16.06.1968 - Górnik Zabrze - Stal Rzeszów 7:0
16 czerwca 1968, godzina 17:30 1. liga 1967/68, 25. kolejka |
Górnik Zabrze | 7:0 (5:0) | Stal Rzeszów | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Edmund Smułczyński (Gdańsk) Widzów: ok. 6 000 |
Musiałek 8 Deja 9 Lubański 14 Deja 24 Lubański 45 Lubański 72 Musiałek 83 |
1:0 2:0 3:0 4:0 5:0 6:0 7:0 |
|||
Hubert Kostka (46 Jan Gomola) Rainer Kuchta Stanisław Oślizło Stefan Florenski Henryk Latocha (39 Jerzy Gorgoń) Karol Kapciński Alojzy Deja Alfred Olek Zygfryd Szołtysik Włodzimierz Lubański Jerzy Musiałek |
SKŁADY | Stanisław Majcher Stanisław Skiba Jerzy Dowbecki Leon Szalacha Zygmunt Janiak Ryszard Winiarski (Wojciech Haber) Joachim Krajczy Marian Kozerski Jan Domarski Jan Przybyło Zygmunt Marciniak | ||
Trener: Géza Kalocsay | Trener: Kazimierz Trampisz |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Przebieg pojedynku był zgoła nieoczekiwany. Spodziewano się, że walczący o byt ligowy goście rzucą na szalę wszystkie umiejętności i walczyć będą do upadłego. Tymczasem świetnie dysponowany był Górnik, który szczególnie do przerwy zademonstrował wiele efektownych akcji i nie dopuścił rywali do głosu. Rzeszowianie byli bezsilni i sporadycznie, po zmianie pól, byli w stanie nawiązać równorzędną walkę. Ukoronowaniem popisów górniczej jedenastki było siedem bramek. Wszystkie zdobyte z przykładowo przeprowadzonych zagrań przy rozumnej współpracy tercetu ofensywnego z drugą linią. Na przykład w 9. minucie Deja po dokładnym podaniu Szołtysika z 25 metrów "wypuścił" potworną bombę, która wylądowała w okienku Majchra. Wspaniałe wrażenie sprawił również drugi gol Lubańskiego, który w oka mgnieniu przetańczył formacje defensywną Stali i błyskawicznym strzałem nie dał bramkarzowi najmniejszych szans. Stalowcy zawiedli z kretesem pod każdym względem. Spotkanie miało więc charakter jednostronny.
Przed meczem odbyła się mała uroczystość w rodzinie Górników. Prezes Wyra wręczył Lubańskiemu, Musiałkowi, Szołtysikowi, Kostce i Gomoli odznaki i legitymacje "Mistrzów Sportu".
Sport
Popis zabrzan na… pożegnanie tytułu...
ZABRZE. Przebieg pojedynku zabrzan ze stalowcami był zgoła nieoczekiwany. Spodziewano się bowiem, że walczący o byt ligowy goście rzucą na szalę wszystkie umiejętności i walczyć będą do upadłego od pierwszej do ostatniej minuty. Tymczasem świetnie dysponowany Górnik, który szczególnie do przerwy zademonstrował wiele efektownych akcji, nie dopuścił rzeszowian w ogóle do głosu. Drużyna ośmiokrotnego mistrza Polski całkowicie panowała na boisku, regulując tempo stosownie do każdej zaistniałej sytuacji. Piłkarze Rzeszowa byli po prostu bez silni i tylko sporadycznie po zmianie pól zdołali w niektórych fazach zawiązać równorzędną rywalizację.
Ukoronowaniem popisu górniczej jedenastki, było siedem bramek – wszystkie zdobyte z przykładowo przeprowadzonych zagrań, przy rozumnej współpracy tercetu ofensywnego z piłkarzami z II linii. Kilka bramek było najprzedniejszej marki. Na przykład w 9 min. Deja po dokładnym podaniu Szołtyksika z 25 metrów „ wypuścił” potworną bombę, która wylądowała w okienku Majchra. Wspaniałe wrażenie sprawił piąty gol, strzelony przez Lubańskiego. Reprezentacyjny napastnik w oka mgnieniu „przetańczył” formacje defensywne Stali i błyskawicznym strzałem nie dał szans Majchrowi najmniejszej szansy interwencji. Współpraca Lubańskiego, Musiałka, Szołtysika z Deją i Olkiem, była bliska ideału.
Stalowcy zawiedli z kretesem i to pod każdym względem. W konfrontacji z umiejętnościami górników, ich walory okazały się bardzo słabiutkie. Na domiar złego nie potrafili wykrzesać z siebie ambicji i ofiarności. Nawet Domarski, Kozerski i Krajczy niczym się nie wyróżniali. W okresie 90 min. pupilkowie trenera Kazimierza Trampisza mieli tylko dwie sposobności do wpisania się na listę strzelców – w 38 min., kiedy Latocha wyekspediował piłkę z linii bramkowej i kilkanaście minut po pauzie, gdy nie pilnowany przez nikogo Przybyło fatalnie spudłował z niewielkiej odległości.
Spotkanie miało tak jednostronny charakter, że kilkakrotnie, gdy sędzia dyktował rzuty wolne w kierunku bramki Gomoli w drugiej części spotkania, gospodarze nie uważali nawet za stosowne, by zabezpieczyć się ustawionym murem. Przed meczem odbyła się małą uroczystość w rodzinie górników. Oto prezes klubu mgr inż. Eryk Wyra, wręczył Lubańskiemu, Musiałkowi, Szołtysikowi, Kostce i Gomoli, odznaki i legitymacje „Mistrzów sportu”.
Po meczu powiedzieli:
KAZIMIERZ TRAMPISZ: - Nie ma co ukrywać, graliśmy fatalnie. Popełniliśmy błąd, że staraliśmy się prowadzić otwartą grę. Na tle naszej dość niemrawej postawy, Górnik zaprezentował się doskonale, tym bardziej, ze moi obrońcy i pomocnicy pozwalali mu na dużą swobodę w rozgrywaniu każdej akcji.
GEZA KALOCSAI: - Przeciwnik walczył bardzo nerwowo. Tak źle grającej stali jeszcze nigdy nie widziałem. My natomiast daliśmy kolejny dowód, że znajdujemy się w odpowiedniej formie.
KRAOL WEISBERG, Sport nr 73 z 17 czerwca 1968.