15.09.1965 - LASK Linz - Górnik Zabrze 1:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
15 września 1965 (środa)
PEMK 1965/66, 1/16 finału
LASK Linz 1:3 (0:2) Górnik Zabrze Linz
Sędzia: Gyula Gere (Węgry)
Widzów: ok. 25 000
HerbLASKLinz.gif Herb.gif



Köglberger 60
0:1
0:2
0:3
1:3
Musiałek 19 r
Wilczek 22
Wilczek 53
Helmut Kitzmüller
Heribert Trubrig
Julius Szabó
Herwig Schreiber
Manfred Pichler
Gerhard Sturmberger
Luka Lipošinović
Carlos Lima
Helmut Köglberger
Rudolf Sabetzer
Franz Viehböck
SKŁADY Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Stefan Florenski
Edward Olszówka
Jan Kowalski
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Jerzy Musiałek
Ernest Pol
Roman Lentner
Trener: Frantisek Bufka Trener: Władysław Giergiel

Relacja

Sport

Piłkarze Górnika doskonale wystartowali w XI edycji Pucharu Klubowych Mistrzów Europy. W inauguracyjnym meczu pierwszej rundy pokonali wczoraj w stolicy Górnej Austrii mistrza kraju- LASK 3:1 (2:0), a uczynili to w takim stylu, że nawet najzagorzalsi kibice austriackiego zespołu stracili jakiekolwiek nadzieje na odrobienie przez swych pupilów strat w spotkaniu rewanżowym.

Zabrzanie zaprezentowali w Linzu dojrzały pod względem technicznym, jak i taktycznym futbol. Walczyli ambitnie, umiejętnie rozłożyli siły, potrafili często przechodzić od głębokiej defensywy do groźnych ataków, zakończonych celnymi strzałami. Okresami popisywali się fajerwerkami, co nadzwyczaj obiektywna publiczność potrafiła ocenić gromkimi oklaskami. Zwycięstwo jest tym cenniejsze, że LASK – naszym zdaniem – nie przedstawia wcale gorszego poziomu od Austrii, którą mieliśmy okazję poznać przed dwoma laty w pucharowym pojedynku z Górnikiem. Natrafił jednak na wyjątkowo dobrze usposobionego mistrza Polski i musiał uznać jego wyższość.

Plan wykonany

Plan taktyczny Górników był następujący: w pierwszej fazie szło o rozpoznanie sił przeciwnika i kontrolowanie szybkimi akcjami flankowymi. Trzeba stwierdzić, że zalecenia trenera Giergiela zawodnicy wypełnili doskonale. W pierwszej fazie więc Pol jako rozgrywający operował bliżej własnej bramki, ale wystawiał idealnie przed wszystkimi Wilczka, Musiałka i Lentnera toteż ci łatwo wyrabiali sobie pozycje i groźnie strzelali. Atak Polaków był o wiele groźniejszy niż czwórka ofensywna Linzu. Dopiero kiedy górnicy objęli prowadzenie. Pol częściej już był widoczny w pierwszej linii i też dał się poznać jako bardzo dobry snajper.

Jeżeli można mieć jakieś zastrzeżenia do gry górników, to tylko o to, że w drugiej połowie przy stanie 3:0, a także częściowo w pierwszej połowie, między 32 a 45 minutą, oddali inicjatywę przeciwnikowi, przez co na ich przedpolu doszło niepotrzebnie do wielu poważnych spięć. To, że nie stracili oni w tym okresie bramki, należy zapisać na karb indolencji strzałowej gospodarzy a także szczęścia i znakomitej wprost gry bramkarza Gomoli. Młody goalkeeper kilkakrotnie w ostatniej chwili odważnymi rzutami pod nogi zażegnywał niebezpieczeństwo. Za swą grę zasłużył bez wątpienia na wielkie uznanie.

Najlepszym graczem mistrza Polski był w środę Oślizło. Stoper Górnika z miejsca uchwycił właściwy rytm i zaprowadził ład w szeregach obronnych. Doskonale się ustawiał i pewnymi, dobrymi główkami uratował niejedną sytuację. A trzeba dodać, że miał on przeciwko sobie najczęściej dwóch ciemnoskórych graczy LASK-u: mulata Köglbergera i Brazylijczyka Chico, którzy walczyli bezpardonowo, często nawet ostro.

Elastyczna obrona

Obawy o to, że obaj boczni obrońcy nie sprostają zadaniu, okazały się płonne, Słomiany rozegrał znakomitą partię i całkowicie wyłączył z gry 14-krotnego reprezentanta Austrii Viehböcka. Olszówka swym zdecydowaniem męskimi wejściami uprzykrzył tak życie Lipošinoviciovi, że ten w końcu uciekał do środka.

Floreński rozpoczął bardzo aktywnie, ale w stylu obrońcy. Odebrawszy przeciwnikowi piłkę odbijał ją daleko do przodu, nie oglądając się często, czy trafia do właściwego adresata, wskutek czego wprowadzał nieco chaosu w bloku obronnym. W drugiej połowie grał już bardziej uważnie. Lepszy od niego był bezwzględnie Kowalski, który imponował spokojem i przeglądem sytuacyjnym. Gdy zapędził się do przodu nie strzelał na oślep tak jak to często robił w ligowych meczach. W sumie obrona Górnika grała dobrze i elastycznie. Nie trzymała się szablonu, a w okresie gdy przeciwnik uzyskiwał przewagę, walczyła zdecydowanie.

Pol i Szołtysik

Pol jak zwykle, rozważnie rozdzielał piłki, znakomicie wyczuwał sytuację i zawsze znajdował się na właściwym miejscu. Był może za wolny i zbyt mało strzelał z dalszej odległości, ale tłumaczy go chyba przebyta niedawno choroba. Jego wypuszczenia były przedniej marki. Trzeba jeszcze podkreślić, że trener Bufka nakazał Sabetzerowi kryć indywidualnie naszego bombardiera. Sabetzer chyba nie wywiązał się z zadania: Pol kiedy tylko chciał, uwalniał się spod opieki prawego łącznika i rozgrywał tak jak mu było wygodnie.

Najwyższa nota w linii ataku należy się bezwzględnie Szołtysikowi. „Mały” operował na całej szerokości boiska, był żywy jak srebro, sprytnymi dryblingami wyprowadzał w pole przeciwników i często bardzo ładnie wypuszczał w bój Musiałka, Lentnera i Wilczka. Sam też oddał wiele groźnych strzałów na bramkę Kitzmüllera.

Jeżeli chodzi o Wilczka, który został desygnowany do gry zamiast Lubańskiego, to należy stwierdzić, że rozczarował bardzo mile. W środę rozegrał chyba jeden z najlepszych meczów w tegorocznym sezonie. Musiałek, podobnie jak Floreński, miał słabszy początek. W pierwszym kwadransie walczył trochę bojaźliwie. W miarę upływu czasu coraz bardziej się jednak rozkręcał i w końcu był tak groźny jak pozostali napastnicy. Lentner miał przeciwko sobie jednego z lepszych austriackich obrońców. Mimo, że grał z niewyleczoną kontuzją, dawał sobie z nim doskonale radę, wygrywając wiele biegowych pojedynków.

Lask za wolny

LASK w całości nie imponował. Ale nie ulega wątpliwości, że poszczególni gracze a szczególnie zaś najlepsi: Köglberger, stoper Pichler, Schreiber, Trubrig i Chico znają dobrze swój fach. Ich największą wadą w środowym meczu było to, że grali zbyt wolno, ułatwiając tym zadanie Górnikowi. W LASKU-u zupełnie rozczarowali dwaj skrzydłowi: Lipošinović i Viehböck. Obaj ci piłkarze mieli być tymi, którzy rozmontują blok obronny mistrza Polski. W rzeczywistości niewiele sobie pograli przy naszych defensorach. Viehböck tylko jeden raz w drugiej połowie zdołał wymanewrować Słomianego. We wszystkich pozostałych pojedynkach zwyciężał Słomiany. Podobnie miała się rzecz, gdy chodzi o Lipošinovicia i Olszówkę, Polak górował zdecydowanie nad swoim przeciwnikiem.

Decydujący moment

Decydująca dla całego meczu była bramka, zdobyta w sposób dość nieoczekiwany z rzutu rożnego przez Musiałka. Prawoskrzydłowy nadał piłce tai fałsz, że ta zatoczyła w powietrzy łuk i wpadła do siatki. Duże znaczenie przy tej akcji miało słońce. Oślepiło ono do tego stopnia goalkeepera LASKU-u, że ten na moment stracił kontrolę lotu piłki. To wystarczyło, by Górnik objął prowadzenie. Gracze austriaccy tak zdeprymowali się utratą gola, że zaczęli seryjnie popełniać błędy w obronie. Jeden z nich wykorzystał umiejętnie w 22 minucie Wilczek. Szabo źle skierował piłkę w stronę Kitzmüllera, Wilczek wystartował do niej i nieuchronnie skierował do siatki.

Od tej chwili górnicy całkowicie uspokoili się. Kilkakrotnie znajdowali się sam na sam z Kitzmüllerem ale strzelali mało precyzyjnie. Austriacy mogą mówić o szczęściu, że nie stracili w pierwszej połowie więcej bramek. Pol, Wilczek i Szołtysik przestrzelili w idealnych sytuacjach.

A oto inne ciekawe momenty meczu:

Już w 1 minucie Szołtysik miał doskonałą pozycję, lecz strzelił w nogi bramkarza. Pięć minut później Pol wymanewrował trzech przeciwników strzelił bardzo ostro, piłka jednak o milimetry minęła słupek. W 19 min. Musiałek popisał się znakomicie wykonanym kornerem. Niedługo później górnicy mieli wielkie szczęście. Köglberger znalazł się na idealnej pozycji. Strzelił precyzyjnie. Gomola fantastycznie obronił strzał. Kontratak Polaków przyniósł im drugą bramkę.

W 20 min. Szołtysik minął zwodem ciała dwóch piłkarzy LASK-u, lecz niestety nie trafił z kilku metrów.

W 32 min. Mogło być śmiało 3:0. Lentner przeprowadził rajd lewą stroną i idealnie skierował piłkę do Wilczka, ten jednakże spudłował. W 39 min. Z kolei górnikom sprzyjało szczęście, gdy Lipošinović z 8 metrów nie potrafił zmusić Gomoli do kapitulacji.

Po zmianie stron górnicy przez pewien czas nadawali całkowicie ton grze. Zwalniali i starali się szanować piłkę. W 53 min. Pol przerzucił lobem piłkę w stronę Wilczka, który ograł w łatwy sposób stopera Pichlera i nie dał żadnej szansy Kitzmüllerowi. W 55 min. Wilczek wypuścił w bój Lentnera, ten dośrodkował do Pola, ale Ernest nie trafił do bramki. W 59 min. Austriacy przeprowadzili energiczny atak prawą stroną boiska, Schreiber zawędrował aż na pole karne i przekazał piłkę idealnie Köglbergerowi, Gomola nie miał żadnych szans obrony prezycyjnego strzału. W 62 min. Viehböck strzelił w słupek. Piłkę dopadł Köglberger, ale nie potrafił wykorzystać idealnej sytuacji. W miarę upływu czasu gra stawała się coraz miej ciekawa. Górnikom nie zależało na podwyższeniu wyniku, toteż nie angażowali się z całych sił w akcjach ofensywnych, starając się utrzymać korzystny dla siebie wynik.

Warto dodać, że bardzo obawialiśmy się o Gomolę, który w 49 min. W zderzeniu z Köglbergerem stracił przytomność i przez 4 minuty był cucony za bramką. Mecz wznowiono po 4 minutach.

Sport z 16.09.1965 r.