16.08.1964 - Gwardia Warszawa - Górnik Zabrze 0:2
16 sierpnia 1964 (niedziela) 1. liga 1964/65, 1. kolejka |
Gwardia Warszawa | 0:2 (0:1) | Górnik Zabrze | Warszawa, Stadion Dziesięciolecia Sędzia: Bronisław Bilak (Opole) Widzów: 10 000 |
0:1 0:2 |
Musiałek 39 Lubański 85 | |||
Stefaniszyn Woźniak Jurczak Kielak Hołub Lewandowski Szymczak Wyszomirski Marx Z. Szarzyński Gawroński |
SKŁADY | Bernard Kobzik Waldemar Słomiany Stanisław Oślizło Stefan Florenski Edward Olszówka Erwin Wilczek Zygfryd Szołtysik Włodzimierz Lubański Ernest Pol Jerzy Musiałek Roman Lentner | ||
Trener: Kazimierz Górski | Trener: Ferenc Farsang |
Relacja
Sport
Warszawska premiera w wakacyjnym nastroju
WARSZAWA. - …(…)…Gwardii p. Piluszyński powitał zawodników i widzów życząc sukcesów oraz jak najlepszego poziomu w nowym sezonie. Być może, że życzenia te się spełnią z biegiem dni rozgrywkowych, natomiast inauguracja warszawska nie wzbudziła entuzjazmu. Trudno było zachwycać się grą szarą, w której sporo było niewypałów. Denerwowały one szczególnie ze strony mistrzowskiej drużyny, która cieszy się w stolicy wielką popularnością i sympatią. Obserwując grę górników odnosiło się wrażenie, że albo nie zdołali się jeszcze rozkręcić po wakacjach albo też zlekceważyli przeciwnika. Gdy przekonali się, że stawia on poważny opór, nie umieli jakoś uchwycić odpowiedniego rytmu i narzucić swojej woli. Akcje zabrzan zbyt często się rwały, nie zawsze były dokładne, a co gorsza nie zmieniono sposobu gry po przerwie. Mając przed sobą bardzo ambitnie walczących, bojowych gwardzistów, należało raczej przerzucić się na precyzyjną grę przyziemną i… pozwolić im biegać albo też więcej posługiwać się atakami flankowymi. Tymczasem półgórne piłki, wysyłane do ustawicznie do czuwających z przodu Musiałka i Lubańskiego, stawały się prawie zawsze łupem wszędobylskiego Jurczaka oraz Kielaka, który bardzo pieczołowicie opiekował się Lubańskim. Na dobitek złego prawy łącznik zabrzan był dziwnie nieporadny. Marnował doskonałe sytuacje, nie umiał oderwać się od swego „anioła stróża” nie panował należycie nad trudniejszymi piłkami i raz po raz wysuwał się na pozycje spalone. Zdajemy sobie sprawę z przeszkód, jakie stwarzała grająca zdecydowanie ostro (czasami aż nadto) defensywa gospodarzy, ale ostatecznie od napastników klasy mistrzowskiej wolno nam wymagać większego i bardziej różnorodnego repertuaru środków prowadzących do zdemolowania zapory. Musiałek wykazywał większą inicjatywę niż Lubański, Pol zaś grał przeważnie w głębi i starał się zaopatrywać kolegów w odpowiednie piłki, nie zawsze znajdując zrozumienie. W pierwszej linii również nie działo się dobrze z uwagi na ociężałą grę Wilczka i nieskoordynowaną pracę ze strony Lentnera. W sumie więcej było chaotycznych zrywów niż skoordynowanych akcji. Przed przerwą widzieliśmy tylko jedna w odpowiednim stylu. Było to w 15 minucie, kiedy piłka błyskawicznie zmieniała posiadaczy i strzał Musiałka poszedł obok. Również pierwsza bramka była wynikiem ładnej, szybkiej akcji i pięknej bomby łącznika. Mimo zwycięstwa obrona górnika miała sporo pracy. Gwardia bowiem nie tylko rozbijała ataki, ale i sama szła ostro do przodu. Na szczęście czuwał niezawodny Oślizło. Kobzik, który tak źle zapisał się w pamięci z meczu z MTK, tym razem nie miał wiele roboty, a interwencje jego były pewne. W 84 min. Spojenie poprzeczki ze słupkiem uratowało sytuację po groźnym strzale Wyszomirskiego. Zresztą Stefaniszyn znalazł podobnego sprzymierzeńca już w 6 min. Gry. Gwardia prezentowała się lepiej, niż wskazuje wynik. Gwardziści byli w dobrej kondycji w wielu wypadkach przewyższali przeciwnika biegowo. Jurczak grał bardzo dobrze zabrakło go jednak przy drugiej bramce (z perspektywy trybun wydawało się, bo Lubański był na pozycji spalone). Kielak wywiązywał się na ogół dobrze z roli opiekuna Lubańskiego. Hołup i Woźniak utrudniali życie skrzydłowym. W pomocy, szczególnie przed przerwą, dobrze grał Lewandowski oraz cofnięty środkowy napastnik Szarzyński, który wbrew obawom przetrwał w dobrej kondycji do końca meczu. W napadzie Marks wielokrotnie stwarzał niebezpieczne sytuacje przechodząc na prawe skrzydło. Niebezpieczeństwo groziło górnikom przed przerwą również ze strony walczącego i szybkiego Gawrońskiego. Szymczak mniej wpadał w oko niż ostatnio.
Tadeusz Maliszewski, Sport nr 103, 17 sierpnia 1964