16.05.1971 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 5:0
16 maja 1971 1. liga 1970/71, 21. kolejka |
Górnik Zabrze | 5:0 (4:0) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Zbigniew Strociak (Opole) Widzów: 10 000 |
Szołtysik 30 Lubański 36 Szołtysik 40 J. Banaś 45 Skowronek 70k |
1:0 2:0 3:0 4:0 5:0 |
|||
(1-4-3-3) Jan Gomola Jan Wraży Hubert Skowronek Stanisław Oślizło Henryk Latocha Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek Lucjan Kwaśny Jan Banaś Włodzimierz Lubański (60 Jerzy Wilim) Władysław Szaryński |
SKŁADY | Jerzy Patoła Jan Leszczyński (46. Józef Zawadzki) Roman Bazan Roman Strzałkowski Eugeniusz Szmidt Zbigniew Seweryn Władysław Gzel (46. Kazimierz Duch) Wiesław Ambroży Józef Gałeczka Andrzej Jarosik Józef Kowalczyk | ||
Trener: Ferenc Szusza |
Relacja
Świetnie spisali się zawodnicy zabrzan, a w szczególności kadrowicze. Popis indywidualnych umiejętności dał Banaś, prawdziwym reżyserem gry był Szołtysik, do poziomu swoich kolegów dorównywał też Lubański, zarówno jeżeli chodzi o grę indywidualną jak i zespołową. Akcjami zespołu świetnie kierował Wilczek, dobrze zaprezentował się też debiutujący w spotkaniu ligowym Górnika niejaki Lucjan Kwaśny. Zabrzańska defensywa zatrudniona była dopiero w drugiej połowie, jednak wówczas wynik meczu był już przesądzony, więc pozwalali sobie na sporo luzu. Warto wyróżnić Wrażego, który dobrze radził sobie w obronie, a także zainicjował akcję, po której Lubański strzelił bramkę w 36. minucie. Dobrze w bramce spisywał się też Gomola, zwłaszcza w grze na przedpolu. Spotkanie było toczone w bardzo szybkim tempie, obfitowało w piękne zagrania techniczne, nagradzane przez śląską publiczność gromkimi brawami.
Sport
Strzelecki popis zabrzan w wielkich derbach.
ZABRZE. Uff, jak tam było duszno - mówił przed wielkimi derbami Zygfryd Szołtysik, kiedy zapytaliśmy go o przyczyny remisu w Tiranie. Naprawdę trudno było oddychać, a co dopiero o zdobywaniu bramek... W Zabrzu temperatura tylko o kilka kresek ustępowała albańskiemu tropikowi, a jednak piłkarze Górnika, zwłaszcza kadrowicze, czuli się w niej znakomicie, Banaś zachwycał sztuczkami technicznymi, zdobył efektowną bramkę, pracował za dwóch. Szołtysik w pierwszej części był prawdziwym reżyserem większości akcji i dodatkowo jeszcze pełnił funkcję głównego egzekutora. Lubański nie chciał być gorszy od doborowego duetu i również w pewnych okresach imponował nie tylko w akcjach indywidualnych, ale wzbudzał podziw zrozumieniem dla gry zespołowej.
"Zdalnie" akcjami asów atutowych górników kierował wytrawny strateg Wilczek, który mimo długiej przerwy w grze, dotrwał do końca w dobrej formie fizycznej. Mieli jeszcze zabrzanie w drugiej linii jednego piłkarza z prawdziwego zdarzenia - Lucjana Kwaśnego. W szeregach zabrzan, w ligowym spotkaniu, wystąpił po raz pierwszy. Od razu zjednał sobie uznanie widowni. Dobre warunki fizyczne, spore umiejętności techniczne, przegląd sytuacji, skłonność i zrozumienie do gry kombinacyjnej - oto walory debiutanta. Z zainteresowaniem obserwować będziemy rozwój jego kariery...
Mówiliśmy o ataku i drugiej linii. W defensywie, która na cięższe próby wystawiona została dopiero w drugiej połowie, kiedy losy spotkania były przesądzone i kiedy często pozwalała sobie na ulgową taryfę, brylował Wraży (również "Albańczyk"). Skuteczny w grze obronnej, więcej niż poprawny w organizowaniu akcji zaczepnych, był współautorem bramki zdobytej przez Lubańskiego. Wysoka nota Gomoli może być sporym zaskoczeniem, jako, że wynik sugeruje grę jednostronną. Tak jednak nie było! Rywal Grotyńskiego bronił w drugiej połowie w sytuacjach, w których wydawało się, że sosnowiczanie muszą odrobić część strat. Trzykrotnie wyłapał piłkę po strzałach Jarosika, raz ubiegł, raz ubiegł szybkiego Kowalczyka, a w 22 min. zagrodził drogę piłce po strzale Ducha z najbliższej odległości. Gomola był panem sytuacji na przedpolu: wszystkie piłki stawały się jego łupem.
Mecz był żywy, przerywany w równych odstępach czasu ornamentami technicznymi i brawami widowni. Sosnowiczanie, po ostatnich szczepieniach, które zaaplikowano im przed wyprawą do Teheranu, w rodzimym tropiku szybko stracili ochotę do stawiania zdecydowanego oporu rywalowi. Stracone w krótkich odstępach czasu bramki, dopełniły reszty. Nic, więc dziwnego, że przygotowani na zaciętą walkę zabrzanie nie raz łatwo zdobywali teren i później mogli sobie pozwolić na zademonstrowanie bogatego arsenału umiejętności technicznych, które w wydaniu Banasia, Szołtysika, Lubańskiego czy Wilczka musiały na wszystkich obserwatorach zrobić wrażenie.
W drugiej części, sosnowiczanie przeprowadzili kilka roszad w ustawieniu (Strzałkowski na prawej obronie, Zawadzki partnerem Bazana, Duch w drugiej linii), ale efektem sporej poprawy w grze były tylko sytuację, z których mogły paść bramki. Bramki, nawet honorowej, jednak nie było.
Powtórzmy raz jeszcze: uff, jak gorąco. Tym razem gospodarze spisali się na medal. Na stadionie zjawiły się samochody z napojami chłodzącymi. W przerwie publiczność obserwowała bieg z przeszkodami z udziałem czołowych przeszkodowców kraju. Mieliśmy, więc w Zabrzu 90 minut piłki w dobrym wykonaniu i licząc jeszcze steaplechase, emocji równych 100 minut. Jedyny mankament: strzelecki popis przyszedł cztery dni za późno. Gdyby w środę w Tiranie Szołtysik, Banaś i Lubański strzelali z taką werwą, nasze konto w eliminacjach ME było o jeden punkt większe.
Stanisław Penar, Sport nr 76 z 17 maja 1971r.