13.11.1976 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 0:0
13 listopada 1976 1. liga 1976/77, 12. kolejka |
Górnik Zabrze | 0:0 | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Aleksander Suchanek (Kraków) Widzów: 10 000 |
Andrzej Fischer Bernard Jarzina Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Adam Popowicz Zygfryd Szołtysik Ireneusz Lazurowicz Józef Kurzeja Marian Wasilewski Stanisław Gzil Jan Dziedzic (66 Alojzy Deja) |
SKŁADY | Kostrzewa Tlołka Zuzok Wieńcierz (81 Lula) Rudy Sączek Władysław Szaryński (82 Kasperski) Seweryn Napieracz Narbutowicz Mazur | ||
Relacje
Sport
Popis Kostrzewy w Zabrzu
Zabrze: Najbardziej pracowitymi graczami na zabrzańskim boisku byli dwaj zawodnicy oznaczeni numerem „6” czyli Szołtysik i Sączek. Obaj walczyli do upadłego, cóż z tego skoro partnerzy z przednich linii nie potrafili uwieńczyć ich wysiłków bramkami. Zresztą w derbach górniczych nie było piłkarzy oszczędzających się – wszyscy dali z siebie tyle na ile ich w tym dniu było stać. Stąd mecz stał się pasjonującym widowiskiem, prowadzonym w bardzo dobrym tempie, urozmaiconym ostrymi strzałami, efektownymi paradami bramkarzy.
Niewątpliwie „ojcem” remisu Zagłębia był bramkarz Zdzisław Kostrzewa. Już w pierwszej minucie spotkania wygrał on pojedynek sam na sam z Gzilem. Napastnik Górnika strzelił bardzo silnie, jednakże wysoko ponad poprzeczką, bowiem Kostrzewa umiejętnie skrócił mu kąt strzału. W chwilę później Dziedzic strzałem z obrotu próbował zaskoczyć sosnowieckiego bramkarza, ale i z tego nic nie wyszło. Natomiast w 19 min. Kostrzewa zbierał oklaski (burzliwe!) za świetną obronę woleja Kurzeji. Po przerwie Kurzeja jeszcze dwukrotnie silnie strzelał z dystansu i Kostrzewa choć z wielkim trudem jednakże parował wszystkie uderzenia.
Powyższy opis mógłby sugerować, że sobotni pojedynek toczył się przy wielkiej przewadze Górnika. Fakt, zabrzanie posiadali inicjatywę w grze, jednakże ich przewaga często wynikała z… taktyki Zagłębia, które w pierwszym rzędzie strzegło bezpieczeństwa własnej bramki, a dopiero w drugiej kolejności organizowało akcje mogące postawić w trudnej sytuacji Fischera.
Właśnie tuż po przerwie, w wyniku błyskawicznego kontrataku sosnowiczan Narbutowicz znalazł się oko w oko z Fischerem. Bramkarz Górnika wybiegł z bramki – w tym samym momencie nastąpił piorunujący strzał, lecz Fischer zdołał wybić piłkę na róg. Tenże Narbutowicz w krótkich odstępach czasu jeszcze dwukrotnie posłał pociski „dużego kalibru” w kierunki bramki gospodarzy, jednakże 2 razy minimalnie chybił.
Górnik miał w ataku jednego tylko zawodnika rzucającego się w oczy – mianowicie Gzila. Ale piłkarz ten wikłał się stale w pojedynki z obrońcami Zagłębia, a kiedy wreszcie znajdował się w sytuacji strzeleckiej – posyłał piłkę w kierunki bramki zbyt anemicznie. Z drugiej linii zabrzan kilka razy ostro strzelił Lazurowicz (tuż obok słupka), trzy razy Kurzeja i na tym się kończyło. W 75 min. Niewiele jednak brakowało, by górnik zdobył gola. Po wolnym piłkę otrzymał Gorgoń i huknął z niesamowitą siłą z 20 m – piłka trafiła w poprzeczkę. W tym wypadku Kostrzewa nie miał by nic do powiedzenia. W końcówce bramkarz Zagłębia popisał się szeregiem pięknych interwencji po kornerach, piąstkując piłkę zawsze pod nogi swojego partnera.
Derby zwykle toczą się w nerwowej atmosferze ale tym razem – choć gra była bardzo zacięta, twarda, męska, bezpardonowa – arbiter ani razu nie był zmuszony do sięgania po żółte kartoniki. Za dżentelmeńską grę obydwu zespołom należą się gromkie brawa.
Bliżsi zwycięstwa w tym meczu byli chyba zabrzanie, ponieważ posiadali więcej pozycji strzeleckich. Ale i Zagłębie nie było bez szans: np. w 24 min. Rudy z lewej strony, z 30 m. piekielnie silnie strzelił, mierząc w samo „okienko”. Piłka dosłownie o centymetry minęła spojenie słupka z poprzeczką. Może w pierwszej części meczu sosnowiczanie grali niezbyt defensywnie, ale z drugiej strony Górnik miał jeszcze wtedy wiele sił do bezustannego natarcia. Żywy, bardzo ciekawy, widowiskowy pojedynek. Zabrakło tylko bramek. Szkoda!
Jan Fiszer, Sport nr 221 (4827) z dnia 15.11.1976 r.