17.09.1986 - RSC Anderlecht - Górnik Zabrze 2:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
17 września 1986 (środa), godzina 20:00
PEMK 1986/87, 1/16 finału
RSC Anderlecht 2:0 (2:0) Górnik Zabrze Bruksela, Stade Constant Vanden Stock
Sędzia: Carlos Valente (Setúbal, Portugalia)
Widzów: ok. 10 000
HerbRSCAnderlecht.gif Herb.gif
Guðjohnsen 20
Scifo 37 k
1:0
2:0
Lozano 84 Yellow card.gif Iwan 38

Jacky Munaron
Adri van Tiggelen
Georges Grün
Guido Swinnen
Enzo Scifo
Lozano
Pier Janssen
Stéphane Demol
Henrik Andersen
N’Goy Eugène Kabongo (70 Luc Nilis)
Arnór Guðjohnsen
SKŁADY (1-4-4-2)
Józef Wandzik
Jacek Grembocki
Józef Dankowski
Marek Piotrowicz
Marek Kostrzewa
Marek Majka
Waldemar Matysik
Werner Leśnik
Jan Urban
Andrzej Pałasz
Andrzej Iwan
Trener: Arie Haan Trener: Lesław Ćmikiewicz

Dodatkowe informacje

Bilet meczowy
  • Według innego źródła pierwsza bramka padła w 27. minucie meczu.

Relacja

Sport

Pucharowa potyczka Górnika z Anderlechtem tuż po ogłoszeniu wyników losowania została okrzyknięta klubowym rewanżem za eliminacje MŚ, których to Polska mierzyła się właśnie m.in. z Belgią. Mistrz Polski kontra mistrz Belgii. Po raz kolejny los okazał się być nieszczęśliwym. Po dwumeczu z Bayernem w poprzednim sezonie teraz znowu trafił się przeciwnik z najwyższej półki. 19-krotny wtedy mistrz Belgii, dwukrotny tryumfator PZP oraz dwukrotny zdobywca Superpucharu Europy.

Mecz na Astrid Park rozpoczął się dokładnie o 20:00. Pięciu obrońców: Grembocki, Dankowski, Kostrzewa, Leśnik i Piotrowicz, wspomaganych przez Matysika, miało w pierwszych minutach powstrzymać falowe ataki gospodarzy. I rzeczywiście pod bramką Józefa Wandzika nie dochodziło raczej do gorących spięć, nie licząc gola (ze spalonego) nie uznanego przez pana Da Silvę w 2 minucie i pięciu rzutów rożnych. Defensywa zabrzan grała uważnie, dokładnie, rzadko wpuszczając rywali na swoje pole karne. Nieco gorzej było z przejściem do kontrataku. Jako pierwszy zdecydował się na rajd w okolice bramki Munarona Marek Kostrzewa w 10 minucie. Później próbował szczęścia Andrzej Pałasz, ale jego podanie do wybiegającego na dobrą pozycję strzelecką Andrzeja Iwana zostało zablokowane. Odnotowaliśmy jeszcze dość anemiczny strzał Piotrowicza i po chwili znowu Polacy zostali zepchnięci do obrony…

Pozornie jednak Wandzikowi nie groziło specjalne niebezpieczeństwo. Napastnicy fiołków rzadko strzelali, starając się raczej rozmontować defensywę Górnika metodą stu podań. W 25 minucie Scifo wyłamał się z tej niepisanej reguły, ale nie udało mu się pokonać bramkarza zabrzan. Tymczasem mistrzowie Polski jakby uspokojeni faktem, że tak długo utrzymuje się wynik 0-0, zapomnieli niespodziewanie o podstawowych zasadach dyscypliny taktycznej. Pogubili się, popełnili kilka prostych błędów. Scifo z łatwością przedarł się prawą stroną, dośrodkował do nie pilnowanego partnera, nastąpił strzał, rykoszet od nogi Gudjohnssona i 1-0 dla faworytów.

Coraz częściej, dzięki zagraniom duetu Lozano – Scifo Belgowie osiągali przewagę liczebną w pobliżu linii 16. Zwłaszcza Lozano dawał się we znaki górnikom, świetnie dryblował, podawał, był inicjatorem większości ataków.

Skromnym przerywnikiem popisu gospodarzy była akcja Pałasza w 33. minucie. Cóż z tego, nikt nie zdążył żeby przejąć dośrodkowanie. Nie wyglądało to wszystko zbyt różowo, tym bardziej, że w 38. minucie za faul Leśnika na Kabongo sędzia podyktował karnego. Jeszcze liczyliśmy na jakiś ekwilibrystyczny wyczyn Wandzika, ale Scifo był bezwzględny. Z zimną krwią zmylił naszego golkipera i piłka ugrzęzła w siatce.

Zrobiło się 2-0 dla Anderlechtu, w dodatku nic nie wskazywało, że przebieg meczu może się zmienić na korzyść zabrzan. Wręcz przeciwnie, pod koniec pierwszej połowy gospodarze mogli z powodzeniem podwyższyć rezultat. W 43. minucie główka Gudjohnssona minimalnie minęła cel. Pecha miał również w 45 min. Van Tiggelen…

Po przerwie górnikom nie pozostało nic innego jak starać się strzelić przynajmniej jednego gola. Chcieć i móc to jednak dwie różne sprawy. Belgowie przewyższali gości niemal w każdym elemencie sztuki piłkarskiej. Lepiej panowali nad piłką, byli szybsi, bardziej zdecydowani itp.

Wszystkie próby przejścia do ataku większą liczbą zawodników kończyły się z reguły tak samo – niebezpieczną kontrą Anderlechtu. W 53 min. świetny Lozano długo nie mógł zrozumieć dlaczego Kabongo nie strzelił z dwóch metrów do pustej bramki (tę sytuację wypracował Lozano).

A piłkarze Górnika ciągle nie potrafili ani indywidualnie, ani przy pomocy długich podań zagrozić Munaronowi. Cień szansy zarysował się w 68 minucie, kiedy to Urban i Majka usiłowali wyłuskać piłkę w zamieszaniu podbramkowym. Bez powodzenia. W 77 minucie dał znać o sobie Andrzej Iwan strzałem z 30 metrów, który na pewno zasługiwał na replay. Munaron wybił piłkę ponad poprzeczkę.

Przegrać z Anderlechtem na jego „placu” 0-2 to żaden wstyd, ba można nawet takie rozstrzygnięcie uważać za honorowe, w dodatku nie wykluczające możliwości odrobienia strat i awansu do II rundy. Gorzej było jednak z postawą moich młodszych kolegów. W przedmeczowym wydawnictwie, jak się później okazało, trochę na wyrost, powiedziałem, że Górnik jest zaliczany do europejskiej czołówki, sklasyfikowałem go nawet na miejscu 5-6. Przeliczyłem się – pisał po meczu, na łamach Sportu, świetnie znający zarówno drużynę Górnika, jak i Anderlechtu Włodzimierz Lubański.

Sport z 11.07.1986 r.

Sport z 16.09.1986 r.

Sport z 18.09.1986 r.

Sport z 19.09.1986 r.