16.05.1990 - Górnik Zabrze - GKS Katowice 1:0
16 maja 1990 (środa), godzina 17:00 1. liga 1989/90, 28. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (1:0) | GKS Katowice | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Roman Kostrzewski (Bydgoszcz) Widzów: 7 132 |
Koseła 43 g | 1:0 | |||
Józef Wandzik Jacek Grembocki Józef Dankowski Marek Piotrowicz (40 Tomasz Wałdoch) Robert Warzycha Piotr Jegor Zenon Lissek (65 Krzysztof Zagórski) Mirosław Szlezak Ryszard Kraus Ryszard Cyroń Dariusz Koseła |
SKŁADY | Janusz Jojko Piotr Nazimek (78 Arkadiusz Wołowicz) Piotr Piekarczyk Andrzej Lesiak Piotr Szlezinger Janusz Nawrocki Dariusz Grzesik Mirosław Kubisztal Zdzisław Strojek (46 Robert Razakowski) Marek Świerczewski Krzysztof Walczak | ||
Trener: Jan Kisiel | Trener: Orest Lenczyk |
Relacje
Sport
Rachunek sumienia
Zacznijmy od końca, czyli od konferencji prasowej. Ręczymy, że była ona dużo ciekawsza niż samo spotkanie. Oto niektóre tylko tezy wystąpienia trenera Oresta Lenczyka: Pomocnicy grali bezmyślnie; napastnicy bez głowy; Nawrocki pokazał, że nadaje się na wycieczki, a nie do reprezentacji kraju; jeżeli drużyna nie jest w stanie rozegrać dwóch przyzwoitych meczów w ciągu czterech dni, to powinna wybić sobie z głowy europejskie puchary. Itd., itp. w tym stylu. Z kolei dla trenera Jana Kisiela lepiej byłoby, gdyby poprzestał w swojej wypowiedzi na tym, że jest zadowolony ze zwycięstwa nad kandydatem do tytułu mistrzowskiego. Dodatkowe stwierdzenie, że gra była zupełnie niezła, niemal natychmiast naraziło go na ostre repliki nie tylko ze strony dziennikarzy, lecz także Oresta Lenczyka. Skończyło się na obustronnej konstatacji, że widocznie widziano różne spotkania. Dziennikarska prawda o wczorajszej grze musi być gorzka: słabe, pozbawione emocji i tempa widowisko. Gra wszerz i do bramkarza. Dziesiątki niecelnych podań i rzadkie nader strzały, po których bramkarze zmuszeni byli do interwencji. Trudno nawet powiedzieć, że zwycięstwo przypadło drużynie lepszej, bo spotkały się dwie bardzo słabe.
A w teorii były różne założenia. Takie m. in., że to wielkie derby, o dużą – na dodatek – stawkę. W przypadku GKS sprawa była jasna. Górnik natomiast musiał walczyć o zachowanie prawa startu w europejskich pucharach. Kiedy więc dobywać z siebie maksimum ambicji, chęci, umiejętności, jak nie w takich właśnie przypadkach? Teza, że strach sparaliżował zawodników obu zespołów może uchodzić tylko i wyłącznie za śmieszną. Dlaczego grali więc tak, a nie inaczej? Taki rachunek sumienia muszą już zrobić sami z sobą.
Odnotujmy to, co – mimo wszystko – warto odnotować. A więc akcję Nawrockiego i Szlezingera w 36 min., po której ten drugi zgubił piłkę; dośrodkowanie i efektywny strzał głową Koseły w 43 min., kiedy to padła jedyna bramka meczu; wreszcie wyśmienitą okazję Świerczewskiego w 87 min., który mając przed sobą Wandzika – zamiast strzelać – próbował podawać do stojącego na pozycji spalonej partnera. Niewiele jak na mecz „na szczycie”.
GKS w końcówce trochę nacisnął, lecz po części wynikało to z resztek desperacji, po części zaś z osłabienia Górnika; ostatnie 20 min. grał on w dziesiątkę, ponieważ musiał opuścić boisko kontuzjowany Jegor, a wcześniej wykorzystany został limit zmian.
Andrzej Grygierczyk, Sport nr 95, 17 maja 1990