15.11.1964 - Odra Opole - Górnik Zabrze 0:1
15 listopada 1964 1. liga 1964/65, 11. kolejka |
Odra Opole | 0:1 (0:0) | Górnik Zabrze | Opole Sędzia: Kasprzak (Warszawa) Widzów: 9 000 |
0:1 | Czok 76 | |||
() Konrad Kornek Henryk Szczepański Henryk Brejza Wiesław Łucyszyn Henryk Prudło Józef Zwierzyna Jan Frasek Engelbert Jarek Norbert Gajda Zenon Zaczyński Zbigniew Bania |
SKŁADY | () Hubert Kostka Waldemar Słomiany Stanisław Oślizło Henryk Broja Joachim Czok Stefan Florenski Erwin Wilczek Ernest Pol Zygfryd Szołtysik Włodzimierz Lubański Jerzy Musiałek | ||
Trener: Ferenc Farsang |
Relacja
Opole ( tel. wł.) Należy już do tradycji, że pojedynki opolan z górnikami niemal z reguły trzymają widzów w napięciu do końcowego gwizdka. Mamy żywo w pamięci ostatnie spotkanie na opolskim stadionie, kiedy dwukrotnie doszło do podziału punktów… dzięki strzałom obrońców mistrzowskiego zespołu Polski.
Wczoraj gospodarze z ufnością oczekiwali rozwoju wypadków na stadionie w Opolu. Po długich perypetiach i przewlekłych kuracjach jedenastka Odry zaprezentowała się swoim zwolennikom w najprzedniejszym zestawieniu. Natomiast Górnik musiał zrezygnować z usług Kowalskiego, Olszówki i Lentnera. W takim stanie rzeczy można się było spodziewać, że piłkarzom Odry uda się przełamać niezbyt pomyślną passę.
Po zakończeniu pierwszej połowy nie można było nic konkretnego powiedzieć. Żaden z rywali nie umiał wywalczyć zdecydowanej przewagi. Odnotowaliśmy falowe ataki zabrzańskiego szturmu, przeplatane ofensywną działalnością opolskiego ataku. Zarówno Kornek, jak i Kostka choć ten drugi w mniejszym stopniu mieli niejednokrotnie okazje do efektownych interwencji. Kornek był przeważnie niespokojny przez Lubańskiego, który starał się przejść przez „zasieki” defensywne Odry niby czołg. Jego strzały kończyły się jednak na Korniaku.
W 22 minucie nadarzyła się Bani najbardziej zdecydowanemu strzelcowi Odry szansa dnia! Po składnej akcji znalazł się tuż przed bramką Górnika. Jego ostry i dość mierzony strzał zdołał jednak Kostka skierować na róg. To był jeden z kulminacyjnych momentów meczu- ale nie jedyny. Po przerwie bowiem, gdy górnicy zaczęli dość wyraźnie przeważać. Kilka napadów opolan stwarzało duże zamieszanie na przedpolu górniczym. Po szybkiej przerzutce Zaczyński strzelił bramkę, nie uznaną przez sędziego z powodu pozycji spalonej. Na kilka minut przed końcem, gdy Górnik prowadził już 1:0- Bania znów nie miał szczęścia. Jego strzał skierowany na „bezpańską” bramkę wybił literalnie w ostatniej chwili Oślizło. To były najbardziej frapujące sytuacje podczas meczu Górnik- Odra.
Co w końcu przeważyło szalę zwycięstwa na stronę Górnika i jakie walory przyczyniły się głównie do tego, że mistrz Polski bez straty punku, wróci do rodzinnych stron? Przede wszystkim: w zespole gości nie było rażąco słabo obsadzonych pozycji. Współpraca między poszczególnymi liniami była znacznie lepsza, aniżeli w analogicznych liniach pokonanej jedenastki. Największa różnica rzucała się w oczy, obserwując postawę obu kwartetów ofensywnych. Zestaw ofensywny Górnika pracował znacznie lepiej, aniżeli atak Odry. Głównie dlatego, że cała czwórka umiała znaleźć wspólny język. Choć Pol nie zaprezentował się w najlepszej formie, był dyrygentem z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście jego gra nie byłaby tak pożyteczna, gdyby nie duże wsparcie małego Szołtysika. „Mikrus” przyczynił się walnie do zdobycia złotej bramki. Obsłużył idealnie Czoka, a ten bez trudności mógł piłkę ulokować w siatce Odry. Na „zapleczu” Górnika- alfa i omegą był walczący ze stoickim spokojem Oślizło. Jego dzielnym sekundantem był przede wszystkim Florenski, chociaż Broja i Słomiany nie mieli poważniejszych błędów.
Opolanie dysponowali tylko dwoma napastnikami, z których strony groziło niebezpieczeństwo Górnikowi. Mowa o Jarku, którego obecność znacznie uskrzydliła wysiłki kolegów. Drugim był szybki i nie unikającym strzałów Bania. Gajda natomiast gubił się w każdej niemal sytuacji, a poza tym naiwnie wpadał w pułapki ofsajdowe, stwarzane przez defensorów Górnika. Zaczyński pracował ponad miarę, ale nie dawało to efektów. Natomiast Frasek na skrzydle spóźniał się niemal stale z centrami, co w znaczniej mierze ułatwiało zadanie defensywie gości.
Obrońcy i pomocnicy wraz z Kornkiem trzymali się przez długie okresy bardzo dzielnie. Potrafili trzymać w szachu nieoczekiwanie groźny napad Górnika. W ostatniej jednak fazie, nie mając należytego wsparcia ze strony napastników, wyczerpali w znacznej mierze zapas sił i właśnie wtedy padła decydująca o sukcesie bramka. Godzi się jeszcze nadmienić, że Zwierzyna występujący w pomocy spisał się znacznie lepiej, aniżeli na swojej pozycji w formacji ofensywnej.
K.Weisberg, Sport nr 149 z dnia 16.11.1964r