Był to dość niecodzienny mecz. Górnicy mieli w nim więcej z gry , a w drugiej połowie przewaga gospodarzy wzrastała z minuty na minutę. Od chwili utraty drugiej bramki atakowali oni non stop, zwiększając stale siłę natarcia. Denerwujące to były minuty dla obydwu stron. Pod bramką Patoły było stale gorąco, ledwie zagłębiacy zażegnali jedno niebezpieczeństwo, a już czyhało nowe. Obronę Zagłębia tworzyło w tym okresie nierzadko dziesięciu graczy, a rozgardiasz na polu karnym sosnowiczan był niejednokrotnie niesamowity. Niedokładne podania lub nerwowe wybicia piłki powodowały, że wracała ona jak bumerang w ten sam rejon w którym się znajdowała. Atak Górnika nie umiał jednak strzelić bramki. Miał ogromne trudności z przeglądem sytuacji i , co się z tym wiąże, wypracowaniem czystej pozycji do strzału.
Nie można jednak powiedzieć , aby cechowała go wczoraj anemia. Zabrzanie strzelali nawet dość często, tylko , że... piłka nie wchodziła do siatki. Na przeszkodzie stała ofiarna gra całej drużyny Zagłębia, przytomne interwencje Patoły i ...napięte do ostatnich granic nerwy napastników Górnika. Trzeba było dopiero, aby arbiter podyktował przeciwko Zagłebiu drugi w tym meczu rzut karny, aby obrońca Słomiany przełamał wreszcie ,,gardę" sosnowieckiego bramkarza.
Od tej chwili napięcie widowni osiągnęło swój zenit. Wytrzymają czy będą musieli skapitulować? - zadawali sobie pytanie rozgorączkowani kibice Górnika.
Skończyło się na 2:2, dzięki Florenskiemu i ...Patole, który w tym jednym, jedynym momencie spotkania nie stanął na wysokości zadania. Źle obliczył wybieg do wydawało się niegroźnego dośrodkowania i pomocnik Górnika ubiegł go , przenosząc głową piłkę ponad nim do siatki. Powiedzmy w tym miejscu od razu , że Florenski był również współautorem pierwszej bramki dla zabrzan. Poszedł na przebój , który drugi stoper Zagłębia - Wąs powstrzymał ,,podcięciem" na polu karnym . Zapracował więc jedenastkę, którą Słomiany skutecznie wyegzekwował.
Początek spotkania nie zapowiadał tak ciężkiej przeprawy obrońcy tytułu. W kilkanaście sekund po rozpoczęciu gry górnicy byli o krok od zdobycia bramki. Krótka wymiana piłki między Musiałkiem i Polem otworzyła im drogę do oddania strzału z najbliższej odległości. ,,Zawalił" jednak Musiałek . Zamiast oddać piłkę wychodzącemu na korzystniejszą pozycję Polowi, posłał ją kilkanaście centymetrów nad poprzeczką. W kilka minut później na listę strzelców mógł się wpisać Szołtysik, a potem okazje mieli Wilczek i Pol. W 15 minucie Patoła otrzymał po raz pierwszy okazję zademonstrowania swej wielkiej klasy. Obronił ostry strzał Pola na róg we wspaniałym stylu.
Punktem zwrotnym tej części gry stała się 33 minuta. W wyskoku do górnej piłki na przedpolu karnym Zagłębia znaleźli się Bazan i Pol. Stoper Zagłębia chciał prawdopodobnie wykonać nożyce , ale uczynił to tak niefortunnie , że sędzia dopatrzył się w tej akcji... przewinienia , kwalifikującego się pod rzut karny. Nie pomogły protesty sosnowiczan. Sędzia Budaj nie zmienił swej decyzji , nakazując ustawienie piłki na jedenastometrowym punkcie. Egzekutorem był Pol. Strzelił niezbyt precyzyjnie w prawy róg i Patoła skutecznie interweniował. Niewykorzystana szansa zrobiła swoje: zdeprymowała zabrzan, uskrzydliła wyraźnie sosnowiczan. Akcje Górnika straciły na szybkości, zagrania Zagłębia zyskały na dynamice i precyzji. W 32 minucie sosnowiczanie zdobyli pierwszą bramkę. Uzyskał ją Jarosik głową po mierzonej centrze Mygi. W minutę później Pielok znajdował się w jeszcze lepszej sytuacji, ale strzelił wysoko nad poprzeczką. Zrehabilitował się za to ,,pudło" w 40 minucie , kiedy to jego daleki lob Kostka wybił z najwyższym trudem w ostatniej chwili na róg.
Sytuacje w drugiej połowie przedstawiliśmy na wstępie. Wydaje się, że sosnowiczanie popełnili poważny błąd , koncentrując przy stanie 2:0 całą uwagę na obronie bramki. Zostali w ten sposób wybici z rytmu, tracili masę energii na utarczki pod własną bramką, nie mówiąc już o tym , że ułatwili wybitnie zadanie przeciwnikowi. Efekt był taki , że piłkarze Zagłębia kończyli spotkanie u kresu sił. Byli nieludzko zmęczeni, sprawiali wrażenie bokserów w stanie ,,groggy" .Obronna gra z Górnikiem Zabrze na jego boisku kosztowała ich więcej wysiłku niż...dwa normalne spotkania ligowe.
Poza tą jedną uwagą krytyczną(dotyczącą taktyki) mamy dla Zagłębia najwyższe uznanie. Walczyło bohatersko, rozegrało chyba jedno z najlepszych spotkań w tegorocznym sezonie. Bardzo udanym pociągnięciem trenera Wieczorka było wystawienie Pieloka. Należał obok Patoły, Bazana, Majewskiego, Strzałkowskiego i Jarosika do najjaśniejszych pozycji w drużynie.
Górnicy imponowali również wolą walki , ambicją i ofiarnością. Gorzej było ze składnością i skutecznością ich akcji. Wyraźnie nie miał swego dnia Lentner, wiele zastrzeżeń wzbudzała gra Szołtysika, a Musiałek musi jeszcze wiele pracować , aby wrócić do zeszłorocznej formy. Pol nie wykorzystał rzutu karnego , ale do jego gru żadnych pretensji.
W defensywie Górnika doskonale wypadł Słomiany. Bardzo słabiutko natomiast grał lewy obrońca Trutwin, którego większość interwencji stwarzała pod bramką niepewnego Kostki skomplikowane sytuacje. Całe szczęście dla zabrzan , że sosnowiczanie nie wyciągnęli z tego wniosków i większość kontrataków forsowali lewą stroną (Jarosik)
(T.B), Sport numer 70 z 14 czerwca 1965 r