16.11.1969 - Stal Rzeszów - Górnik Zabrze 2:4

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
16 listopada 1969, godzina 13:30
1. liga 1969/70, 12. kolejka
Stal Rzeszów 2:4 (1:3) Górnik Zabrze Rzeszów
Sędzia: Jan Pogorzelski (Warszawa)
Widzów: ponad 20 000
HerbStalRzeszow.gif Herb.gif
Stawarz 16




Napieracz 62
1:0
1:1
1:2
1:3
1:4
2:4

Wilczek 33
Banaś 35
Wilczek 43
Wilczek 51
(1-4-3-3)
Jan Czajkowski (55 Stanisław Majcher)
Stanisław Skiba
Jerzy Dowbecki
Marian Ostafiński
Zenon Bielak
Stanisław Bożek
Zygmunt Marciniak
Zdzisław Napieracz
Stanisław Stawarz
Jan Domarski
Wojciech Konf
SKŁADY (1-4-3-3)
Jan Gomola
Rainer Kuchta
Jerzy Gorgoń
Stefan Florenski
Henryk Latocha
Zygfryd Szołtysik (46 Hubert Skowronek)
Erwin Wilczek
Alfred Olek
Jan Banaś
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
Trener: Karoly Kontha
Kazimierz Trampisz
Trener: Géza Kalocsay

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Opromieniony sukcesem w meczu Pucharu Zdobywców Pucharów ze szkockim Rangers FC Górnik, wrócił do piłki krajowej w ligowym wydaniu na boisku Stali Rzeszów. Gospodarze, osłabieni kontuzjami czołowych graczy, nie mogli stawić czoła rozpędzonej zabrzańskiej nawałnicy. Pierwsze skrzypce grał zwykle aktor drugiego planu, Wilczek. Ustrzelił hat-tricka, popisując się zwłaszcza przy drugim trafieniu, uzyskanym strzałem piętką w samo okienko bramki Czajkowskiego.

Sport

Rzeszów. Występ Górnika Zabrze był wielkim wydarzeniem dla sympatyków piłki nożnej w całym województwie rzeszowskim. Na stadion Stali przybyło ponad 20.000 widzów, co jest absolutnym rekordem frekwencji na meczu piłkarskim w tym mieście. Oczekiwano wielkich emocji, a wielu nie wykluczało niespodzianki w postaci sensacyjnego zwycięstwa gospodarzy. Niespodzianki nad Wisłokiem nie było. Górnik, demonstrując wysokie kwalifikacje i staranne przygotowanie, był wyraźnie lepszy od ambitnie walczącej jedenastki gospodarzy i wygrał bez zastrzeżeń.

Mecz stał na dobrym poziomie, Było to zasługą przede wszystkim piłkarzy Zabrza, ale spory wkład wnieśli również stalowcy. Rozpoczęli oni pojedynek w dobrym stylu i przez 30 minut dyktowali tempo, stwarzając kilka groźnych sytuacji na przedpolu bramki Gomoli. Już w 5 minucie Domarski znalazł się w świetnej pozycji i gdyby zdecydował się na strzał, a nie próbował ograć bramkarza, stalowcy mogli prowadzić 1:0. Ten sam zawodnik w pełni zrehabilitował się w 16 minucie. Zainicjował piękną akcję na prawym skrzydle, następnie posłał dokładne dośrodkowanie do nadbiegającego Stawarza, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce.

Po 30 minutach statycznej i pasywnej gry, zabrzanie przystąpili raptem do tak gwałtownego natarcia, że stalowcy musieli ugiąć się przed nawałnicą ataków. W 30 minucie rzadko oglądaną bramkę zdobył Wilczek, strzelając z linii pola karnego z taką siła i precyzją, że piłkę, która otarła się o poprzeczkę dostrzeżono wtedy kiedy wylądowała w siatce. W 2 minuty później Banaś zaskoczył źle ustawionego bramkarza miejscowych i sprytnym strzałem z ostrego kąta zdobył drugą bramkę. Wyjątkowym majstersztykiem był trzeci gol strzelony przez Wilczka. Świetnie usposobiony w tym dniu napastnik Górnika przejął piłkę bitą z rzutu rożnego i z półobrotu technicznym uderzeniem, umieścił ja dokładnie w górnym rogu bramki.

Kwadrans gry Górnika zrobił na wszystkich bardzo duże wrażenie i wyraźnie zniechęcił rzeszowską jedenastkę.

Po przerwie gospodarze z dużym respektem stawiali czoła drużynie gości i na szczęście skończyło się utratą tylko jednej bramki. Jej autorem był znów Wilczek, który w 51 minucie mocnym strzałem zaskoczył Czajkowskiego. Zabrzanie jeszcze przez kilkanaście minut kontynuowali natarcie, które nie przyniosło już dalszych efektów. W kilku wypadkach bardzo dobrze interweniował wprowadzony do gry Majcher, a dwukrotnie strzelona piłka przez Szaryńskiego odbiła się od słupka.

W dwu ostatnich kwadransach nastąpiła częściowa rehabilitacja rzeszowian. W 62 minucie po rzucie rożnym ze strzału Napieracza miejscowi poprawili wynik na 2:4 i do końca nie rezygnowali z uzyskania następnej zdobyczy. Gomola miał okazję popisać się przy obronie strzałów Konfa, Marciniaka, Napieracza i Domarskiego, a linia obrony musiała do końca uważnie kontrolować nerwy rzeszowskich napastników.

Po zakończeniu gry, mimo iż zwycięstwo przypadło gościom, publiczność z satysfakcją opuszczała stadion, mając pełne przekonanie, że w tym dniu Rzeszów miał okazję, aby z bliska zobaczyć, jak wygląda piłka nożna w nowoczesnym wydaniu, jakie są jej atuty, co decyduje o zwycięstwie, a co o przegranej.

J. Filipowicz, Sport nr 136 (3222) z dnia 17 listopada 1969 r.