22.03.1964 - Górnik Zabrze - Pogoń Szczecin 4:1
22 marca 1964 (niedziela) 1. liga 1963/64, 15. kolejka |
Górnik Zabrze | 4:1 (2:0) | Pogoń Szczecin | Zabrze, stadion Sparty Sędzia: Stanisław Biernacik (Kraków) Widzów: 6 000 |
Pol 13 Lubański 22 Pol 58 k Gwosdek 74 |
1:0 2:0 3:0 3:1 4:1 |
Kaszubski 67 w | ||
Hubert Kostka Edward Olszówka Waldemar Słomiany Stanisław Oślizło Stefan Florenski Jan Kowalski Erwin Wilczek Włodzimierz Lubański Zygfryd Szołtysik Ernest Pol Norbert Gwosdek |
SKŁADY | Wojciech Frączczak Waldemar Kaszubski Hubert Fiałkowski Eugeniusz Ksol Stanisław Krasucki Bronisław Szlinter Bogdan Maślanka Zbigniew Łowkis Marian Kielec Joachim Gacka Jerzy Krzysztolik (46 Andrzej Trywiański) | ||
Trener: Ferenc Farsang | Trener: Marian Suchogórski |
Relacje
Sport
Mikulczyce. Na błocie i w wodzie można też dobrze grać w piłkę. Udowodnili to wczoraj piłkarze Górnika, dając w spotkaniu z Pogonią pokaz dobrego futbolu. Grzęzawisko w Mikulczycach nie przeszkodziło mistrzowi Polski w rozwijaniu szybkich i skutecznych akcji. Były one tak efektowne, że chwilami nie wierzyliśmy wprost własnym oczom. Górnicy przeprowadzali jedną akcję groźniejszą od drugiej, ostro bombardowali bramkę szczecinian, demonstrowali grę, przy której ręce same składały się do oklasków.
Pogoń przegrała 1:4. Portowcy nie grali gorzej niż przeciwko Zagłębiu w 1/4 Pucharu Polski. Podobnie jak w Sosnowcu również i w Mikulczycach szczecinianie walczyli z ogromną ambicją i ofiarnością, koncentrując główną uwagę na obronie swej bramki i szybkich kontruderzeniach. Tym razem jednak taktyka ta nie zdała egzaminu. Górnicy grali za szybko, by obrona szczecińska mogła utrzymać ich w szachu.
Szczegółową ocenę zabrzan trzeba zacząć od Ernesta Pola. On był zawodnikiem nr 1 meczu. Od pierwszego gwiazdka sędziego Ernest przejął na siebie rolę dyrygenta gry i dyrygował nią doskonale. Nie pozwalał na długie przestoje, „małą grę” lub dryblingi. Oceniając właściwie warunki, Pol operował wyłącznie długą piłką na dośrodkowanie. Dzięki niemu przede wszystkim akcje zabrzan były tak dynamiczne, groźne i skuteczne. Pol był jednak nie tylko doskonałym reżyserem. Był również znakomitym strzelcem. Pierwszą bramkę dla Górnika zdobył kapitalnym wolejem, rzut karny wyegzekwował z precyzją godną najwyższego uznania a niezależnie od tego popisał się efektownym strzałem pod koniec spotkania, przy którym bramkarz Pogoni wyrzucił piłkę na róg z najwyższym trudem.
Styl gry Ernesta szybko przyswoił sobie Lubański. On też obok Pola zasłużył na największe pochwały. Sposób, w jakim Lubański rwał na bramkę szczecinian, budził na widowni ogólny podziw. Był to istny czołg, który zmiatał po drodze wszystkie przeszkody. Szkoda tylko, że Lubańskiemu nie dopisywały strzały. Zdobył co prawda jedną bramkę, ale mógł strzelić co najmniej trzy. W jednym wypadku nie trafił z kilku metrów do pustej bramki, a w pierwszych minutach gry trafił z niemniej dogodnej pozycji w słupek.
Obok tandemu Pol - Lubański w ataku Górnika wyróżnić trzeba Wilczka. Do przerwy spisywał się bez zarzutu. Z jego podań Pol i Lubański zdobyli bramki. W drugiej połowie Wilczek opadł trochę na siłach, ale w sumie mógł się podobać. Zdecydowanie blado natomiast prezentował się wczoraj Szołtysik. Skromny repertuar uderzeń odegrał - jak się wydaje - decydujący wpływ na jego postawę na błotnistym boisku, gdzie krótkie podania skazane były z góry na niepowodzenie. Zastępca Lentnera, Gwozdek, miał dużo dobrych chęci.
Bardzo korzystne wrażenie sprawiali obaj pomocnicy Górnika - Kowalski i Floreński. Obaj wywiązywali się dobrze ze swoich obowiązków. W obronie klasę dla siebie stanowił Oślizło. As atutowy szczecinian, Kielec, nic sobie przy nim nie pograł. Olszówka i Słomiany nie mieli wobec dobrej gry pomocników trudniejszego zadania. Kostka w bramce wykazał zarówno przy rzucie wolnym Kaszubskiego, jak i przy kilku innych interwencjach, że nie jest jeszcze w formie. Miał jednak sporo szczęścia, gdyż normalnie rzecz biorąc, szczecinianie powinni byli zdobyć po jego niefortunnych paradach co najmniej dwie bramki.
W Pogoni podkreślić trzeba ambicję i ofiarność całego zespołu. Błędem szczecinian było forsowanie w kontratakach krótkich podań, które z reguły grzęzły w błocie. Winę za to ponoszą w równym stopniu Kielec, Gacka jak i Łowkis, którzy, obserwując grę Pola i Lubańskiego, nie wyciągnęli z niej żadnych wniosków na użytek własnej drużyny. Zamiana po przerwie Krzysztolika na Trywiańskiego nic nie dała. Trener Pogoni powierzył Trywiańskiemu funkcję cofniętego łącznika (Gacka przeszedł na skrzydło), wskutek czego atak Pogoni stracił jeszcze bardziej na wartości.
Sport nr 10, 23 marca 1964