16.03.1969 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
16 marca 1969 (niedziela)
1. liga 1968/69, 15. kolejka
Górnik Zabrze 2:0 (1:0) Ruch Chorzów Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Stanisłąw Eksztajn (Warszawa)
Widzów: 6 000
Herb.gif HerbRuchChorzow.gif
Lubański 26
Lubański 50k
1:0
2:0

Jan Gomola
Rainer Kuchta
Stefan Florenski
Jerzy Gorgoń
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Erwin Wilczek
Zygfryd Szołtysik
Jerzy Musiałek (46 Alfred Olek)
Włodzimierz Lubański
Hubert Skowronek
SKŁADY
Henryk Pietrek
Antoni Piechniczek
Antoni Nieroba
Zygmunt Maszczyk
Piotr Drzewiecki
Piotr Twardoch
Bronisław Bula
Edward Biernacki
Józef Gomoluch
Edward Herman
Eugeniusz Faber
Trener: Géza Kalocsay Trener: Teodor Wieczorek


Debiutant Drzewiecki nieźle radził sobie z napastnikami zabrzan. Tu wygrał pojedynek z Wilczkiem. (Fot. Jerzy Bydliński [w:] „Sport” nr 32 z dnia 17.03.1969, s. 1)

Spotkanie ligowe nr 28 (derby nr 41) – 16 marca 1969 (niedziela)

Górnik Zabrze 2:0 (1:0) Ruch Chorzów

3 gwiazdki „Sportu”

Skład i noty wg „Sportu”:

Jan Gomola 3, Rainer Kuchta 2, Stefan Florenski 3, Jerzy Gorgoń 3, Henryk Latocha 2, Alojzy Deja 2, Erwin Wilczek 2, Zygfryd Szołtysik 2,5, Jerzy Musiałek 1 (46. Alfred Olek 0,5), Włodzimierz Lubański 4, Hubert Skowronek 2,5

Skład i noty wg „Sportu”:

Henryk Pietrek 2, Antoni Piechniczek 1,5, Antoni Nieroba 2,5, Zygmunt Maszczyk 2, Piotr Drzewiecki 2, Piotr Twardoch 1,5, Bronisław Bula 2,5, Edward Biernacki 2,5, Józef Gomoluch 2, Edward Herman 2,5, Eugeniusz Faber 2,5

Przenikliwe zimno, porywisty wiatr, padający bez przerwy śnieg… Ale na tym nie koniec. Tonące wcześniej w wodzie boiska przemieniły się, wskutek nagłego powrotu zimy, w prawdziwe ślizgawki. Każdy nierozważny krok groził bolesnym upadkiem, niebezpieczeństwo kontuzji było ogromne. W takiej scenerii rozegrane zostało rewanżowe spotkanie lidera tabeli – Górnika, z dziesiątym Ruchem.

W tych arktycznych warunkach chorzowianie mieli zdecydowaną przewagę, ale to górnicy zdobyli zwycięskie bramki. Taktyka gospodarzy, polegająca na maksymalnym zabezpieczeniu swojej bramki i szybkich kontruderzeniach, była dojrzalsza, aniżeli metoda realizowana przez jedenastkę chorzowską. Niejednokrotnie zdarzało się, że Włodzimierz Lubański samotnie przebywał na połowie przeciwnika, podczas gdy jego koledzy z formacji ofensywnej byli głęboko cofnięci, aby asekurować pomoc i obronę. W ogóle Lubański stanowi osobny rozdział w historii tego meczu. Reprezentacyjny napastnik, mimo ustawicznej kontroli Maszczyka i Nieroby umiał zmylić ich czujność i nieraz dał próbki swej dużej szybkości, świetnego przeglądu sytuacyjnego oraz wzorowego ustawiania się pod bramką przeciwnika. W sumie imponował nie tylko dobrą grą, ale również skutecznością i walnie przyczynił się do sukcesu swego zespołu. Pierwszą bramkę uzyskał głową. Po precyzyjnie wykonanym rzucie rożnym, a przy drugiej był bezbłędnym egzekutorem rzutu karnego podyktowanego za faul Piechniczka na szarżującym Szołtysiku.

W drugiej linii górników dochodziło do częstych zmian pozycyjnych. Szołtysik, Wilczek i Deja niejednokrotnie przeprowadzali roszady z Musiałkiem i Skowronkiem. Wspierali więc często osamotnionego w ataku Lubańskiego. Ogólny poklask zdobył sobie również styl gry obu środkowych obrońców. Dla nikogo nie było zaskoczeniem skuteczne i ofiarne interwencje Florenskiego. Natomiast postawa młodego Jerzego Gorgonia przeszła najśmielsze oczekiwania. Rozegrał prawie bezbłędną partię i dzięki temu ani przez moment nie odczuwało się nieobecności filaru defensywy górniczej – Stanisława Oślizły. Do świetnej postawy tandemu Florenski – Gorgoń, dostosowali się również Kuchta, Latocha, a przede wszystkim Gomola. W okresach naporu chorzowian zastępca Kostki wyjaśnił wiele trudnych sytuacji podbramkowych.

Chorzowianie imponowali niebywałym zasobem sił fizycznych, ale ich poczynaniom brak było wykończenia. Ani Faber, ani Herman, ani też strzelający z drugiej linii Bula i Biernacki, nie zdołali zmylić Gomoli. Poza tym, gdyby Ruch dysponował lepszą obroną być może zdołałby uniknąć utraty obydwu bramek. Przy pierwszej defensorzy niebieskich o ułamek sekundy spóźnili się z interwencją. Z kolei w drugim przypadku, nadmiernie ostro walczył Piechniczek, który w niezbyt groźnym momencie powstrzymał nieprzepisowo Szołtysika. W odróżnieniu od Gomoli, Pietrek nie mógł narzekać na nadmiar roboty. Rzadko miał sposobność zaprezentować aktualną formę. Utracone bramki nie obarczały więc jego konta.

Nie lepiej było w kolejnych spotkaniach. Niebiescy, broniący mistrzowskiego tytułu zajęli przez to dopiero szóste miejsce. Wiosną odszedł Teodor Wieczorek, a sezon doprowadzili do końca wspólnie Eugeniusz Pohl i Hubert Pala . Górnicy zostali natomiast wicemistrzami, mimo, iż w pewnym momencie mieli aż 6 punktów przewagi nad stołeczną Legią. To, co nie udało się w lidze, osiągnięto jednak w Pucharze Polski, pokonując w finale Legię 2:0 (1:0), co zapewniło górnikom pierwszy w historii start w Pucharze Europy Zdobywców Pucharów, który jak wkrótce się okazało przyniósł największy sukces w historii klubowego futbolu w Polsce.