19.08.1995 - Górnik Zabrze - Widzew Łódź 1:1
19 sierpnia 1995 (sobota), godzina 18:00 1. liga 1995/96, 3. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:1 (0:1) | Widzew Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Mirosław Milewski (Warszawa) Widzów: 4 886 |
Kuźba 84 |
0:1 1:1 |
Koniarek 35 k | ||
Koniarek, Szymkowiak | ||||
(1-3-5-2) Dariusz Klytta Grzegorz Dziuk Maciej Krzętowski Jarosław Zadylak Tomasz Hajto (69 Andrzej Orzeszek) Piotr Jegor (24 Leszek Kraczkiewicz) Dariusz Koseła Mieczysław Agafon Arkadiusz Kubik Marek Szemoński (69 Marcin Kuźba) Arkadiusz Kampka |
SKŁADY | (1-3-5-2) Andrzej Woźniak Marek Bajor Tomasz Łapiński Daniel Bogusz Mirosław Szymkowiak (88 Dariusz Podolski) Zbigniew Wyciszkiewicz Ryszard Czerwiec Paweł Miąszkiewicz (64 Andrzej Michalczuk) Piotr Szarpak Rafał Siadaczka Marek Koniarek (70 Bogdan Pikuta) | ||
Trener: Adam Michalski | Trener: Franciszek Smuda |
Relacja
Sport
Super Klytta
Wielu kibiców nie ukrywało przed meczem, że na stadion Górnika sprowadziła ich osoba Andrzeja Woźniaka, bohatera środowego meczu z Paryża. Tymczasem największe brawa zebrał młodszy i zdecydowanie mniej doświadczony Dariusz Klytta. „Wiecznie drugi”, początkowo po Bębnie, ostatnio po Kłaku (w piątek wyjechał z Zabrza), Klytta rozegrał kapitalne spotkanie, broniąc SIEDEM sytuacji sam na sam z piłkarzami Widzewa! Co więcej, Klytta wyczuł również intencje strzelającego rzut karny Marka Koniarka. Gdyby ten strzelił nieco lżej, piłka z pewnością znalazłaby się w rękach bramkarza.
Był to dobry, momentami bardzo dobry mecz. Piłkarsko lepsi z pewnością byli goście, którzy już po pierwszej połowie mogli i powinni prowadzić dwiema, trzema bramkami. Dlaczego ich nie zdobyli, pozostanie ich tajemnicą. Przy całym szacunku dla Klytty, klasowy zespół, a za taki w naszej lidze uchodzi Widzew, z tylu sytuacji przynajmniej dwie powinien wykorzystać. Górnik przedstawił natomiast drużynie gości niesamowitą ambicję, walkę o każdy metr boiska. Głównie za to oraz za upór w dążeniu do wyrównania, zabrzańska, bardzo wybredna publiczność żegnała piłkarzy rzęsistymi brawami.
Pierwsze trzy groźne sytuacje stworzyli gospodarze. W trzeciej minucie Koseła mając przed sobą tylko Woźniaka strzelił minimalnie obok słupka. Chwilę potem dwukrotnie strzelał Kampka, jednak Woźniak, bez problemu wyłapał jego uderzenia. Po dwudziestu minutach lekkiej przewagi Górnika do głosu doszli goście. Zaczął Koniarek, będący sam na sam z Klyttą. Bramkarz obronił, a dobitka łodzianina trafiła w słupek. Widzew grał z polotem, szybko, widowiskowo i bardzo nieskutecznie. Już do końca tej części gry poczynania Górnika ograniczały się do przeszkadzania. Jeżeli te nie zdawały egzaminu, w bramce stał Klytta. Wygrał trzy pojedynki z Koniarkiem, trzy z Czerwcem i jeden z Łapińskim, który w Zabrzu zagrał zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Bramkarza Górnika udało się pokonać tylko raz. W 36 minucie Koseła faulował w polu karnym Miąszkiewicza, a gola zdobył Koniarek.
Po przerwie obraz gry był podobny, jednak z każdą minutą rosła determinacja zabrzan. Lepszy, pewny swego Widzew chyba nieco odpuścił, gospodarze zaś włożyli w ostatnie 25 minut wszystko, na co było ich tego dnia stać. Sytuacji bramkowych nie było wiele, jednak akcje zabrzan kończyły się coraz bliżej bramki Woźniaka. W 70 minucie trener Michalski dokonał dwóch zmian. O ile wpuszczenie Orzeszka na pozycję prawego pomocnika wzbudziło pewne zdziwienie, to wzmocnienie ataku osiemnastoletnim Marcinem Kuźbą okazało się strzałem w dziesiątkę. Ten wychowanek Gwarka Zabrze zagrał trzeci mecz w lidze. W 73 minucie sprytną „główką” zmusił Woźniaka do największego wysiłku. Jedenaście minut później zdobył pierwszą bramkę w ekstraklasie. Na pole karne centrował Kraczkiewicz, Kampka odegrał piłkę Kuźbie, a ten po przyjęciu jej na pierś, strzałem między nogami obrońców Widzewa trafił do siatki. Goście stracili dwa punkty na własne życzenie, Górnik zdobył jeden dzięki rzadko oglądanej determinacji w grze. No i był jeszcze Klytta…
Mecz na głosy
Franciszek Smuda: - Przykro wracać do Łodzi po takim meczu. Byliśmy zespołem lepszym, szczególnie w pierwszej połowie stworzyliśmy całe mnóstwo sytuacji bramkowych. Fatalna była tylko skuteczność, bo gra moich piłkarzy mogła chyba przypaść do gustu.
Adam Michalski: - Nie byliśmy chłopcami do bicia i nie była tak, że tylko Widzew stwarzał sytuacje bramkowe. Nasze nie były tak klarowne, jednak kilka razy piłka minimalnie mijała słupek, czy poprzeczkę. Z wyniku jestem zadowolony, w końcu Widzew to obecnie bardziej uznana firma od nas.
Dariusz Czernik, Sport nr 160 z 21 sierpnia 1995 r.