17.07.1966 - Górnik Zabrze - Eintracht Brunszwik 2:4

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
17 lipca 1966
Puchar Intertoto 1965/66, grupa B3, 5. kolejka
Górnik Zabrze 2:4 (1:2) Eintracht Brunszwik Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Prącik (KRaków)
Widzów: ok. 5 000
Herb.gif HerbEintrachtBrunszwik.gif

Latocha 25

Musiałek 46
0:1
1:1
1:2
2:2
2:3
2:4
Maas, 16 min

Maas, 41 min

Gerwien, 47 min
Gerwien, 61 min
Jan Gomola (Hubert Kostka)
Henryk Broja
Stanisław Oślizło
Rainer Kuchta
Piotr Strączek
Stefan Florenski (Jan Kowalski)
Henryk Latocha
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Jerzy Musiałek
Roman Lentner
SKŁADY Wolter
Brase
Meyer
Grzyb
Baese
Dulz
Gerwien
Ulsass
Kraus
Rinas
Maas
Trener: Władysław Giergiel

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Górnik zaprezentował wakacyjną formę. Szczególnie obrona nie była żadną zaporą dla skutecznie, ale bardzo przejrzyście grających napastników niemieckich. Pierwszy punkt utracili Górnicy po rzucie rożnym, kiedy piłka, zupełnie płasko dośrodkowana, uderzyła o słupek i wpadła do siatki. Stojący przed bramkarzem obrońca Broja nie trafił w piłkę, a Kostka nie zrobił żadnego ruchu, mimo że przeszła ona tuż obok jego nóg. Drugi punkt dla gości zdobył Maas z bliskiej odległości, nie będą przez nikogo pilnowany. Trzecią natomiast utraconą przez zabrzan bramkę należy prawie w stu procentach zapisać na konto arbitra zawodów. Szczęśliwy strzelec Gerwien zagrał najpierw ręką i dopiero później zdobył się na strzał, który był do obrony. Niepodobna wygrać spotkania, jeżeli dysponuje się tylko jednym pełnowartościowym napastnikiem. W zespole Górnika był nim Musiałek, którego poczynania były zagrożeniem dla bramki strzeżonej przez Woltera. Cóż z tego, kiedy do jego postawy nie potrafili się dostroić ani Wilczek, ani Latocha. Dodać jeszcze trzeba, że Lentner grał bez większego animuszu i tylko od czasu do czasu decydował się na szybsze rajdy. Obrona Górnika przypominała... ser szwajcarski. Najgorszym zawodnikiem tej formacji był bezsprzecznie Kuchta.

Niemcy przyjechali do Zabrza bez zapasowego bramkarza, z jednym rezerwowym zawodnikiem. Nadarzyło im się jednak bardzo mało okazji, ale potrafili wszystkie wykorzystać. Na wysokości zadania stanął w drużynie gości przede wszystkim kadrowicz Ulsass, podobać się też mogli obaj skrzydłowi, tym bardziej, że ani Broja, ani Strączek nie potrafili w dostatecznej mierze uprzykrzyć życia. Lewy pomocnik Duiz jak oka w głowie pilnował Musiałka, który mimo to kilkakrotnie zdołał w imponującym stylu zmylić swego anioła stróża. Prócz Dulza należy wyróżnić rosłego stopera Baesego, który wygrywał większość pojedynków o górne piłki.

Ogólnie rzecz traktując, mecz ukazał typowo niemiecki futbol, oparty na należytym przygotowaniu kondycyjnym, pozbawiony jednak finezji oraz technicznych tricków. Nie ulega wątpliwości, że piłkarze Górnika, grający na normalnym poziomie, nie mieliby najmniejszych trudności z odesłaniem gości do domu z kilku bramkowym bagażem. Do niezwykle miernego widowiska dostroił się sędzia, myląc się w ocenie gry i nie korzystając z sygnalizacji asystentów na liniach.

Sport

Cztery awanse w pełni realne

Zabrze – Górnik zaprezentował wakacyjną formę. Szczególnie obrona nie była żadną zaporą dla skutecznie, ale bardzo przejrzyście grających napastników niemieckich. Pierwszy punkt utracili górnicy po rzucie rożnym, kiedy piłka, zupełnie płasko dośrodkowana, uderzyła o słupek i wpadła do siatki. Stojący przed bramkarzem obrońca Broja nie trafił w piłkę, a Kostka nie zrobił żadnego ruchu, mimo że przeszła ona tuż obok jego nóg. Drugi punkt dla gości zdobył Maas z bliskiej odległości, nie będąc przez nikogo pilnowany. Trzecią natomiast utraconą przez Zabrzan bramkę należy prawie w stu procentach zapisać na konto arbitra zawodów. Szczęsliwy strzelec Gerwien zagrał najpierw ręką i dopiero później zdobył się na strzał, który był do obrony.

Niepodobna wygrać spotkania, jeżeli dysponuje się tylko jednym pełnowartościowym napastnikiem. W zespole Górnika był nim Musiałek, którego poczynania były zagrożeniem dla bramki dość dobrze strzeżonej przez Woltera. Cóż z tego, kiedy do jego postawy nie potrafili się dostroić ani Wilczek, ani Latocha. Dodać jeszcze trzeba, że Lentner grał bez większego animuszu i tylko od czasu do czasu decydował się na nieco szybsze rajdy. Obrona Górnika przypominała… ser szwajcarski. Najgorszym zawodnikiem w tej formacji był bezsprzecznie Kuchta.

Niemcy przyjechali do Zabrza bez zapasowego bramkarza, z jednym rezerwowym zawodnikiem. Nadarzyło im się bardzo mało okazji, ale potrafili wszystkie wykorzystać. Na wysokości zadania stanął w drużynie gości przede wszystkim kadrowicz Ulsass, podobać się też mogli obaj skrzydłowi, tym bardziej że ani Broja, ani Strączek nie potrafili im w dostatecznej mierze uprzykrzyć życia. Lewy pomocnik Dulz jak oczka w głowie pilnował Musiałka, który mimo to kilkakrotnie zdołał w imponującym stylu zmylić swego anioła stróża. Prócz Dulza należy wyróżnić rosłego stopera Baesego, który wygrywał większość pojedynków o górne piłki.

Ogólnie rzecz traktując, oglądaliśmy typowo niemiecki futbol, oparty na należytym przygotowaniu kondycyjnym, pozbawiony jednak finezji oraz technicznych tricków. Nie ulega wątpliwości, że piłkarze Górnika, grający na normalnym poziomie, nie mieliby najmniejszych trudności z odesłaniem gości do domu z kilkubramkowym bagażem. Do niezwykle miernego widowiska dostroił się sędzia, myląc się w ocenie gry faul i nie korzystając z sygnalizacji asystentów na liniach.

Karol Weiesberg, Sport nr 84 (2701), Poniedziałek, 18 lipca 1966 r.