21.10.1970 - Göztepe SK - Górnik Zabrze 0:1

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
21 października 1970
Puchar Zdobywców Pucharów 1970/71, 1/8 finału
Göztepe SK 0:1 (0:1) Górnik Zabrze Izmir
Sędzia: Duchamps
Widzów: ok. 25 000
HerbGoztepeSK.gif Herb.gif
0:1 Lubański 28
Ali
Mehmet I
Cudi
Oezer
Nevzat
Ceyhan (Nielssen)
Mehmet II (Halil)
Ertan
Fevzi
Gursel
Mehmet III
SKŁADY Jan Gomola
Jan Wraży (46 Rainer Kuchta)
Jerzy Gorgoń
Stanisław Oślizło
Henryk Latocha
Alojzy Deja
Erwin Wilczek
Hubert Skowronek
Alfred Olek
Włodzimierz Lubański
Władysław Szaryński
Trener: Ferenc Szusza

Relacja

Kronika Górnika Zabrze

Podróż ekipy Górnika Zabrze rejsowym samolotem trwałaby co najmniej 24 godziny. Trzeba by było bowiem nocować w Atenach, względnie Istambule. Na szczęście, dzięki operatywności szefa Oddziału LOT w Katowicach, udało się załatwić lot charterowy do Izmiru, który skrócił czas lotu do 8 godzin. Na środowy mecz, górnicy wylecieli z Pyrzowic w poniedziałek w godzinach rannych. Na lotnisku żegnało górników mnóstwo kibiców. W Turcji panowała wyjątkowo piękna pogoda, temperatura dochodziła do 38 stopni. Z tego względu Göztepe wyznaczyło godzinę rozpoczęcia spotkania na 20.00.

Kiedy samolot znajdował się w powietrzu, otrzymano wiadomość, że UEFA zgodziła się na ... przełożenie meczu. Górnicy bowiem w związku z nawrotem epidemii cholery w Turcji zwrócili się do Europejskiej Unii Piłkarskiej z prośbą o zmianę terminu. Odpowiedź przyszła za późno. Jak się potem okazało, UEFA poinformowała już nawet arbitrów, żeby nie wyjeżdżali do Izmiru. Trudno sobie wyobrazić, ile zabiegów kosztowało odkręcenie tej sytuacji.

Górnicy zamieszkali w komfortowym hotelu "Alzamak". Pierwszego dnia wieczorem zwiedzili stadion "Mithat-Pasza". Przewodnikiem był Władysław Szaryński, który miał okazję grać tam cztery lata wcześniej w reprezentacji młodzieżowej.

Nad Morzem Egejskim nie czekał górników spacerek. Nic z tych rzeczy. Göztepe SK już rok wcześniej kwalifikując się do ćwierćfinałów PEZP, udowodniło swoją wartość. Ażeby wyjechać stamtąd z pozytywnym rezultatem, otwierającym perspektywy na przejście do trzeciej rundy, zabrzanie musieli zagrać znacznie lepiej, niż to czynili w meczach ligowych.

Atmosfera w zespole była jednak napięta. Już wcześniej było wiadomo, że w Izmirze zabraknie Banasia. Po meczu z Albanią zaniemógł Szołtysik. Podczas ostatniego treningu przed wylotem Gomola zderzył się z Wilimem i eks-bytomianin ledwo kuśtykał na boisku. Trener Szusza, będący jednak świetnym taktykiem, był jednak optymistą. W lepszej organizacji gry, dojrzałości strategii upatrywał szanse swojej drużyny. Liczył na powstrzymanie ataków Turków i szukanie rozstrzygnięcia w szybkich kontratakach.

Na Górnika można było jednak liczyć jak na Zawiszy. Zdobywca Pucharu Polski po raz kolejny udowodnił, że w spotkaniach o wielką stawkę, w których w grę wchodzi prestiż polskiego piłkarstwa, nigdy nie zawodzi. Nie zawiódł też w Izmirze w pojedynku z Göztepe. Należały się zabrzanom wielkie brawa. 1:0 otwarło bowiem piękne perspektywy przed spotkaniem rewanżowym, w którym finaliście ostatniej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów wystarczył remis, by znaleźć się znów w elicie najlepszych zespołów Europy.

Bardzo obwiano się o wynik tego spotkania. Po remisie reprezentacji Turcji z NRF w Kolonii apetyty piłkarzy Göztepe poważnie wzrosły. Nie ukrywali oni, że zrobią wszystko, by stać się autorem wielkiej sensacji. Oczywiście brali pod uwagę wszystkie za i przeciw. Zapowiadali, że doping fantastycznej publiczności uskrzydli ich piłkarzy, zmobilizuje do gry w szaleńczym tempie, przed którym Polacy muszą skapitulować.

Zarówno piłkarze zdobywcy Pucharu Turcji jak i ich zwolennicy mocno się przeliczyli. Nie wzięli pod uwagę faktu, że nawet poważnie osłabiony fizycznie i kadrowo Górnik może rozegrać pod względem taktycznym niemal bezbłędną partię. Właśnie dojrzałość piłkarzy Górnika święciła wielki triumf. Szanowanie piłki, dokładna gra w środkowej strefie boiska, wybijanie z uderzenia rozpędzonego przeciwnika - oto atuty jakie na szalę rzucili górnicy.

Trener Ferenc Szusza zdawał sobie sprawę, że bez Banasia, Szołtysika i Wilim nie może prowadzić otwartej gry. Podjął decyzję skopiowania taktyki z Kijowa. Zabrzanie zagrali więc w Izmirze w ustawieniu 1-4-4-2. W bramce Gomola, w obronie Wraży (po przerwie Kuchta), Oślizło, Gorgoń i Latocha, w drugiej linii czwórka: Skowronek, Wilczek, Olek, Deja i w ataku Lubański z Szaryńskim. Specjalne zadanie otrzymał Olek, który był łącznikiem pomiędzy środkową linią i atakiem.

Wiadomo było, że najlepszy plan taktyczny nie zda egzaminu, jeśli nie będzie realizowany konsekwentnie. Piłkarze z Zabrza doskonale opanowali sztukę narzucania przeciwnikowi swojej koncepcji. Tak też uczynili w Izmirze. Na atak Turków odpowiedzieli wolną grą, kontrolowali wszystkie poczynania rywali. Górnicy nie pozwalali Turkom swobodnie rozgrywać piłek, wkraczali w akcje twardo i zdecydowanie. Doskonale spisywała się defensywa. Stanisław Oślizło jak za najlepszych lat "zbierał" na głowę większość górnych piłek i dokładnie adresował do kolegów, a w groźniejszych momentach ekspediował z zagrożonej strefy. Dzielnie walczył Gorgoń. Kilka słabszych momentów miał Wraży, którego w drugiej połowie zastąpił Kuchta.

Oddzielny rozdział w tym spotkaniu stanowił Gomola. W pierwszej połowie zatrudniany rzadko, interweniował w niezbyt groźnych sytuacjach. Kiedy po utracie bramki Turcy rzucili na szalę wszystkie siły, Gomola popisał się kilkoma znakomitymi interwencjami. Szczególnie imponować musiały jego wyjścia do górnych piłek i piąstkowanie.

Druga linia walczyła przez 90 minut z podziwu godnym poświęceniem. Wszyscy prześcigali się w ofiarności. W chwilach naporu Turków wspomagali defensywę. Kiedy do akcji wkraczał wysunięty do przodu duet Lubański - Szaryński, Wilczek i Olek błyskawicznie "przenosili się" pod bramkę gospodarzy. Właśnie z takiej zespołowe akcji padło rozstrzygnięcie. W 22. minucie Szaryński podał piłkę do Olka, tej dojrzał wychodzącego na wolną pozycję Lubańskiego. Włodek mimo asysty Mehmeta i Oezera, który był jego "osobistym" opiekunem, zdecydował się na strzał z odległości 15 metrów. Piłka trafiła pod nogi obrońców i wróciła znów do Lubańskiego. Poprawka była bezbłędna. Piłka wylądowała w samym rogu bramki. Ali, o którym działacze Göztepe SK mówili, że w spotkaniu z Górnikiem zachowa czyste konto, był zrozpaczony.

Bramka jeszcze bardziej skonsolidowała szeregi zabrzan, którzy już do końca pierwszej połowy panowali suwerennie na boisku. Nie kwapili się do forsowania ostrego tempa, uważając słusznie, że dość wysoka temperatura (25 stopni!) i twarde boisko mogą wyczerpać zapas sił, których może zabraknąć w drugiej odsłonie. Latocha kontrolował ruchy groźnego Ertana, Gorgoń udowadniał Fehziemu, że sam wzrost nie wystarczy do wygrywania pojedynków główkowych, a niezmordowany, bardzo aktywny Lubański, ani na moment nie pozwalał obrońcom tureckim na chwilę wytchnienia. Absorbował ich bez przerwy, podobnie zresztą jak i Szaryński, którego miejscowa prasa okrzyknęła najgroźniejszym napastnikiem Górnika. Reklama nie wyszło mu na dobre. Często dwóch, a nawet trzech obrońców, zapędzało się w strefę jego działania.

Spotkanie było ciekawe, emocjonujące, ale trzeba obiektywnie przyznać - nie stało na najwyższym poziomie. Tu paradoks - duża zasługa w tym Górników, którzy w licznych startach w PEMK i w PEZP przekonali się na własnej skórze, że nie piękno i gra dla widowni jest najważniejsza. Celem numer jeden był bowiem awans do dalszych rozgrywek.

Górnik wystąpił bez Szołtysika, Banasia, Wilima, bez pełni sił, które nadwyrężone zostały po szczepieniach. Obawiał się rywala i wcale tego nie ukrywał. Czujny musiał być do końca, bo przeciwnik ani na moment nie rezygnował z poprawienia rezultatu. Turcy nie wykorzystali jednak swej szansy. Raz Latocha (67 min.) tak niefortunnie podał piłkę do Gomoli, że ta zamiast do adresata nie trafiła omal do bramki. W 82. minucie belgijski arbiter podyktował przeciwko Górnikowi rzut karny za faul Latochy na Ertanie. Zdenerwowanie udzieliło się egzekutorowi (Halil) i piłka poszybowała obok słupka. W tym momencie zabrzanie odetchnęli z ulgą. Wiadomo już było, że zawodnicy Göztepe, którzy zadziwiali kondycją, załamali się psychicznie, przestali wierzyć w możliwość zdobycia wyrównującej bramki.

Zwycięstwo Górnika było jak najbardziej zasłużone. Górnik udowodnił Turkom, jak wielką rolę w nowoczesnym futbolu odgrywał rozsądek, tzw. piłkarska inteligencja. Pod tym względem zabrzanie przewyższali Göztepe o klasę. Przyznał im to po meczu trener Adnan Suvari, chwaląc jednocześnie rozwagę i skuteczność gry. Po meczu radość w polskiej ekipie była ogromna.

Sport

Triumf dojrzałości zabrzan na stadionie Alsancak

Red. Bernard Gryszczuk telefonuje z Izmiru

Na Górniku można polegać jak na Zawiszy. Zdobywca Pucharu Polski raz jeszcze udowodnił, że w spotkaniach o wielką stawkę, w których w grę wchodzi prestiż polskiego piłkarstwa, nigdy nie zawodzi. Nie zawiódł też w Izmirze, w pojedynku z Goeztepe. Należą się za to zabrzanom wielkie brawa, 1:0 otwiera bowiem piękne perspektywy w spotkaniu rewanżowym, w którym finaliście ostatniej edycji Pucharu Zdobywców Pucharów wystarczy remis, by znaleźć się znów w elicie najlepszych zespołów Europy. Bardzo obawialiśmy się tego pojedynku. Po remisie reprezentacji Turcji z NRF w Kolonii apetyty piłkarzy Goeztepe poważnie wzrosły. Nie ukrywali oni, że zrobią wszystko, by stać się autorem wielkiej sensacji. Oczywiście brali pod uwagę wszystkie za i przeciw. Zapowiadali, że doping fanatycznej publiczności uskrzydli ich piłkarzy, zmobilizuje do gry w szaleńczym tempie, przed którym Polacy muszą skapitulować. Zarówno piłkarze zdobywcy Pucharu Turcji jak i ich zwolennicy mocno się przeliczyli. Nie wzięli pod uwagę faktu, że nawet poważnie osłabiony fizycznie i kadrowo Górnik może rozegrać pod względem taktycznym niemal bezbłędną partię. Właśnie dojrzałość naszych piłkarzy święciła wielki triumf na stadionie "Alsancak". Szanowanie piłki, dokładna gra w środkowej strefie boiska, wybijanie z uderzenia rozpędzonego przeciwnika-oto atuty jakie na szalę rzucili górnicy. Trener Ferenc Szusza zdawał sobie sprawę, że bez Banasia, Szołtysika i Wilima nie może prowadzić otwartej gry, Podjął decyzję skopiowania taktyki z Kijowa. Zabrzanie zagrali więc w Izmirze w ustawieniu: 1-4-4-2. W bramce Gomola, w obronie Waży (po przerwie Kuchta), Oślizło, Gorgoń i Latocha, w drugiej linii czwórka: Skowronek, Wilczek, Olek, Deja i w ataku Lubański z Szaryńskim. Specjalne zadanie otrzymał Olek, który był łącznikiem pomiędzy środkową linią i atakiem.

PLAN NA WAGĘ ĆWIERĆFINAŁU

Wiadomo nie od dziś, że najlepszy plan taktyczny nie zda egzaminu, jeśli nie będzie konsekwentnie realizowany. Piłkarze z Zabrza doskonale opanowali sztukę narzucania przeciwnikowi swojej koncepcji. Tak też uczynili w Izmirze. Na atak Turków odpowiedzieli wolną grą, kontrolowali wszystkie poczynania rywali. Górnicy nie pozwalali Turkom swobodnie rozgrywać piłek, wkraczali w akcje twardo i zdecydowanie. Doskonale spisywała się defensywa. Stanisław Oślizło jak za najlepszych lat "zbierał" na głowę większość górnych piłek i dokładnie adresował do kolegów a w groźniejszych momentach ekspediował z zagrożonej strefy. Dzielnie walczył Gorgoń. Kilka słabszych momentów miał Waży, którego w drugiej części zastąpił Kuchta. Oddzielny rozdział w tym spotkaniu stanowił Gomola. W pierwszej połowie zatrudniany rzadko, interweniował w niezbyt groźnych sytuacjach. Kiedy po utracie bramki Turcy rzucili na szalę wszystkie siły, Gomola popisał się kilkoma znakomitymi interwencjami. Szczególnie imponować musiały jego wyjścia do górnych piłek i piąstkowanie.

"ZŁOTA" BRAMKA

Druga linia walczyła przez 90 minut z podziwu godnym poświęceniem. Wszyscy prześcigali się w ofiarności. W chwilach naporu Turków wspomagali defensywę. Kiedy do akcji wkraczał wysunięty do przodu duet Lubański-Szaryński, Wilczek i Olek błyskawicznie "przenosili się" pod bramkę gospodarzy. Właśnie z takiej zespołowe akcji padło rozstrzygnięcie. W 22 minucie Szaryński podał piłkę do Olka, ten dojrzał wychodzącego na wolną pozycję Lubańskiego. Włodek mimo asysty Mehmeta i Oezera, który był jego "osobistym" opiekunem, zdecydował się na strzał z odległości 15 metrów. Piłka trafiła w nogi obrońców i wróciła znów do Lubańskiego. Poprawka była bezbłędna. Piłka wylądowała w samym rogu bramki. Ali, o którym działacze Goeztepe mówili, że w spotkaniu z Górnikiem zachowa czyste konto, był zrozpaczony. Bramka jeszcze bardziej skonsolidowała szeregi zabrzan, którzy już do końca pierwszej połowy panowali suwerennie na boisku. Nie kwapili się do forsowania ostrego tempa, uważając słusznie, że dość wysoka temperatura (25 stopni) i twarde boisko mogą wyczerpać zapas sił, których może zabraknąć w drugiej odsłonie. Latocha kontrolował ruchy groźnego Ertana, Gorgoń udowadniał Fehziemu, że sam wzrost nie wystarczy do wygrywania pojedynków główkowych, a niezmordowany, bardzo aktywny Lubański, ani na moment nie pozwalał obrońcom tureckim na chwilę wytchnienia. Absorbował ich bez przerwy, podobnie zresztą jak i Szaryński, którego miejscowa prasa okrzyknęła najgroźniejszym napastnikiem Górnika. Reklama nie wyszła na dobre "Szarikowi". Często dwóch, a nawet trzech obrońców, zapędzało się w strefę jego działania.

OSIĄGNIĘTY CEL

Spotkanie było ciekawe, emocjonujące, ale trzeba obiektywnie przyznać - nie stało na najwyższym poziomie. Tu paradoks - duża w tym zasługa górników, którzy w licznych startach w PEMK i w ostatnim PEZP przekonali się na własnej skórze, że nie piękno i gra dla widowni jest najważniejsza. Celem numer jeden jest awans do dalszych rozgrywek. Cel ten górnicy osiągnęli. Piszemy trochę na wyrost, jako że za dwa tygodnie czeka ich rewanżowe spotkanie w Zabrzu lub na Stadionie Śląskim. Decyzja jeszcze nie zapadła. Prezes klubu, Eryk Wyra, kiedy pytaliśmy go w tej sprawie, odpowiedział, że najważniejsze zmartwienie spadło mu z głowy i dopiero po powrocie do kraju będzie się martwił gdzie grać 4 listopada. "Zmartwienie" to oczywiście mecz w Izmirze. Górnik wystąpił bez Szołtysika, Banasia i Wilima, bez pełni sił, które nadwyrężone zostały po szczepieniach. Obawiał się rywala i wcale tego nie ukrywał. Czujny musiał być do końca, bo przeciwnik ani przez moment nie rezygnował z poprawienia rezultatu. Turcy nie wykorzystali swej szansy. Raz Latocha (67 min.) tak niefortunnie podał piłkę do Gomoli, że ta zamiast do adresata omal nie trafiła do siatki. W 82 min. belgijski arbiter podyktował przeciwko Górnikowi rzut karny za faul Latochy na Ertanie. Zdenerwowanie udzieliło się egzekutorowi (Halil) i piłka poszybowała obok słupka. W tym momencie odetchnęliśmy z ulgą. Wiadomo już było, że zawodnicy Goeztepe, którzy zadziwiali kondycją, załamali się psychicznie, przestali wierzyć w możliwość zdobycia wyrównującej bramki.

UZNANIE DLA ZABRZAN

Zwycięstwo naszego reprezentanta było jak najbardziej zasłużone. Górnik udowodnił Turkom, jak wielką rolę w nowoczesnym futbolu odgrywa rozsądek, tzw. piłkarska inteligencja. Pod tym względem zabrzanie przewyższali Goeztepe o klasę. Przyznał to po meczu między innymi trener AdnanSuvari, który powiedział: "Wiele dobrego słyszałem o waszej drużynie, znałem Lubańskiego z pamiętnego spotkania w Chorzowie, w którym doznaliśmy pogromu (0:8), ale nie przypuszczałem, że potraficie grać tak rozważnie i zarazem skutecznie. Górnik to przeciwieństwo Romy, która w Izmirze poświęciła się wyłącznie obronie własnej bramki. Polacy również strzegli dostępu do przedpola Gomoli, ale ani na chwilę nie zapominali o ataku. Czeka nas w rewanżu bardzo trudne zadanie. Po ostatnim gwizdku, kiedy umorusani w piachu piłkarze schodzili z boiska (z boiska, a nie z murawy, bo takiej na "Alsancak" nie ma) widać było, jak bardzo cieszą się z wywalczonej zaliczki.

-Mówiłem na lotnisku w Katowicach, że znajdziemy sposób na doskonałego bramkarza Goeztepe i słowa dotrzymałem - mówi LUBAŃSKI. To zwycięstwo długo będziemy pamiętać. Wywalczone zostało bowiem w bardzo dla nas krytycznym momencie.

JAN GOMOLA: Miałem takie przeczucie, że Halil nie zmusi mnie do kapitulacji. Grało mi się bardzo dobrze. Chyba jeszcze lepiej będzie w rewanżu.

ERYK WYRA: Dziękuję wszystkim za dojrzałą grę. Teraz jestem przekonany, że możemy w obecnej edycji zawędrować bardzo wysoko.

FERENC SZUSZA: Spotkanie z Goeztepe wykazało, że wybraliśmy jedynie słuszną taktykę. Tak jak przypuszczałem Turcy mają jeszcze duże braki w wyszkoleniu techniczno-taktycznym. Kiedy znajdzie się lekarstwo na ich żywioł, fantazje, wówczas są bezradni.

P.DUCHAND - arbiter spotkania: Walka była zacięta, ale prowadzona fair. Jedenastkę musiałem podyktować, gdyż faul waszego zawodnika przeszkodził Turkowi w ewentualnym zdobyciu bramki. W polskiej drużynie zaimponowali mi dwaj piłkarze: stoper (Oślizło) i Lubański o którym słyszałem wiele dobrego.

Mamy nadzieję, że nie tylko o Lubańskim i Ośliźle, ale o całej jedenastce Górnika usłyszymy wiele pochlebnych opinii w obecnej X edycji Pucharu Europy Zdobywców Pucharów.

SPORT Nr: 149 (3390) z dnia 22 października 1970r.

przepisał: Damian Chodzicki