17.04.1966 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 0:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
17 kwietnia 1966
1. liga 1965/66, 18. kolejka
Legia Warszawa 0:2 (0:0) Górnik Zabrze Warszawa Stadion Wojska Polskiego
Sędzia: Witold Nowak (Zielona Góra)
Widzów: 30 000
HerbLegiaWarszawa.gif Herb.gif
0:1
0:2
Lubański 46
Lubański 72

Fołtyn
Masheli
Grzybowski
Trzaskowski
Niedziółka
Blaut
Żmijewski
Gmoch
Henryk Apostel
Brychczy
Obrębski
SKŁADY
Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Edward Olszówka
Rainer Kuchta
Stefan Florenski
Ernest Pol
Włodzimierz Lubański
Zygfryd Szołtysik
Jerzy Musiałek
Roman Lentner
Trener: Longin Janeczek Trener: Władysław Giergiel

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Status quo na szczycie po 18. kolejce zostało zachowane, cała czołówka solidarnie wygrała swoje mecze. Nie miał większych problemów w Warszawie Górnik, który pewnie pokonał walczącą o utrzymanie Legię. Osłabiona po morderczym boju w Pucharze Polski w Bytomiu z Szombierkami trzy dni wcześniej, drużyna gospodarzy kompletnie rozsypała się po pierwszym golu niezawodnego Lubańskiego. Gremialnie podkreślano dobrą formę snajpera z Zabrza, a także Szołtysika i Musiałka, zwłaszcza w obliczu zbliżającego się prestiżowego meczu kadry z Węgrami...

Sport

2 bramki Lubańskiego. Zacięta walka na Stadionie WP.

Warszawa. Amatorzy płynnej gry pokazowej nie wyszli co prawda ze stadionu w pełni nasyceni, ale tego rodzaju futbol należy raczej do przeszłości, a dzisiaj obowiązuje twarda, gra siłowa, oparta do doskonalszej lub słabszej technice w zależności od klasy zawodników. Pod tym względem przeciętna górników była na pewno wyższa, tak jak lepiej dawali sobie rade w pojedynkach biegowych, a w końcówce pokazali, że stać ich również na skuteczne warianty o charakterze... pokazowym.

Pierwsza bramka padła już w pierwszej minucie po przerwie. Piłka via Szołtysik – Pol dostała się do Lubańskiego, uwikłanego w twardą grę z obrońcami. Miał on na tyle przytomności, by na pozór nieznacznym ruchem nogi skierować piłkę w róg bramki, nie dając Fołtynowi żadnej szansy.

Druga miała znamiona wybitnie kombinacyjnej. Szołtysik, który nagle się rozochocił, otrzymawszy piłkę od Pola podał ją prostopadle przecinając blok obronny Legii, a w wyłomie znalazł się energiczny Lubański i dokonał reszty. Tym razem stadion nie skąpił oklasków urzeczony kombinacją piękna z dynamiką.

Mecz, mimo iż nie obfitował nadmiar gładko wiążących się akcji był jednak na dobrym poziomie i utrzymywał widownię przez cały czas w napięciu. Była to twarda nieustępliwa walka, nie pozbawiona niestety kilku wybryków, nie zawsze dostrzeganych przez sędziego. Mamy pretensje do władz sędziowskich, że zawody obsadzają zapewne wedle sztywnego rozdzielnika, nie licząc się z ich jakością. Panu Nowakowi nie brak było najlepszych chęci, ale ma zapewne wstręt do rzutów karnych. Trudno zrozumieć, dlaczego w 8 min. puścił płazem wyraźne zatrzymanie ręką Musiałka, znajdującego się obiecującej pozycji na polu karnym. W 30 min. Pol został wyraźnie „zahaczony” również na polu karnym i znów nie usłyszeliśmy gwizdka. Było też sporo niedostrzeżonych przekroczeń mniejszego kalibru, do których należało n.p. niedozwolone zachodzenie drogi zawodnikowi znajdującemu się w biegu do piłki. Na szczęście obeszło się bez ofiar aczkolwiek Lentner i Pol odczują jeszcze przez kilka dni skutki bezpardonowej walki.

Poza wspomnianymi incydentami grę starano się jednak utrzymać na ogół w granicach przyzwoitości. Dla Górnika stawka była stosunkowo mniejszej wagi, szło raczej o prestiż niż o punkty. Legia ożywiona była ambicją zdobycia nie tylko dwu punktów ale i wykazania że mimo niskiej lokaty należy do czołówki naszego piłkarstwa. Czy jej się to udało?

Chyba tylko częściowo, a przede przerwą, kiedy szereg szybkich, sprawnych kombinacji wpędził obronę Górnika w opały, a Gomoli dał okazje wykazania swej wysokiej klasy. Jego błyskawiczne reakcje, pewny chwyt i wyczucie pozycyjne przeszkodziło Legii w uzyskaniu do czego miała w pierwszej części więcej okazji, niż zabrzanie.

Gra Górnika była w pierwszym okresie niedostatecznie stonowana. Wprawdzie zaczęto od energicznych ataków, ale szybko zaczęły się rwać. Przyczyny szukać należy w niezbyt racjonalnym wsparciu ze strony pomocy, Floreński, dobry w destrukcji,mniej skutecznie budował akcje, Szołtysik wystartował bardzo blado, był niemal niewidoczny. Po przerwie pokazał nagle inne oblicze i stał się współtwórcą zwycięskich akcji.

Atak zabrzan spełnił w zasadzie swoje zadanie, ale znamy go ze znacznie lepszych czasów. Pol na prawym skrzydle grał przez pierwszych 46 minut bardziej niż ekonomicznie. Po przerwie włączał się nawet do ostrych biegowych akcji. Ilekroć jednak posiadał piłkę zdradzał wielką doskonałość techniczną i piłkarską rozwagę. Lubański jak zawsze nie oszczędzał się w walce i przysparzał obronie sporo kłopotów. Musiałek poprawiał się w miarę upływu czasu. Lentner indywidualnie niezły, nie osiągał najwyższego pułapu i nie dawał powodów do specjalnego aplauzu szczególnie gdy wpadał w swoistą manierę jednostronnego wózkowania, ułatwiającego Mahselemu interwencje.

Legia przegrała mecz, w którym przy szczęściu nie musiała stracić dwu punktów. Miała przed przerwą więcej okazji do zdobycia bramki, niż Górnik. Trudno szukać przyczyny w specyficznym sposobie gry opartym na zbyt długim przetrzymywaniu piłki. Tym razem stworzono bowiem sporo dobrych pozycji i strzelano, ale bez nieodzownego szczęścia. Po przerwie okazało się, że Górnik jest jednak bardziej dojrzałą drużyną i zwycięstwo jego było zasłużone. Obrona wojskowych mogła bowiem tylko do pewnej chwili zażegnać niebezpieczeństwo. Gdy zabrakło należytego wsparcia ze strony pomocy, która przedwcześnie straciła oddech, musiało dojść do katastrofy za którą nie odpowiada dobry Fołtyn. W drużynie wojskowej zabrakło Korzeniowskiego. Przydałby się zapewne bardziej niż Gmoch, który po kontuzji nie wrócił jeszcze do dawnej formy. Blaut w pierwszej połowie dobry, nie był widoczny po przerwie. Podobną tragedię przeżywali napastnicy Legii. Żmijewski, Apostel, Brychczy byli jedynie świetlikami o pojawiającym się i szybko gasnącym blask.

Tadeusz Maliszewski, Sport Nr. 45 (2662), Poniedziałek , 18 kwietnia 1966 r.,