15.09.1990 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:0
15 września 1990 (sobota), godzina 17:00 1. liga 1990/91, 8. kolejka |
Ruch Chorzów | 0:0 | Górnik Zabrze | Chorzów, stadion Ruchu Sędzia: Piotr Werner (Katowice) Widzów: ok. 10 000 |
Waleszczyk, Jaworski, Szewczyk | Jegor, M. Staniek, Brzoza | |||
Piotr Lech Waldemar Fornalik Waldemar Waleszczyk Mirosław Jaworski Dariusz Fornalak Robert Musiał Dariusz Gęsior Mieczysław Szewczyk Stanisław Gawenda Maciej Mizia Tomasz Jaworek (73 Jerzy Klukowski) |
SKŁADY | Dariusz Klytta Piotr Jegor Marek Piotrowicz Mirosław Staniek Mirosław Szlezak Krzysztof Zagórski Piotr Brzoza Dariusz Koseła Remigiusz Golda Ryszard Cyroń Ryszard Kraus | ||
Trener: Zdzisław Podedworny | Trener: Jan Kowalski |
Dodatkowe informacje
- Spotkanie ligowe z Ruchem nr 67.
- Mecz oceniony na 3 gwiazdki w dzienniku Sport.
- Noty piłkarzy Ruchu według tegoż dziennika: Lech 5, Fornalik 7, Waleszczyk 7, Jaworski 6, Fornalak 6, Musiał 5, Gęsior 7, Szewczyk 6, Gawenda 5, Mizia 4, Jaworek 4, Klukowski n.
- Noty piłkarzy Górnika: Klytta 8, Jegor 6, Piotrowicz 6, M. Staniek 4, Szlezak 6, Zagórski 5, Brzoza 6, Koseła 5, Golda 4, Cyroń 5, Kraus 6.
- Oficjalnie widzów 6 926.
Relacje
Ruch Chorzów przechodził wówczas przez etap „zmiany pokoleń”. Wielu starszych zawodników, którzy kształtowali oblicze zespołu, odeszło. Pojawiło się natomiast wielu młodych, jak Robert Musiał, Jacek Bednarz czy Mirosław Jaworski, spośród których szukano godnych następców. Nie zmieniona pozostała jedynie defensywa i wokół niej budowany był zespół.
Zabrzanie przyjechali na stadion przy ul. Cichej opromienieni zwycięstwem nad Olimpią 6:1 (2:0). Nie oznaczało to jednak, że młodzież Jana Kowalskiego wystąpiła w roli faworyta, wszak gospodarze obchodzący właśnie w sobotę 70-lecie swego istnienia zmobilizowali wszystkie siły, żeby w takim dniu nie zawieźć swoich sympatyków.
Trener Podedworny znając dobrze zespół rywali nie przestraszył się kanonady Górnika w jego poprzednim pojedynku i zdecydował się na grę trójką obrońców. Rolę „aniołów stróżów” Ryszarda Krausa i Ryszarda Cyronia pełnili Mirosław Jaworski i Waldemar Fornalik, a dwaj do tej pory boczni obrońcy – Stanisław Gawenda i Dariusz Fornalak – mieli przede wszystkim zadania ofensywne występując na pozycjach skrajnych pomocników. To dało efekty. Co prawda pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście – minimalnie niecelny strzał Piotra Brzozy z narożnika pola karnego – ale w większych opałach niż Piotr Lech znalazł się 19-letni golkiper Górnika Dariusz Klytta. W 7 minucie musiał „nurkować” pod nogami Jaworka, który po otrzymaniu dokładnej piłki od Szewczyka znalazł się pierwszy raz oko w oko z bramkarzem zabrzan. Ten drugi okazał się jednak szybszy. Po tej akcji nawet najbardziej zagorzali kibice Ruchu nie mogli przewidzieć, że był to dopiero początek pojedynku tej pary. Tym bardziej, że następny kwadrans należał do Krausa. Jego wejście lewym skrzydłem w 15 minucie zakończyło się strzałem z ostrego kąta i Lech miał olbrzymie kłopoty z zagrodzeniem piłce drogi do siatki. W 6 minut później szybka akcja duetu Kraus – Dariusz Koseła także pachniała golem, ale Fornalik w ostatniej chwili zdążył zażegnać niebezpieczeństwo. Jeżeli dodamy do tego sytuację Mirosława Zagórskiego, który w 22 minucie nie atakowany przez nikogo strzelił z 10 metrów ponad poprzeczką stworzy się pełny obraz niepokoju sympatyków niebieskich, których kołowrotki naliczyły 6 926, ale gołym okiem było widać, że jest ich znacznie więcej. Podobno nadwyżkę spowodowały… dziury w płocie. Dziury w pomocy Górnika (ciągle bez Roberta Warzychy) powodowały natomiast, że przewaga od 30 minuty należała do chorzowian. Sygnał do natarcia dał w 30 minucie Szewczyk strzelając z wolnego w poprzeczkę. Najgroźniejsze sytuacje pod bramką Klytty zanotowano w 41 i 44 minucie, kiedy to Jaworek dwukrotnie strzelając z 6 metrów nie mógł znaleźć sposobu na najmłodszego bramkarza ligi.
O ile w pierwszej połowie na boisku oglądano i walkę i sytuacje podbramkowe, to w drugiej odsłonie skończyło się na walce. Pewne interwencje Klytty i minimalnie źle nastawione celowniki chorzowian sprawiły, że wynik nie uległ zmianie. Ostatnią okazję do strzelenia bramki miał debiutujący po rekonwalescencji, dobrze grający Dariusz Gęsior, ale jego „główka” została wyłapana przez Klyttę. Po tej akcji laureat „Kryształowego gwizdka” za sezon 1989/90 Piotr Werner uhonorowany przed spotkaniem wręczeniem insygniów najwyższego kunsztu sędziowskiego przez redaktora naczelnego „Sportu” Adama Barteczko, mógł odgwizdać koniec meczu, w którym choć nie padły bramki było na co popatrzeć.
Po ośmiu spotkaniach Górnik zajmował ósme, a Ruch dwunaste miejsce w tabeli.
Sport
Dziury w płocie
Zabrzanie przyjechali w sobotę na stadion przy ul. Cichej opromienieni środowym zwycięstwem nad Olimpią 6-1. Czy to oznacza, że młodzież Jana Kowalskiego wystąpiła w roli faworyta? Raczej nie. Wszak gospodarze obchodzący właśnie w sobotę 70-lecie swego istnienia zmobilizowali wszystkie siły, żeby w takim dniu nie zawieźć swoich sympatyków. I nie zawiedli.
Trener Podedworny znając dobrze zespół rywali — prowadził go rok temu — nie przestraszył się środowej kanonady Górnika i zdecydował się na grę trójką obrońców. Rolę „aniołów stróżów” Krausa i Cyronia pełnili Jaworski i Fornalik, a dwaj do tej pory boczni obrońcy — Gawenda i Fornalak — mieli przede wszystkim zadania ofensywne występując na pozycjach skrajnych pomocników. To dało efekty. Co prawda pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście - minimalnie niecelny strzał Brzozy z narożnika pola karnego - ale w większych opałach niż Lech znalazł się 19-letni golkiper Górnika Klytta. W 7 minucie musiał „nurkować” pod nogami Jaworka, który po otrzymaniu dokładnej piłki od Szewczyka znalazł się pierwszy raz oko w oko z bramkarzem zabrzan. Ten okazał się szybszy.
Po tej akcji nawet najbardziej zagorzali kibice Ruchu nie mogli przewidzieć, że był to dopiero początek pojedynku tej pary. Tym bardziej, że następny kwadrans należał do Krausa. Jego wejście lewym skrzydłem w 15 minucie zakończyło się strzałem z ostrego kąta i Lech miał olbrzymie kłopoty z zagrodzeniem piłce drogi do siatki. W 6 minut później szybka akcja duetu Kraus - Koseła także pachniała golem, ale Fornalik w ostatniej chwili zdążył zażegnać niebezpieczeństwo. Jeżeli dodamy do tego sytuację Zagórskiego, który w 22 minucie nie atakowany przez nikogo strzelił z 10 metrów ponad poprzeczką, będziemy mieli obraz niepokoju sympatyków niebieskich, których kołowrotki naliczyły 6 926, ale gołym okiem było widać, że jest ich znacznie więcej. Podobno nadwyżkę spowodowały... dziury w płocie.
Dziury w pomocy Górnika (ciągle bez Roberta Warzychy) powodowały natomiast, że przewaga od 30 minuty należała do chorzowian. Sygnał do natarcia dał w 30 minucie Szewczyk, strzelając z wolnego w poprzeczkę. Najgroźniejsze sytuacje pod bramką Klytty zanotowaliśmy w 41 i 44 minucie, kiedy to Jaworek dwukrotnie strzelając z 8 metrów nie mógł znaleźć sposobu na najmłodszego bramkarza ligi. O ile w pierwszej połowie mieliśmy na boisku walkę i sytuacje podbramkowe, to w drugiej odsłonie skończyło się na walce. Pewne interwencje Klytty i minimalnie źle nastawione celowniki chorzowian sprawiły że wynik nie uległ zmianie.
Ostatnią okazję do strzelenia bramki miał debiutujący po rekonwalescencji dobrze grający Gęsior, ale jego „główka” została wyłapana przez Klyttę i po tej akcji laureat „Kryształowego gwizdka” za sezon 1989/90 Piotr Werner uhonorowany przed sobotnim meczem wręczeniem insygniów najwyższego kunsztu sędziowskiego przez redaktora naczelnego „Sportu” Adama Barteczkę, mógł odgwizdać koniec meczu w którym choć nie padły bramki było na co popatrzeć.
Jerzy Dusik, Sport nr 180, 17 września 1990