18.08.1968 - Ruch Chorzów - Górnik Zabrze 0:3

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
18 sierpnia 1968 {niedziela), godzina 16:30
1. liga 1968/69, 2. kolejka
Ruch Chorzów 0:3 (0:0) Górnik Zabrze Chorzów - stadion Ruchu
Sędzia: Stanisław Różyński (Warszawa)
Widzów: 35 000
HerbRuchChorzow.gif Herb.gif
0:1
0:2
0:3
Lubański 55
Szołtysik 57
Lubański 81

Henryk Pietrek (65 Józef Klimczok)
Antoni Piechniczek
Jan Rudnow
Józef Janduda
BernardBem
Zygmunt Maszczyk
Bronisław Bula
Józef Bon
Eugeniusz Kulik
Józef Gomoluch
Edward Biernacki
SKŁADY
Jan Gomola
Rainer Kuchta
Stefan Florenski
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Erwin Wilczek
Alfred Olek
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Jerzy Musiałek
Trener: Teodor Wieczorek Trener: Géza Kalocsay



Spotkanie ligowe nr 27 (derby nr 40) – 18 sierpnia 1968 (niedziela, godz. 16.30)

Ruch Chorzów 0:3 (0:0) Górnik Zabrze

4 gwiazdki „Sportu”

Skład i noty Ruchu wg „Sportu”:

Henryk Pietrek 1 (65. Józef Klimczok – nie klas.), Antoni Piechniczek 3, Jan Rudnow 2, Józef Janduda 2,5, Bernard Bem 2,5, Zygmunt Maszczyk 2, Bronisław Bula 1,5, Józef Bon 1,5, Eugeniusz Kulik 1,5, Józef Gomoluch 3, Edward Biernacki 2

Skład i noty Górnika wg „Sportu”:

Jan Gomola 3,5, Rainer Kuchta 3,5, Stefan Florenski 3, Stanisław Oślizło 4, Henryk Latocha 3, Alojzy Deja 3,5, Erwin Wilczek 4, Alfred Olek 2,5, Zygfryd Szołtysik 4, Włodzimierz Lubański 3,5, Jerzy Musiałek 2,5

Bilet meczowy.

Jakby derbowych emocji było jeszcze mało, Ruch i Górnik spotkali się już w 2. kolejce nowego sezonu. Dla zabrzan, przebywających latem na tournée w Ameryce było to jednak dopiero pierwsze spotkanie. W Polsce pojawili się bowiem na dwa dni przed meczem i prosto z lotniska pojechali do ośrodka PTTK w Chorzowie na zgrupowanie przedmeczowe. Prezes klubu, mgr inż. Eryk Wyra zapewniał jednak, że chłopcy przyswoili sobie wiele południowoamerykańskich sztuczek i trików techników, wzbogacili repertuar podań nie osłabiając przy tym siły uderzeniowej napadu . Entuzjaści piłkarstwa w Polsce oczekiwali więc z niecierpliwością występu opromienionych sławą zwycięstw w krajach zamorskich górników. A że przeciwnikiem ich miał być Ruch, napięcie było tym większe. Obie drużyny miały w końcu do wyrównania rachunki z poprzedniego sezonu. Poza tym, Mistrz Polski źle rozpoczął sezon, przegrywając wysoko z Polonią Bytom 2:4 (0:1). Rehabilitacja na oczach własnej widowni była więc dla nich dodatkowym bodźcem do poprawy formy.

Prezes Górnika Zabrze rzeczywiście nie kłamał. Zdobywca Pucharu Polski powrócił z Ameryki faktycznie w „mistrzowskiej” formie. Być może wynik 3:0 z Ruchem był krzywdzący dla obrońcy tytułu, nie ulegało jednak wątpliwości, że zwycięstwo przypadło drużynie dojrzalszej i dysponującej bogatszym, bardziej urozmaiconym repertuarem środków technicznych. O wrażeniu, jakie wywołał Górnik najlepiej świadczyły brawa, jakie otrzymał na zakończenie spotkania.

Niebiescy wystąpili bez Eugeniusza Fabera i Edwarda Hermana. Brak tych zawodników wywarł ujemny, a może i nawet decydujący wpływ na końcowy wynik pojedynku. Gospodarze niemal przez godzinę atakowali non stop. Wydawało się, że ich masowe, falowe ataki zamęczą przeciwnika. Nic z tych rzeczy, a nie stało się tak z dwóch zasadniczych powodów, po pierwsze w szeregach gospodarzy brakowało skutecznych strzelców, a po drugie postawa defensywy zabrzan, dowodzonej przez Stanisława Oślizłę, była bez zarzutu. Inna sprawa, że mimo to, Ruch mógł do przerwy prowadzić dwiema bramkami. Że tak się nie stało, to rezultat nieudolności strzeleckiej Józefa Bona, który nie potrafił skierować piłki do bramki z odległości 2, 3 metrów oraz doskonałej interwencji Jana Gomoli po akcji Józefa Gomolucha. Mimo bezbramkowego rezultatu do przerwy liczni zwolennicy chorzowian oraz zawodnicy gospodarzy nie stracili nadziel. W drugiej części spotkania przystąpili do dalszej ofensywy. Niewykorzystane szanse jednak się zemściły.

Jak należy strzelać zademonstrowali natomiast górnicy. W 55 minucie po sprytnym podaniu piłki przez Zygfryda Szołtysika, Włodzimierz Lubański strzelił celnie z ostrego kąta. Henryk Pietrek interweniował nieporadnie i goście niespodziewanie objęli prowadzenie. - Jeszcze nic straconego! - myśleli kibice Ruchu, ale zabrzanie poszli za ciosem. Błyskawiczna wymiana piłek w pełnym biegu i Szołtysik ulokował piłkę po raz drugi w siatce. Mecz był praktycznie rozstrzygnięty. Ruch próbował jeszcze atakować, robił to jednak dość chaotycznie, bez przekonania. Natomiast podopieczni trenera Kalocsay grali pewnie i swobodnie demonstrowali akcje na wysokim poziomie. Padła jeszcze jedna bramka. Erwin Wilczek rozegrał mądrze akcje na lewej flance i podał nisko do środka, gdzie Lubański strzałem skierował piłkę na bramkę, a Józef Klimczok nadspodziewanie łatwo skapitulował.

W zespole zwycięzców po raz kolejny świetnie zaprezentowała się linia defensywy, z Oślizłą na czele. W środku dobrze zaczął spotkanie Wilczek, ale później jakby osłabł, by w końcówce znów zaprezentować dojrzałość taktyczną. Pożyteczni byli również dwaj pozostali pomocnicy, a w szczególności wszędobylski Alfred Olek. Najlepszym piłkarzem na boisku był jednak bez wątpienia Szołtysik. Każde jego dojście do piłki stanowiło zapowiedź nieszablonowego zagrania. Lubański dopiero w drugiej połowie nabrał wigoru i świetnie współpracował z „Małym”. Dobrym uzupełnieniem tego doborowego duetu był Jerzy Musiałek. W Ruchu z kolei, najbardziej negatywnie wyróżnił się Pietrek. Jego dwie nieudane interwencje wywarły duży wpływ na losy pojedynku. W obronie dobrze zaprezentował się jedynie Jan Rudnow. Jego interwencje były pewne i skuteczne. W końcówce trochę jednak opadł z sił. W pomocy wartościowym piłkarzem był tylko Bronisław Buła. Gorzej było natomiast z atakiem, był w nim tylko jeden napastnik z prawdziwego zdarzenia, szybki i energiczny Gomoluch.

Niestety do poziomu meczu nie dostroił się arbiter. Trudno posądzić go o stronniczości, ale pozwalał sobie na zbyt wiele. Prowadził zawody zbyt liberalnie, tolerując złośliwe faule.