16.05.1981 - Lech Poznań - Górnik Zabrze 0:0
16 maja 1981 (sobota) 1. liga 1980/81, 25. kolejka |
Lech Poznań | 0:0 | Górnik Zabrze | Poznań Sędzia: Ryszard Sobiecki (Warszawa) Widzów: 12 000 |
Piotr Mowlik Krzysztof Pawlak Józef Szewczyk Janusz Małek Hieronim Barczak Bogusław Oblewski Marek Skurczyński Remigiusz Marchlewicz (64 Piotr Grobelny) Tadeusz Wiśniewski (59 Ryszard Szpakowski) Romuald Chojnacki Jerzy Krzyżanowski |
SKŁADY | Aleksander Famuła Bogdan Gunia Ireneusz Lazurowicz Tadeusz Dolny Marian Zalastowicz Krzysztof Szwezig Waldemar Matysik Stanisław Curyło Edward Socha Andrzej Pałasz Erwin Koźlik (59 Adam Ossowski) | ||
Trener: Wojciech Łazarek | Trener: Zdzisław Podedworny |
Relacje
Sport
Zabrzanie dopięli swego
Poznań: Spotkanie Lech – Górnik było szczególnie ważne dla gości. Kto ma wątpliwości niech się przyjrzy I-ligowej tabeli. Zabrzanie podporządkowali wszystko jednemu celowi: wywieźć z Poznania jeden punkt. Po ambitnej walce, jak to się teraz określa „o każdą piędź ziemi”, dopięli swego. Trudno dzisiaj przesadzać czy właśnie punkt przywieziony z trudnego terenu Poznania zadecyduje o ich pozostaniu w ekstraklasie, ale – choćby w kontekście innych sobotnich rezultatów – kto wie...
Jeśli ktoś węszy w końcowym rezultacie tego meczu "podkładkę" ze strony Lecha, przypominamy od razu, że przecież gospodarze sami jeszcze nie są pewni swego. Po świetnej passie pięciu kolejnych zwycięstw, ostatnio Poznaniakom wiedzie się znacznie gorzej. Przerwa ligowa, związana z przygotowaniami kadry do meczu Polska – NRD wyraźnie nie wyszła im na dobre. Cóż z tego, że wówczas w sparingu wygrali u siebie z Bałtykiem 3-0 (w lidze – przypominamy - było 1-2), skoro odkupili to stratą, i to na dłużej, Kasalika. Ile wart jest ten doświadczony zawodnik, widać dopiero wówczas, kiedy go brakuje. Jasne, że on sam nie decyduje o wszystkim, ale obniżyli wyraźnie loty jego koledzy z drugiej linii, a ataku właściwie nie ma. Najlepiej zresztą świadczy o tym nieskuteczność strzelecka w trzech ostatnich spotkaniach – Lech nie uzyskał w nich żadnej bramki! Po sobotnim meczu trener Łazarek przypomniał, iż musiało w nim wystąpić 7 obrońców i jeden „pół zdrowy” - jak to określił – napastnik. Nikt ani z ataku, ani z drugiej linii nie chciał czy też nie potrafił wziąć na siebie obowiązku prowadzenia gry. Bardzo często piłki adresowane, zresztą mało dokładnie przez obrońców, w przód, szybko do nich wracały. Górnicy zaś bronili się uważnie, bramkarzowi dopisywało szczęście, a próby kontrataków inicjowane przez niezmordowanego Pałasza, lepszego wyraźnie w meczach wyjazdowych były dość groźne.
Z dwóch części spotkania zdecydowanie bardziej mogła się podobać druga. I to nie tylko dlatego, że pierwsza trwała zaledwie 43 minuty i 30 sekund. Dlaczego? To pozostanie tajemnica poza tym dość poprawnie prowadzącego spotkanie arbitra głównego. Nie miał on łatwego zadania do wykonania. Walczono bardzo ostro, chwilami nieczysto, choć złośliwości trudno było się w tym wszystkim dopatrzyć. Jedynie Małek, który brutalnie zatrzymał dochodzącego w 58 minucie do czystej pozycji strzeleckiej tuz przed polem karnym Pałasza, nie miałby się prawa czuć pokrzywdzonym, gdyby ukarano go żółtą kartką. Skończyło się tylko na surowej reprymendzie.
Choć w polu Lech miał w sumie dość wyraźną, a chwilami przygniatającą przewagę, goście stworzyli prawie tyle samo dobrych sytuacji strzeleckich co gospodarze. Trzy razy blisko zdobycia gola był Pałasz: w 20 min., kiedy próbował z kilkunastu metrów przelobować Mowlika, we wspomnianej wyżej 58 minucie oraz w 73 min., kiedy po ograniu trzech zawodników kolejarzy zaskakująco strzelił z około 20 metrów. Bramkarz Lecha piłkę wypuścił, ale nie miał jej kto dobić. Ze strony gospodarzy najbliższy szczęścia był w 78 min. Skurczyński. Podanie Grobelnego trafiło do niego z tyłu, a znajdujący się tuż przed bramką snajper Lecha strzelił obok słupka. Gole mięli jeszcze prawo uzyskać: w 27 min. po świetnie wykonanym wolnym Zalastowicz, w 35 – Marchlewicz, w 42 – Chojnacki i w 54 – Krzyżanowski (po najładniejszej, składnej akcji lechitów), ale ich celne strzały nie były trudne do obrony. Mógł również rozstrzygnąć o losach meczu, po kiksie Małka, w 70 min. Ossowski. Jego strzał był jednak niecelny. Końcowy rezultat, patrząc na mierne widowisko jako na całość, sprawiedliwy.
Andrzej Kuczyński, Sport nr 85 z dnia 18.05.1981 r.
Kronika Górnika Zabrze
Cel osiągnięty - górnicy wyjechali do Poznania po jeden punkt i po morderczej walce o każdy metr boiska udało się go zdobyć. Wpływ miała na to także niemoc poznańskiej "Lokomotywy". Był to wszak już trzeci mecz, w którym Lechici nie zdobyli żadnego gola. Tu także sytuacji do pokonania Famuły było jak na lekarstwo. Mowlika z kolei kilkukrotnie próbował zaskoczyć Pałasz, wyraźnie lepszy w spotkaniach wyjazdowych, niż w tych rozgrywanych w Zabrzu, oraz zmiennik Ossowski, po kiksie poznańskiego stopera, Małka.