19.04.1997 - Górnik Zabrze - Sokół Tychy 6:0

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
19 kwietnia 1997 (sobota), godzina 17:00
1. liga 1996/97, 26. kolejka
Górnik Zabrze 6:0 (2:0) Sokół Tychy Zabrze, stadion Górnika
Sędzia: Stanisław Żyjewski (Leszno)
Widzów: 3 205
Herb.gif
Kuźba 10 g
Lekki 35 g
Dźwigała 48
Kampka 52
Kampka 72
Rocki 88
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
6:0
Rocki Yellow card.gif Matore, Zajdler
(1-3-4-3)
Dariusz Klytta
Rafał Kocyba
Grzegorz Lekki
Marek Piotrowicz
Tomasz Hajto
Dariusz Dźwigała
Grzegorz Bonk (66 Maciej Krzętowski)
Mieczysław Agafon (77 Arkadiusz Matejko)
Marek Szemoński (46 Piotr Rocki)
Marcin Kuźba
Arkadiusz Kampka
SKŁADY (1-4-4-2)
Rafał Nowaczyk
Dariusz Fornalak
Janusz Nawrocki
Prince Matore
Leszek Przybył
Dawid Banaś (52 Daniel Michałków)
Jacek Zajdler
Artur Toporek
Sławomir Szczepaniak
Dariusz Dąbrowski (72 Felix Antonio)
Kamil Skiba
Trener: Henryk Apostel Trener: Jerzy Wyrobek

Dodatkowe informacje

Błąd przy generowaniu miniatury: Brak pliku
Bilet meczowy.
  • Według innego źródła widzów 4 800.

Relacja

Sport

W 59 minucie Dariusz Dąbrowski lekko pchnął piłkę w kierunku bramki Klytty. Ten się schylił i wziął piłkę do ręki. Był to jedyny celny strzał (?) oddany na bramkę Górnika.

Tuż przed rozpoczęciem wiosennej rundy spotkań, Górnik grał sparingowy mecz z „silnym” jeszcze wówczas Sokołem. Zabrzanie wygrali bez problemu 4-0. Jeżeli tamto spotkanie było łatwym sparingiem, to doprawdy trudno znaleźć określenie na to, co działo się na boisku w sobotę.

Obie drużyny dzieliła prawdziwa przepaść. Dokładnie taka, jaka powinna dzielić zawodowców z pierwszej ligi i amatorów z ligi okręgowej, gdzie jeszcze kilka tygodni temu występowała większość tyskich piłkarzy.

Jak to się stało, że tyszanie przegrali dwa poprzednie mecze tylko jedną bramką? Z drugiej strony co może się stać, kiedy Sokołowi przyjdzie grać z Legią, Widzewem…

Jedynymi argumentami tyszan są ogromne chęci i ambicja. Tyle, że w sobotnie popołudnie, te same argumenty, plus piłkarskie umiejętności i ogranie, były również atutem gospodarzy. Po porażce w fatalnym stylu z ŁKS, Górnik bardzo chciał wygrać w efektownym stylu. Warzecha oglądał mecz z trybun, a Gorszkow, Gruszka i Rocki z ławki rezerwowych. Ci piłkarze, którzy wyszli na boisko, mieli jak najszybciej strzelić bramkę. Realizacja tego planu zaczęła się równo z pierwszym gwizdkiem sędziego. Nie było żadnej taryfy ulgowej. Górnik grał bardzo agresywnie i tylko do przodu. Od chwili rozpoczęcia meczu do jego wznowienia po bramce strzelonej przez Kuźbę, piłka nawet raz nie przeszła na połowę Górnika. Jak padł gol? Rzut wolny wykonywał Hajto i sprytnie zagrał piłkę na prawą stronę do Dźwigały. Ten niemal z linii końcowej zacentrował ją na pole karne, a Kuźba głową strzelił gola. Zabrzanie chyba za bardzo chcieli strzelić szybko drugą, przesądzającą wynik meczu bramkę. Może przez to atakowali często chaotycznie, głównie środkiem boiska. Mimo to, groźnie pod bramką Nowaczyka było średnio co dwie, trzy minuty. Odnotowanie wszystkich sytuacji bramkowych (ponad dwadzieścia) mijałoby się z celem, stąd oprócz bramek ładny strzał Agafona z 20 metrów, wybity przez Nowaczyka na rzut rożny. Z resztą po podaniu Agafona, w 35 min. gola głową strzelił Lekki.

Sam na sam z Nowaczykiem był jeszcze Hajto i Szemoński, dwa ładne strzały oddał Dźwigała. Jednak najbardziej podobali się w Górniku Bonk i Kocyba, który z powodzeniem zastąpił w obronie Gorszkowa.

Po przerwie Górnik bardzo szybko zadał dwa kolejne ciosy i były to dwie najładniejsze bramki meczu. W 48 min. Bonk wycofał piłkę Dźwigale, który technicznym strzałem z osiemnastu metrów (w „okienko”) pokonał Nowaczyka. Niespełna dwie minuty później rajd lewą stroną przeprowadził Agafon, zacentrował piłkę na pole karne, gdzie Kampka strzałem „z powietrza” umieścił ją pod poprzeczką. Było 4-0 i obraz gry się nie zmieniał. Z jednym wyjątkiem. Determinację zabrzan zastąpił większy spokój w rozgrywaniu piłki. W związku z tym tempo gry spadło, a sytuacji podbramkowych było nieco mniej. Górnik strzelił jeszcze dwie bramki. W 73 min. Kuźba bardzo ładnym, crossowym podaniem obsłużył Kampkę. Kapitan Górnika znalazł się sam na sam z bramkarzem i strzałem po ziemi pokonał go w tym meczu po raz drugi. Szósty gol padł po podaniu bardzo ofensywnie grającego Kocyby i strzale Rockiego.

Arkadiusz KAMPKA: - Bardzo chcieliśmy strzelić bramkę. Jedną, potem drugą, żeby nie było żadnych wątpliwości. Stąd trochę chaosu na początku meczu. Widać było, że Sokół odstaje, dlatego zagraliśmy pressingiem, bardzo agresywnie. To musiało przynieść efekty. Nawet biorąc pod uwagę klasę rywala, pokazaliśmy chyba dzisiaj, że potrafimy grać w piłkę.

Jerzy WYROBEK: - Gratuluję Górnikowi. Dawno nie widziałem zabrzan tak dobrze grających, nawet biorąc pod uwagę okoliczności i naszą sytuację personalną. Na tle Lecha i Wisły, Górnik zaprezentował się świetnie, od pierwszej minuty wiedział czego chce i swe plany realizował. Moim piłkarzom dziękuję za serce i walkę. Jest to dla nich frajda i zaszczyt. Wielu będzie mogło powiedzieć „grałem na stadionie Górnika.”

Henryk APOSTEL: - Cieszą 3 punkty. Sześć bramek to bardzo dużo, obojętnie z kim się gra. Skuteczność była i jest naszą bolączką, również po tym meczu, choć już było zdecydowanie lepiej. Przed meczem powiedziałem, że jeżeli nie daj Boże byłby remis, wówczas wszyscy powinniśmy zawiesić buty na kołkach.

Dariusz Czernik, Sport, nr 77 z 21 kwietnia 1997r.