21.03.1998 - Górnik Zabrze - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 1:0
21 marca 1998 (sobota), godzina 16:00 1. liga 1997/98, 20. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (0:0) | KSZO Ostrowiec Świętokrzyski | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Grzegorz Kasperkowicz (Poznań) Widzów: 3 249 |
Wiśniewski 68 | 1:0 | |||
(1-4-4-2) Andrzej Bledzewski Łukasz Gorszkow Dariusz Koseła Grzegorz Lekki Rafał Kocyba Robert Wilk (25 Piotr Gruszka) Dariusz Dźwigała Marcin Kuźba Kamil Kosowski (75 Andrzej Orzeszek) Tomasz Sobczak (46 Jacek Wiśniewski) Arkadiusz Kampka |
SKŁADY | (1-3-5-2) Janusz Jojko Mariusz Jop Benedykt Nocoń Zbigniew Wachowicz Tadeusz Krawiec Marek Graba Piotr Stokowiec (46 Robert Cieciura) Mirosław Budka Dariusz Solnica (70 Paweł Kaczorowski) Tomasz Żelazowski (70 Arkadiusz Bilski) Dariusz Brytan | ||
Trener: Jan Żurek | Trener: Adam Topolski |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów niecałe 5 000.
Relacje
Sport
Lepiej późno niż wcale
"Mam cztery kilo nadwagi, jestem ciężki jak słonik, ale jak się strzela, to waga ucieka" - już po zejściu z murawy zapewniał strzelec zwycięskiej bramki dla gospodarzy, Jacek Wiśniewski, który w 68 min wykorzystał „prezent" otrzymany od Kosowskiego. Po wrzutce z lewej strony bez zastanawiania się i zbędnej dywagacji zamierzył się na bramkę Jojki, nie dając mu większych szans na obronę.
Zresztą kilka minut wcześniej już i tak pachniało golem dla zabrzan. W 51 minucie Kampka, znajdując się sam na sam z Jojką, musiał uznać wyższość golkipera gości. Minutę później na przeszkodzie aktywnemu Kosowskiemu stanęła poprzeczka. W 64 min wspomnianemu już Kamilowi Kosowskiemu w realizacji celu przeszkodził obrońca gości, przytomnie wybijając piłkę na róg. W 79 min, kiedy Górnik już prowadził, duet Kampka - Kuźba, próbując przypieczętować zwycięstwo gospodarzy, nie zdołał przemienić swych zamiarów na czyny, bo Jojko po raz kolejny w dobrym stylu pokazał, na co go stać.
Nawet w tak trudnych warunkach, z jakimi w sobotę wszyscy (chyba nie tylko w Zabrzu) mieli do czynienia - obfite opady śniegu zasypały nie tylko murawę, ale i wszystko wokół. Na boisku nie było widać linii, ani nawet koloru włosów poszczególnych zawodników. Zaś białą piłkę zastąpiono pomarańczową dopiero w 35 minucie. Mimo wszystko zbyt późno, ale podobno lepiej późno niż wcale, jak mówi przysłowie. Co zresztą odnieść można w tym meczu nie tylko do piłki, lecz i do zdobytej przez zabrzan bramki. Bowiem, aby ją strzelić, naharować się wcześniej musieli co niemiara. I gdyby w tym spotkaniu padł remis, to żadna ze stron nie byłaby aż tak bardzo pokrzywdzona.
KSZO wprawdzie przegrało, ale szukając szczęścia w nielicznych kontrach również wypracowało kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Jednak ani Solnica (14 i 64 min), ani Stokowiec (16 min), ani Budka (60 min) nie okazali się dostatecznie skuteczni. A to przecież w ostatecznym rozrachunku liczy się przede wszystkim.
Jacek WIŚNIEWSKI: - Idealnie uderzyłem i nie pomogło, że Jojko jest dobrym bramkarzem. Jest to mój pierwszy gol w ekstraklasie i dedykuję go mojej żonie Dorocie, bo jesteśmy akurat dwa miesiące po ślubie. Ten mecz chcieliśmy przede wszystkim wygrać. Remis u siebie przed własną publicznością byłby porażką.
Piotr STOKOWIEC: - Przyjechaliśmy, żeby wygrać, a przynajmniej zachować twarz. Niestety, nie udało się nam ani jedno, ani drugie. Zabrakło nam przede wszystkim szczęścia. Chociażby ta bramka dla Górnika. Wchodzi zawodnik, kiksuje i potem niespodziewanie wykonuje strzał życia.
Adam TOPOLSKI: - Nie będę się rozwodził nad tym spotkaniem. Powiem krótko. Moja drużyna pokazała, że potrafi grać w piłkę. Niestety, nie umiemy ustrzec się błędów po stałych fragmentach gry i to jest nieodpowiedzialne. Szkoda straconej bramki, ponieważ stworzyliśmy także dwie sytuacje, w których mogliśmy zdobyć gole. Dziękuję zawodnikom za włożony wysiłek, bo moja drużyna mimo wszystko rozegrała jedno z lepszych spotkań.
Jan ŻUREK: - Bardzo obawialiśmy się tego meczu i to nie tylko ze względów sportowych. KSZO było na dole tabeli, ale wszyscy wiemy, że takie mecze są bardzo ciężkie. Poza tym straciłem przecież trzech zawodników w meczu z ŁKS. Cieszy mnie to, że wygraliśmy. To jest najważniejsze. Dziękuję chłopakom za walkę.
Barbara Wystyrk, Sport nr 56 z 23 marca 1998