14.08.1971 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 1:1
14 sierpnia 1971 1. liga 1971/72, 2. kolejka |
Legia Warszawa | 1:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Warszawa, Stadion Wojska Polskiego Sędzia: Adam Szura (Wrocław) Widzów: 17 000 |
B. Blaut 87 |
0:1 1:1 |
Skowronek 8 | ||
(1-4-3-3) Jan Tomaszewski Władysław Stachurski Andrzej Zygmunt Zygfryd Blaut Antoni Trzaskowski Lesław Ćmikiewicz Bernard Blaut Kazimierz Deyna Tadeusz Nowak Jan Małkiewicz (70 Tadeusz Cypka) Robert Gadocha |
SKŁADY | (1-4-3-3) Jan Gomola Jan Wraży Jerzy Gorgoń Stanisław Oślizło Zygmunt Anczok Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek Hubert Skowronek Jan Banaś Włodzimierz Lubański Jerzy Wilim (46 Władysław Szaryński) | ||
Trener: Tadeusz Chruściński | Trener: Antoni Brzeżańczyk |
Relacja
To był jeden z tych pojedynków, które się długo pamięta. Wydawało się, że drużyna gości bardziej wyrafinowana taktycznie, umiejętnie zwalniająca tempo i broniąca uzyskanego na początku meczu prowadzenia, odniesie kolejny sukces. Na przebieg meczu w znacznej mierze wywarło wpływ stosunkowo szybkie uzyskanie bramki przez gości. Jak zwykle to się dzieje w takich sytuacjach, zabrzanie poczuli się pewniej, grali swobodniej czego nie można powiedzieć o wojskowych. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że w tej części gry pozostawili lepsze wrażenie. Na kilka minut przed przerwą kontuzji uległ Wilim. Wrócił on wprawdzie na boisko, ale w 46 min. zmienił go Szaryński. Goście grali wyraźnie w ustawieniu 1-4-4-2, a role dwóch wysuniętych do przodu żądeł stanowili Lubański i Banaś. Wyrównanie padło na skutek chwilowego zamieszania, jakie wytworzyło się przez brak Szołtysika, który lekko kontuzjowany w czasie kontrataku zabrzan, pozostał na połowie Legii. Warszawianie wykorzystali szansę. Wprawdzie Gomola nadludzkim wysiłkiem odbił strzał Cypki oddany z odległości kilku metrów, był jednak bezradny wobec dobitki Blauta. W sumie gospodarze zasłużyli chyba na ten remis, choć osobiście mnie solidniejsze wrażenie pozostawili górnicy. Nie ulegało wątpliwości, że są bardziej klasowym zespołem.
Sport
"Poprawka" B.Blauta do strategii zabrzan
WARSZAWA. To był jeden z tych pojedynków, które się długo pamięta. Wydawało się, że drużyna gości bardziej wyrafinowana taktycznie, umiejętnie zwalniająca tempo i broniąca uzyskanego na początku meczu prowadzenia odniesie kolejny sukces. Stało się jednak inaczej. Na trzy minuty przed końcem ambitne, falowe, choć może często niezbyt skoordynowane ataki gospodarzy zostały uwieńczone powodzeniem. Uzyskali wyrównanie, będące nagrodą za większy wysiłek, wolę walki, nieustępliwość. Te cechy pozwoliły im zrównoważyć niewątpliwą przewagę zabrzan w zakresie technicznym i taktycznym. W repertuarze górników mogliśmy się dopatrzyć znacznie więcej znamion "wyższej" sztuki piłkarskiej, po kilku ich pomysłowych, szybkich akcjach byliśmy świadkami, braw przy "otwartej kurtynie". Świadczyły one o tym, że w stolicy jest sporo znających się narzeczy, obiektywnych widzów, a zachowanie małej części widowni złożonej z młodych chuliganów i witających gości gwizdami nie mieści się w dobrych sportowych tradycjach Warszawy.
Spotkanie to swym przebiegiem w zasadzie nie odbiegało od większości pojedynków tych zespołów, które oglądaliśmy na stadionie WP. Legia miała lekką przewagę w polu, częściej atakowała, natomiast Górnik grał bardziej ekonomicznie, spokojnie "na zimno". Na przebieg meczu w znacznej mierze wywarło wpływ stosunkowo szybkie uzyskanie bramki przez gości. Jak zwykle to się dzieje w takich razach zabrzanie poczuli się pewniej, grali swobodniej, czego nie można powiedzieć o wojskowych, zwłaszcza w pierwszej połowie w ich akcjach było często może za dużo zaciętości, a za mało dokładności i przemyślenia. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że w tej części gry goście pozostawili lepsze wrażenie, w pełni zasługując na prowadzenie. Na kilka minut przed przerwą uległ kontuzji Wilim. Wrócił on wprawdzie jeszcze na boisko, ale w 46 minucie zmienił go Szaryński. W drugiej połowie goście więcej uwagi poświęcali obronie stanu posiadania. Grali wyraźnie w ustawieniu 1-4-4-3, a role dwóch wysuniętych do przodu żądeł stanowili Lubański i Banaś. Niektórzy mieli im to za złe, uważając, że goście powinni grać bardziej ofensywnie. Trudno się zgodzić z taką opinią. Łatwiej uzyskuje się bramki z kontrataków. I tak uprzednio padła bramka dla nich zdobyta przez Skowronka. Kilkakrotnie nawet w II połowie, w czasie, gdy warszawianie, byli w ofensywie Banaś, Szłołtysik, Wilczek potrafili stworzyć groźne sytuacje pod bramką Tomaszewskiego. Za takim sposobem gry przemawiało również to, że defensywa zabrzan wyraźnie poprawiła się w stosunku do pierwszego występu w lidze przed tygodniem.
W tej sytuacji wojskowym pozostały tylko strzały z dystansu. I w tym zakresie, zwłaszcza Deyna, Gadocha, zademonstrowali swoje spore, znane umiejętności. Mieli jednak pecha - trafili na znakomicie dysponowanego Gomole. Wyrównanie padło na skutek chwilowego zamieszania, jakie wytworzyło się przez brak Szołtysika, który lekko kontuzjowany w czasie kontrataku zabrzan, pozostał na połowie Legii. Warszawianie wykorzystali szansę. Wprawdzie Gomole nadludzkim wysiłkiem odbił strzał, Cypki oddany z odległości kilku metrów, był jednak bezradny wobec dobitki B.Blauta. W sumie gospodarze zasłużyli chyba na ten remis, choć osobiście na mnie solidniejsze wrażenie pozostawili górnicy. W tej chwili nie ulega wątpliwości, że są bardziej klasowym zespołem. Potrafią wykorzystać posiadane atuty.
W obu zespołach należy wyróżnić przede wszystkim linie obrony. Z tym, że ta formacja u górnika sprawiła większe zaufanie. Popełniała mniej błędów. Debiut Anczoka bardzo udany. Grał coraz lepiej w miarę trwania meczu. Oślizło wyróżniał się spokojem i pewnością interwencji. Natomiast po przeciwnej stronie Zygmunta kilkakrotnie w pierwszej części gry zbyt ponosiła zaciętość i ambicja, na skutek, czego popełnił błędy taktyczne. Rozważnie spisywał się młodszy B. Blaut. Trzaskowski jak zwykle bardzo często był motorem akcji ofensywnych. W środkowej strefie boiska toczył się bój, w którym spisywał się młodszy Blaut. Początkowo lepiej podobali się zabrzanie. Trójka Szołtysik, Wilczek, Skowronek grała swobodnie, rozważnie inicjowała pomysłowe akcje. Do klasy Szołtysika i wielkich umiejętności Wilczka jesteśmy przyzwyczajeni, ale w tym pojedynku szczególnie dobrze spisywał się także Skowronek. W drugiej części gry mimo wzmocnienia tej linii Szryńskim było już gorzej. Po prostu zaczęła zawodzić kondycja. I w tym okresie brylowała już trójka legionistów, która rozkręciła się w miarę trwania meczu. Najrówniej i najlepiej grał od początku B. Blaut. Deyna dał kilka wyśmienitych próbek swych umiejętności strzeleckich. Ćmikiewicz zaczął słabo, później szło mu znacznie lepiej. Najsłabszymi formacjami obu zespołów były ataki. W Górniku najbardziej podobał się Banaś, ale wyraźnie brak mu kondycji. Wilim tym razem nie miał sposobności do wykazania swych talentów strzeleckich. Lubański grał tak jak to zazwyczaj bywa po dłuższej przerwie. Szybkość ma już obiecującą, nieco słabiej z kondycją i skutecznością.
W Legii Gadocha, acz daleki od swojego wysokiego pułapu, był jedynym wartościowym, w pełnym słowa tego znaczeniu, napastnikiem. Trzeba jednak zaznaczyć, że tym razem Małkiewicz miał wyjątkowo dobre pierwsze 30 minut meczu. Strzelał, zwodził, absorbował obroną przeciwnika. Później dały o sobie jego stare wady i został zmieniony na młodego wychowanka Legii - Cypkę. Ambitny szybki Nowak posiada jeszcze spore braki w opanowaniu piłki, aby stanowić poważne zagrożenie dla rutynowanych obrońców.
Dla Górników był to dobry test przed wyjazdem do Hiszpanii. Remis z mistrzem Polski pozwoli piłkarzom Legii nabrać zaufania do własnych sił,
M SZYMKOWIAK
O meczu powiedzieli:
Prezes PZPN, Wiesław Ociepka: - Obie drużyny zaimponowały wolą walki. Wynik sprawiedliwy. Sądze, że tak Górnik jak i Legia osiągną w połowie września dobrą formę na europejskie puchary
Trener kadry, Kazimierz Górski: - Od ubiegłego tygodnia nastąpiła poprawa formy kadrowiczów. Jestem optymistą i wierze, że uda nam się zmontować dobry, reprezentujący zespół. Znakomicie spisywały się oba bloki obronne, z tym, że defensywa górników jako całość prezentowała się lepiej.
Trener Górnika, Antoni Brzeżańczyk: - Gra nie stała na wysokim poziomie tym niemniej z uwagi na wielkie zaangażowanie zawodników obu drużyn i ogromną wolę walki, mecz mógł się podobać. Najlepszym naszym zawodnikiem był Skowronek. Kto wie, czy strzelilibyśmy bramkę, gdyby Szołtysik nie został na krótki okres wyłączony z gry. Miał on, bowiem zadanie krycia Bernarda Blauta i zapewne uniemożliwiłby mu oddanie strzału. Cieszę się z powrotu do drużyny Lubańskiego. Ma on jeszcze pewne braki, ale wiadomo, przerwa zrobiła swoje. Najważniejsze, że nie odczuwa już żadnych dolegliwości.
Trener Legii, Tadeusz Chruściński: - Mecz rozegrano w dobrym tempie. Wynik odpowiada przebiegowi gry. Szkoda, że tak późno zdołaliśmy wyrównać. Inaczej mielibyśmy większe szanse zwycięstwa. Wydaje się, że Legię stać nadal na toczenie walki z Górnikiem o prymat w polskim piłkarstwie.
Sport nr 128 z 16 sierpnia 1971 r.