21.06.1997 - Górnik Zabrze - GKS Katowice 3:1
21 czerwca 1997 (sobota), godzina 20:00 1. liga 1996/97, 32. kolejka |
Górnik Zabrze | 3:1 (1:0) | GKS Katowice | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Andrzej Kobierski (Kielce) Widzów: 4 707 |
Kuźba 9 Hajto 77 Kuźba 89 |
1:0 1:1 2:1 3:1 |
Furtok 50 | ||
Piotrowicz, Dźwigała | ||||
(1-3-5-2) Dariusz Klytta Łukasz Gorszkow Marek Piotrowicz Grzegorz Lekki Piotr Gruszka Tomasz Hajto Dariusz Dźwigała Arkadiusz Kampka (66 Grzegorz Bonk) Kamil Kosowski (56 Piotr Rocki) Marcin Kuźba Marek Szemoński (62 Andrzej Orzeszek) |
SKŁADY | (1-4-4-2) Janusz Jojko Tomasz Owczarek Mirosław Widuch Paweł Pęczak Artur Adamus Bartosz Karwan (40 Mariusz Muszalik) Adam Ledwoń Sławomir Wojciechowski Adam Bała Arkadiusz Szczygieł (46 Jan Furtok) Adam Kucz | ||
Trener: Henryk Apostel | Trener: Piotr Piekarczyk |
Dodatkowe informacje
- Według innych źródeł widzów 6 000.
- Bramka Marcina Kuźby z 9. minuty była jubileuszowym trafieniem nr 1200 w najwyższej klasie rozgrywkowej na własnym boisku.
Relacje
Sport
"Bolek" na kolanach
Jeden rzut oka na statystykę tego meczu i już wiadomo, że widmo degradacji podziałało na piłkarzy Górnika na tyle mobilizująco, że ich wyżej notowani rywale niewiele mieli do powiedzenia. Gospodarze atakowali z pasją od pierwszej do ostatniej minuty, co stworzyło świetne widowisko i w efekcie zapewniło im pozostanie w ekstraklasie.
Już w 9 minucie piłka trafiła na pole karne GKS, gdzie - wydawało się - mógł ją wybić Adamus. Zawahał się jednak, z bramki wyszedł Jojko, a całe zamieszanie wykorzystał Kuźba, który minął bramkarza gości i bez problemu umieścił piłkę w siatce. Na tym trafieniu miejscowi nie poprzestali. GKS często był w opałach głównie za sprawą najaktywniejszego w pierwszej połowie Dźwigały. Zawodnik ten raz po raz próbował szczęścia uderzeniami z dystansu i dopóki miał pełny zasób sił, dopóty były one bardzo groźne. W 15 min jego strzał pod poprzeczkę Jojko zdołał wybić na rzut rożny, a 3 min później bramkarzowi GKS pomógł także jeden z obrońców. Goście pierwszy raz zagrozili bramce Klytty w 20 min, kiedy piłka, po uderzeniu Ledwonia z wolnego trafiła w boczną siatkę. Chwilę później, jeden z nielicznych błędów defensywy Górnika, omal nie wykorzystał Kucz, ale z ostrego kąta nie zdołał pokonać bramkarza rywali. Jeszcze w 27 min groźnie z wolnego (tuż nad poprzeczką) strzelał Wojciechowski i na tym emocje pod bramką Górnika w pierwszej połowie się skończyły. Nie można tego było powiedzieć o sytuacji po drugiej stronie boiska. Tu aż do gwizdka obwieszczającego przerwę było bardzo ciekawie. W 28 min znów Dariusz Dźwigała dał o sobie znać mocnym strzałem z rzutu wolnego. Piłka otarła się o nogę Pęczaka i tuż obok słupka opuściła plac gry. Potem jeszcze groźnie strzelali Gruszka i Kampka - pierwszy obok, drugi zaś strzał obroniony został przez Jojkę.
W przerwie trener gości, Piotr Piekarczyk, zdecydował się wprowadzić do gry Jana Furtoka. Minęły zaledwie 4 minuty, gdy doświadczony snajper zniknął w objęciach kolegów po strzeleniu wyrównującego gola. Kucz zagrał na lewo do Bały, ten dośrodkował na „długi" słupek, gdzie czaił się Furtok. Pierwszy celny strzał w tym meczu (jak się potem okazało jedyny!) GKS zakończył się wyrównującym trafieniem. Można się było spodziewać, że od tego momentu katowiczanie zagrają z większą determinacją. Tej jednak nie brakowało tylko zabrzanom, którzy przeprowadzali akcję za akcją godną odnotowania:
- 53 min Dźwigała z dystansu tuż nad poprzeczką,
- 61 min indywidualna akcja Hajty, Jojko z trudem na róg,
- 67 min Orzeszek tuż obok słupka,
- 69 min Kuźba sam na sam, Jojko broni, dobitka w boczną siatkę,
- 73 min Kuźba do Gruszki, ten zablokowany i tylko róg,
- 76 min „przewrotka” Orzeszka nad poprzeczką.
Z tej wyliczanki można się zorientować nie tylko o przewadze Górnika, ale także o zmianach, jakie następowały w zespole gospodarzy pomiędzy 56 a 66 min. Jest to tym bardziej godne odnotowania, że wszyscy trzej rezerwowi (Rocki, Orzeszek, Bonk) wiele wnieśli do gry swego zespołu. Wreszcie trud miejscowych został nagrodzony. W 77 min Dźwigała zagrał na prawo do Hajty, a ten silnym strzałem z narożnika pola karnego zaskoczył Jojkę. Zanim w 89 min Kuźba wykorzystał akcję Bonka i ustalił końcowy wynik, bramkarz GKS dwukrotnie jeszcze popisał się efektownymi i skutecznymi interwencjami broniąc w groźnej sytuacji strzał Orzeszka i wygrywając pojedynek jeden na jeden z Rockim. Efektowna gra, efektowny wynik i Górnik zostaje w pierwszej lidze! Radość gospodarzy była ogromna, a rzecznik prasowy zabrzańskiego klubu, popularny „Bolek” Niesyto, ukląkł po konferencji prasowej za stołem, gdzie prowadzi zawsze spotkanie dziennikarzy z trenerami. Tak sobie obiecał...
Dariusz DŹWIGAŁA: - Graliśmy mecz o wszystko. Sprawę utrzymania w ekstraklasie mogliśmy już rozstrzygnąć w Zamościu, w meczu z Polonią Warszawa. Tam się nie udało, teraz jednak zagraliśmy z wielką wolą zwycięstwa i ostatecznie możemy się cieszyć z pozostania w pierwszej lidze. Dużo pracy włożyłem w ten mecz. Dopóki miałem siły, oddawałem precyzyjne strzały. Potem było już gorzej, ale kosztowało mnie to spotkanie dużo zdrowia. Cała nasza drużyna zagrała dzisiaj naprawdę na dobrym poziomie.
Piotr PIEKARCZYK: - Gratuluję Górnikowi utrzymania w ekstraklasie. Chciałbym też zabrzanom życzyć takiej determinacji w następnym spotkaniu u siebie z Amiką Wronki, z którą rywalizujemy o trzecie miejsce w tabeli. To co zaważyło na sukcesie gospodarzy, to bardzo dobra gra w środku pola. Hajto i Dźwigała grali na wysokim poziomie i praktycznie zabrzanie robili w środku co chcieli. Po zdobyciu wyrównującego gola sądziłem, że złapiemy „wiatr w plecy”, ale stało się odwrotnie.
Henryk APOSTEL: - Jestem szczęśliwy, że mamy trzy punkty i jesteśmy w lidze. Martwi mnie tylko jedna sprawa - żółta kartka dla Piotrowicza, co oznacza, że w ostatnim meczu nie zagra. Piłkarze dali dzisiaj z siebie naprawdę wiele i zadowolony jestem z postawy całego zespołu. Dotyczy to również zmian, jakich dokonałem w drugiej połowie. Przede wszystkim Orzeszek i Bonk spisali się wyśmienicie po wejściu na boisko, ale jak mówię słowa uznania należą się każdemu. Nasi zawodnicy mieli widmo spadku przed oczyma. Powiedziałem im przed spotkaniem, że nie mają nic do stracenia i jeśli są zawodowcami, muszą pokazać swoje walory.
Rafał Zaremba, Sport nr 120, 23 czerwca 1997