15.06.1961 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:2
15 czerwca 1961 (czwartek) 1. liga 1961, 11. kolejka |
Ruch Chorzów | 0:2 (0:2) | Górnik Zabrze | Chorzów, stadion Ruchu Sędzia: Franciszek Fronczyk (Tarnów) Widzów: 35 000 |
0:1 0:2 |
Jankowski 10 Musiałek 43 | |||
Ryszard Wyrobek 1 Eugeniusz Pohl 2 Mieczysław Siekiera 2 Józef Manowski 1 (46 Bernard Przybylski 1,5) Antoni Nieroba 2 Zygmunt Pieda 2,5 Norbert Bochenek 1,5 Bernard Bem 1 Jan Schmidt 2 Alojzy Gasz 1,5 Alojzy Łysko 1,5 |
SKŁADY | Hubert Kostka 3 Antoni Franosz 1,5 Stanisław Oślizło 3 Henryk Hajduk 1,5 Stefan Florenski 1,5 Jan Kowalski 2 Edward Olszówka 1,5 Edward Jankowski 2 Jerzy Musiałek 2 Ernest Pol 1,5 Roman Lentner 3,5 | ||
Trener: Gerard Cieślik | Trener: Augustyn Dziwisz |
Dodatkowe informacje
- Spotkanie ligowe z Ruchem nr 11 (derby nr 21).
- Obok piłkarzy noty według Sportu.
Relacja
Początek następnego sezonu zdawał się potwierdzać opinię, że najlepszą drużyną w Polsce jest Górnik Zabrze, prowadzony w dalszym ciągu przez Augustyna Dziwisza. W Ruchu zrezygnowano z Lajosa Szolara. Zespół trenował najpierw Gerard Wodarz, potem jego imiennik – Cieślik, dwaj znakomici niegdyś gracze.
Na trzy dni przed premierowym występem Górnika w Pucharze Intertoto, zabrzanie zagrali z Ruchem w Chorzowie. Jakie nastroje panowały przed spotkaniem w obozach obu rywali? Po bezbramkowym remisie z Polonią Bytom sztab zabrzan zorganizował pospiesznie specjalną naradę. Forma lidera wzbudziła bowiem poważny niepokój o wyniki kolejnych spotkań. Ponadto trener Dziwisz miał nie lada kłopot z ustawieniem linii ataku. Ze składu wypadł Erwin Wilczek, powołany do reprezentacji na mecz z NRD. O tym, że atmosfera w Zabrzu była napięta, świadczył również popłoch, jaki wywołała plotka o rzekomym darowaniu kary Eugeniuszowi Faberowi. W jednym z pierwszych spotkań sezonu, z Lechem Poznań, uderzył Zygmunta Maciejaka w twarz, za co otrzymał roczną dyskwalifikację. Uspokoiło się dopiero po oficjalnym „dementi” otrzymanym z Warszawy. Chorzowianie z kolei nie ukrywali, że zamierzają walczyć o zwycięstwo. Jedyną gwarantującą sukces bronią miała być szybkość. - Naszą ambicją jest nie tylko udział w pucharze PEMK, do którego droga prowadzi przez pokonanie górników. Pragniemy również w jesieni walczyć o mistrzowski tytuł, a jeśli w czwartek wygramy, szanse nasze wybitnie wzrosną. – mówił przed meczem kierownik drużyny, p. Dzielong. Optymizm w Chorzowie byłby na pewno jeszcze większy, gdyby nie kontuzja Kazimierza Poloka i brak Eugeniusza Lercha, spowodowany występem w drużynie narodowej.
Mimo zapowiedzi, kolejne derby Śląska nie dostarczyły wielu emocji. Złożyło się na to wiele przyczyn, a przede wszystkim brak kluczowych zawodników niebieskich, który odbił się na ich postawie i dyspozycji strzeleckiej. Cóż z tego, że chorzowianie posiadali przez większość meczu inicjatywę w swoim ręku, skoro w najważniejszej chwili nie mieli zawodnika, który umiałby przyspieszyć akcje, dokładnie dośrodkować i oddać celny strzał. W drugiej połowie Ruch miał bowiem aż trzy doskonałe sytuacje, aby uratować chociażby remis. Dwie z nich zmarnował fatalnie Bernard Bem, a jedną Norbert Bochenek.
Po meczu niektórzy eksperci mówili, że Górnik wygrał niezasłużenie. Faktem było, że zabrzanie nie zachwycili. Mimo to, trudno kwestionować, że 2 punkty zdobyła drużyna bardziej dojrzała i lepiej zorganizowana taktycznie. O samym spotkaniu niewiele pisano. Górnicy grali od początku z Janem Kowalskim w roli drugiego stopera, ograniczając się jedynie do kontrataków. W pierwszej połowie były one dość groźne, choć Ernest Pol trzymał się raczej w głębi pola i rzadko tylko widać go było w pierwszej linii. Wystarczyło jednak, by piłkę otrzymał Roman Lentner lub Jerzy Musiałek, który dołączył przed sezonem do zespołu z GKS-u Gliwice, a gra przerzucała się natychmiast na przedpole chorzowian. Jak długo na lewej obronie Ruchu znajdował się Józef Manowski, również Edward Olszówka stwarzał niejednokrotnie groźne sytuacje. Ogólnie oczekiwano jednak, że to raczej gospodarze pierwsi dojdą do sukcesów bramkowych. Pomocnicy Ruchu raz po raz zasilali swój atak piłkami, marnowano je jednak bardzo niefrasobliwie. Wystarczył natomiast w 10 minucie wypad Romana Lentnera lewą stroną, by Górnik uzyskał prowadzenie. Znajdujący się na linii pola karnego Edward Jankowski otrzymał podanie, z którego oddał strzał półtora metra od słupka. Ryszard Wyrobek nawet nie drgnął. Również przy drugiej bramce Jerzego Musiałka, bramkarz Ruchu nie był bez winy, oddał on wprawdzie piękną bombę z odległości 25 metrów, jednakże była ona sygnalizowana i od takiego rutyniarza, jak „Pingol” można było wymagać, aby znajdował się przynajmniej w tym rogu, w który skierował swój strzał Musiałek.
W drugiej połowie zabrzanie wyraźnie zadowoleni z wyniku, zwolnili jeszcze bardziej grę, dążąc jedynie do utrzymania rezultatu. Udało im się to w pełni. Górnikowi można było już właściwie składać gratulacje za zdobycie prymatu na półmetku. Ruch, mimo porażki, nie stracił jeszcze prawa udziału w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Zremisowała bowiem Legia Warszawa i Odra Wodzisław. Nadal realna była więc szansa na trzecią lokatę, którą musiał minimalnie na półmetku osiągnąć ubiegłoroczny mistrz, by móc zagrać na europejskich stadionach.
Niestety nie udało się chorzowianom zająć miejsca w „trójce”. Nikogo nie dziwiło więc, że w czerwcu 1961 zatrudniono nowego trenera, Węgra Sándora Tatrai. Polskę w PEMK reprezentował natomiast Górnik, lider po rundzie wiosennej.