15.10.1997 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:0
15 października 1997 (środa), godzina 15:30 1. liga 1997/98, 10. kolejka |
Ruch Chorzów | 0:0 | Górnik Zabrze | Chorzów, stadion Ruchu Sędzia: Ryszard Wójcik (Opole) Widzów: 8 277 |
Mizia 47 (F) | Bledzewski 79 (NS) | |||
(1-3-5-2) Mirosław Dreszer 7 Marcin Baszczyński 6 Maciej Mizia 6 Marek Wleciałowski 6 Piotr Rowicki 6 Janusz Nawrocki 5 Mamia Dżikia 5 (74 Robert Stachurski n.) Mirosław Jaworski 6 Marcin Molek 6 Krzysztof Bizacki 6 (70 Piotr Włodarczyk n.) Mariusz Śrutwa n. (23 Mirosław Bąk 4) |
SKŁADY | (1-3-5-2) Andrzej Bledzewski 7 Łukasz Gorszkow 6 Marek Piotrowicz 6 Jacek Wiśniewski 6 Andrzej Orzeszek 6 Piotr Gruszka 4 (68 Piotr Rocki n.) Michał Probierz 6 Mieczysław Agafon 6 Robert Wilk 5 (76 Grzegorz Bonk n.) Arkadiusz Kampka 5 (81 Kamil Kosowski n.) Marcin Kuźba 5 | ||
Trener: Orest Lenczyk | Trener: Henryk Apostel |
Dodatkowe informacje
- Spotkanie ligowe z Ruchem nr 79 (derby nr 102).
- Spotkanie ocenione na 2 gwiazdki według Sportu (obok piłkarzy noty według tegoż dziennika).
- Według innego źródła widzów 12 300.
Relacja
Tym razem derby miały miejsce w 10. kolejce sezonu, tuż po przerwie na mecze reprezentacji w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata we Francji. Piłkarze Ruchu, do tej pory prezentowali się rewelacyjnie. W ostatnich dwóch meczach strzelili siedem bramek, nie stracili żadnej, a Mariusz Śrutwa wyszedł na prowadzenie w klasyfikacji strzelców. Górnika jednak nie lekceważyli. Przez tydzień przygotowywali się na zgrupowaniu w Spale. Dużym zmartwieniem dla trenera Lenczyka była kontuzja Piotra Lecha. Zadebiutować miał z kolei sprowadzony z Legii, Piotr Włodarczyk.
Górnikowi przerwa była wyjątkowo potrzebna. Nie grali bowiem tak, jak oczekiwali tego kibice. Był więc czas na naprawienie kilku elementów, nabranie sił, jak i mentalne przygotowanie do meczu… Michała Probierza. - Dla mnie to wyjątkowy mecz. Tam zadebiutowałem, zawsze byłem kojarzony z Ruchem. Jako piłkarz tego klubu toczyłem zażarte boje z Górnikiem, szczególnie Darkiem Kosełą. – mówił przed meczem Probierz, obawiając się przyjęcia przez kibiców na Cichej.
Niebiescy rozpoczęli mecz bardzo bojaźliwie i nerwowo, co przeszkadzało im w dokładnym rozegraniu piłki w środku pola. Akcje, nawet jeśli się dobrze zapowiadały, szybko traciły tempo. Kto wie, czy Ruch nie byłby bardziej niebezpieczny dla rywali z Zabrza, gdyby do końca spotkania mógł grać najskuteczniejszy zawodnik drużyny – Mariusz Śrutwa. Już na początku meczu, w niegroźnie wyglądającym starciu, doznał urazu pachwiny, który okazał się na tyle groźny, że musiał opuścić boisko. W jego miejsce wszedł doświadczony Mirosław Bąk, ale podobnie jak inni koledzy z zespołu, nie zaliczył tego występu do udanych. Kilka razy próbował „poderwać” też swoją drużynę stoper, Maciej Mizia. Jego śmiałe wejścia z przodu zrobiły spore zamieszanie w szeregach defensywnych Górnika. W pierwszej połowie to właśnie Mizia był najbliższy umieszczenia piłki w siatce rywali, lecz piłka po jego uderzeniu z dystansu trafiła w poprzeczkę. Szczęście nie dopisało także Dżikii (bardzo ładna, szybka akcja z Bizackim i Bąkiem) oraz Wleciałowskiemu, których strzały bronił bramkarz przyjezdnych. W drugiej połowie Ruch nieco przyspieszył akcję i najpierw groźnie pod bramką Górnika zrobiło się po wejściu Mizi, potem zaś z najwyższym trudem Bledzewski obronił strzał Piotra Rowickiego. Najwięcej kontrowersji wywołała jednak sytuacja z 66 minuty, kiedy to Jaworski ładnie przedzierał się w polu karnym gości, co skończyło się… Właśnie – był faul czy nie? Trudno odpowiedzieć. Zaraz potem przed olbrzymią szansą stanął Bizacki, lecz najpierw jego strzał z bliska obronił Bledzewski, a następnie chorzowianin po prostu trafił w głowę bramkarza Górnika. Na nic więcej chorzowian nie było w tym dniu stać.
Górnik nie spodziewał się chyba, że Ruch zagra, może nie tyle asekuracyjnie, co z respektem dla zabrzan. Dlatego też trójkolorowi przez pierwszy kwadrans spotkania narzucili rywalom swoje warunki gry. Efekt mógł przyjść bardzo szybko. W 6 minucie Robert Wilk przeprowadził indywidualną akcję, zdecydował się na strzał z 18 metrów, ale piłka trafiła w słupek. Kontrolując grę w środku pola i nie dopuszczając gospodarzy na własne pole karne Górnik przed przerwą jeszcze raz poważnie zagroził bramce Mirosława Dreszera w 43 minucie. Po wykonaniu rzutu rożnego Gorszkow sprytnie zagrał piłkę głową do Jacka Wiśniewskiego, a ten również głową strzelił na bramkę Ruchu. Ta minęła Dreszera i w ostatnie chwili z linii bramkowej wybił ją Mizia. Również w pierwszym kwadransie gry po przerwie inicjatywa należała do zabrzan. Efekt, ładna indywidualna akcja Arkadiusza Kampki, a chwilę później strzał głową Wilka po dośrodkowaniu Piotra Gruszki obroniony przez Dreszera. Dwie minuty później rajd przez niemal całe boisko przeprowadził Wiśniewski, zagrał piłkę do Marcina Kuźby, a ten z narożnika pola karnego trafił w boczną siatkę. Nie wiedzieć dlaczego, od 60 minuty Górnik przestał jednak atakować skupiając się na zwalnianiu tempa gry i tylko okazjonalnych kontrach. Dopiero w 89 i 90 minucie spotkania Marcin Kuźba dwukrotnie po zagraniach Grzegorza Bonka był praktycznie sam na sam z Dreszerem. Szczególnie druga sytuacja śniła mu się zapewne jeszcze długo po nocach. Przebiegł bowiem z piłką blisko połowę boiska praktycznie przez nikogo nieatakowany i z linii pola karnego trafił w Dreszera. Po meczu zabrzanie czuli niedosyt, ponieważ zdobycie trzech punktów było realne.
Trener Henryk Apostel remisem był jednak usatysfakcjonowany. Mimo to oddał się do dyspozycji prezesa na trzy kolejki przed zakończeniem rundy jesiennej. Zastąpił go Jan Kowalski, ale na stałe kadrę przejął w grudniu Jan Żurek.