15.10.1995 - Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 2:1
15 października 1995 (niedziela), godzina 12:00 1. liga 1995/96, 12. kolejka |
Śląsk Wrocław | 2:1 (1:0) | Górnik Zabrze | Wrocław Sędzia: Stanisław Żyjewski (Leszno) Widzów: 4 620 |
Kostek 15 g Góra 90 g |
1:0 1:1 2:1 |
Kuźba 61 | ||
Jaworek, Ilski, Szczęsny | Jegor | |||
(1-4-4-2) Tomasz Bobel Bogdan Szczęsny Tadeusz Gajdzis Marcin Szymański Romuald Kujawa Zbigniew Ilski Jarosław Góra Zdzisław Leszczyński Tomasz Moskal (35 Robert Kiłdanowicz, 71 Robert Cieślewicz) Tomasz Jaworek Józef Kostek |
SKŁADY | (1-3-5-2) Dariusz Klytta Tomasz Hajto Dariusz Koseła Andrzej Orzeszek Marek Szemoński Piotr Gruszka (55 Grzegorz Bonk) Mieczysław Agafon Piotr Jegor (77 Rafał Jarosz) Leszek Kraczkiewicz (89 Grzegorz Dziuk) Marcin Kuźba Arkadiusz Kampka | ||
Trener: Romuald Szukiełowicz | Trener: Adam Michalski |
Relacja
Sport
Akt sprawiedliwości
WROCŁAW. Niewiele brakowało Śląskowi do remisu w meczu, w którym był zespołem wyraźnie lepszym. Bramka zdobyta tuż przed końcem przez Górę głową po dośrodkowaniu Cieślewicza była aktem sprawiedliwości. Z drugiej jednak strony trzeba zrozumieć żal górników, którzy potrafili wyjść obronną ręką z wielu tarapatów w pierwszej połowie. Wyrównali i później toczyli już z gospodarzami wyrównany pojedynek mając w kieszeni remis.
Zabrzanie nie mogą mieć o to, że przegrali, do nikogo pretensji. Akuratnie w tym meczu trafili na bardzo dobrze dysponowany Śląsk, który w przeciwieństwie do tej samej drużyny jeszcze z drugoligowej kwarantanny nauczył się grać do ostatniej minuty. Jak pamiętamy niedawno właśnie na sekundy przed końcowym gwizdkiem pokonał szczecińską Pogoń.
Przez pierwsze 45 minut Górnik był tylko tłem dla wrocławian. Cofnięty na swoją połowę, bardzo rzadko inicjował kontry i tylko od czasu do czasu Hajto próbował poderwać napastników dośrodkowaniami. Górnik nie krył dokładnie. Dlatego też Śląsk mógł rozwinąć swoje akcje, w czym prymat należał do Góry. Swoje też robili boczny obrońca Szymański oraz Ilski. Ich centry były bardzo niebezpieczne. Prowadzenie Śląska było wynikiem centry Ilskiego z lewej strony, do której doskoczył w pełnym biegu Kostek. W 18 min goście mieli okazję, kiedy po akcji Szemońskiego piłka przeszłą wzdłuż bramki. Nikogo nie było tam z zabrzan. W 22 min Kampka strzelił z boku – piłka otarła się o słupek. Było to wszystko, na co stać było gości w 45 minutach. W 31 min Klytta obronił chyba intuicyjnie strzał Kostka z bliskiej odległości.
W 54 min Ilski potężnie strzelił i Klytta wypiąstkował. W 62 min rykoszet z udziałem Kostka mógł kosztować gości utratę drugiej bramki. Wtedy nastąpiła niegroźna kontra, przy której Kiłdanowicz zachował się niefrasobliwie podając Kuźbie, co zakończyło się wyrównaniem. Wtedy zabrzanie poczuli się pewniej i gra się wyrównała. Obie strony nie miały już sytuacji podbramkowych i zanosiło się na remis. Już przed końcem nastąpiła akcja Cieślewicza wspólnie z Górą.
MECZ NA GŁOSY
ROMUALD SZUKIEŁOWICZ: - Śląsk zagrał dobrze przez 20 minut. Później skończyło się myślenie, a gierka obrońców, do której włączył się Kiłdanowicz – kosztowała nas bramkę. Dobrze w sumie zagrali obrońcy z wyjątkiem incydentu z Kuźbą. Cieszę się, że dopisało nam szczęście. Ono też się liczy w futbolu.
ADAM MICHALSKI: - Jestem zrozpaczony, gdyż uciekła nam okazja na zdobycie punktu. Mam obecnie bardzo młody zespół. Kilku piłkarzy stać na dobrą grę. Zdaję sobie sprawę, że jestem rozliczany z wyników. Ale czy z braku szczęścia również?
MACIEJ BILEWICZ, Sport nr 200, 16 października 1995 r.