14.08.1993 - Górnik Zabrze - Warta Poznań 2:1
14 sierpnia 1993 (sobota), godzina 17:00 1. liga 1993/94, 6. kolejka |
Górnik Zabrze | 2:1 (1:1) | Warta Poznań | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Krzysztof Witkowski (Opole) Widzów: 4 022 |
Bałuszyński 10 Mielcarski 85 |
1:0 1:1 2:1 |
Sidorski 40 g | ||
M. Staniek | Owca, Prabucki, Niewiadomski | |||
Aleksander Kłak Janusz Bodzioch (23 Jacek Grembocki) Tomasz Wałdoch Mirosław Staniek Dariusz Koseła Jerzy Brzęczek Arkadiusz Kubik Henryk Bałuszyński Ryszard Staniek Ryszard Kraus (58 Krzysztof Zagórski) Grzegorz Mielcarski |
SKŁADY | Zbigniew Pleśnierowicz Artur Gajewski Czesław Jakołcewicz Krzysztof Pawlak Waldemar Tęsiorowski Jerzy Misztur (15 Sławomir Sidorski) Sławomir Pawelec Jerzy Łapczyński Stanisław Owca Piotr Prabucki Mariusz Niewiadomski (86 Roman Frydryszak) | ||
Trener: Henryk Apostel | Trener: Eugeniusz Samolczyk |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów ok. 7 000.
- Po meczu czerwoną kartką za niesportowe zachowanie ukarany został Czesław Jakołcewicz.
Relacja
Sport
Barwy walki
Piłkarze Górnika jakby chcąc uczcić 24 rocznicę ślubu swojego prezesa (na trybunach zaserwowano jubilatom kwiaty i szampana, a kibice wołali „gorzko, gorzko!”) od razu ruszyli z nawałnicą. W pierwszej minucie po akcji Brzęczka i centrze Bałuszyńskiego Mielcarski wywalczył róg, a po nim strzelał Kraus i dobijał Mielcarski z kolejnym „rogowym” efektem. Ale i goście nie spali. Kontra w 2 min. zakończona strzałem Tęsiorowskiego także zmusiła do interwencji Kłaka. Po takim początku spodziewaliśmy się wspaniałego widowiska. Tym bardziej, że Bałuszyński w 10 minucie popisał się slalomem. Przejął piłkę przy linii środkowej, uciekł Miszturowi, ograł go, wjechał w pole karne, „kiwnął” Jakołcewicza i strzelił po profesorsku kończąc swoją akcję golem. Po chwili centrował Bodzioch, główkował Ryszard Staniek, Pleśnierowicz odbił piłkę, która spadła pod nogi Mielcarskiemu, ale ten w swoim debiucie jeszcze nie nastawił dobrze celownika i z 3 metrów strzelił obok bramki. Napór Górnika trwał nadal. Co prawda kontuzje (wtedy jeszcze w przypadkowych starciach) wyeliminowały z gry Misztura i Bodziocha, ale strzały Kubika i Bałuszyńskiego z dystansu, czy akcja R. Staniek - Wałdoch - Mielcarski z główką z 6 metrów tego ostatniego nie świadczyły o zmianie sposobu gry.
W 28 min. jednak Prabucki próbował uderzeniem z woleja zaskoczyć Kłaka (źle trafił w piłkę), a w 40 min. po jego centrze Kłak źle obliczył lot piłki i fatalnie interweniował ułatwiając Sidorskiemu zdobycie gola. I wtedy zaczęły się nerwy.
Przez całą drugą połowę Warta wybijała Górnika z uderzenia. Piłkarze z Poznania ciągle padali na murawę, lekarz nabiegał się bardziej niż zawodnicy, a Górnik nie potrafił „ugryźć” broniących się mądrze gości. Nie wiedział jak zachować się ma w takiej sytuacji sędzia, który wyglądał jak przedszkolak na lekcji matematyki w pierwszej klasie. Coś się nam wydaje, że uczenie się na boiskach ekstraklasy to niezbyt ciekawe rozwiązanie. Strzały z dystansu Kubika, Mielcarskiego, Brzęczka, główki włączającego się przy rzutach rożnych Wałdocha, akcja Bałuszyńskiego - to wszystko nie przyniosło efektu. Pleśnierowicz był na posterunku, obrońcy blokowali napastników zabrzan, albo wybijali piłki na auty lub rogi. Grali spokojnie, ale i grali… na nerwach rywalom i kibicom. I kto wie jak potoczyłaby się gra do końca, gdyby w 79 min po pięknym podaniu Prabuckiego znajdujący się w sytuacji sam na sam z Kłakiem Łapczyński strzelił gola, wykorzystując jedyną okazję podbramkową Warty. Nie strzelił jednak, bo fenomenalnie zachował się Kłak broniąc mierzone uderzenie.
Ta zmarnowana przez Wartę okazja zemściła się błyskawicznie. Co prawda w 80 min. po minięciu Pawlaka przez R. Stańka strzał był za słaby, ale później gdy zabrzanie grali już w 10, bo po wyczerpanym limicie zmian (wejście Zagórskiego niewiele dało) kontuzji doznał Grembocki, nastąpiło rozstrzygnięcie. Róg wykonywał Brzęczek, piłka trafiła do Wałdocha, który uderzył niezbyt czysto, ale w kierunku bramki. Zasłonięty bramkarz nie zareagował na czas i odbitą od niego piłkę bez kłopotów w siatce umieścił Mielcarski. I wtedy zabrzanie zaczęli grać piłkarzom Warty na nerwach. Wybijali piłki na aut, padali na boisko, wbiegł lekarz… Teraz oni „mądrze” się bronili. Wybronili się, a nerwy były napięte do granic wytrzymałości, o czym świadczy kilka przepychanek na boisku i „niesportowe zachowanie” Jakołcewicza w drodze do szatni. Już po zejściu z murawy arbiter sięgnął po czerwony kartonik.
Jerzy Dusik, Sport nr 158 z 16 sierpnia 1993 r.