22.04.1956 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 1:2
22 kwietnia 1956 1. liga 1956, 5. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:2 (1:1) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Franciszek Fronczyk (Tarnów) Widzów: 27 000 |
Wiśniowski 44 k |
0:1 1:1 1:2 |
Ciszek 10 Ciszek 46 | ||
Józef Kaczmarczyk Henryk Hajduk Antoni Franosz Karol Dominik Eryk Nowara Marian Olejnik Manfred Fojcik Ginter Gawlik Edward Jankowski Henryk Czech Ewald Wiśniowski |
SKŁADY | Aleksander Dziurowicz Marian Masłoń Roman Musiał Ryszard Krajewski Józef Pocwa Alfred Poloczek Antoni Ciszek Witold Majewski Czesław Uznański Paweł Krężel Ryszard Głowacki | ||
Trener: Augustyn Dziwisz | Trener: Włodzimierz Dudek |
Dodatkowe informacje
- Według Przeglądu Sportowego widzów ok. 25 000.
Relacja
Sport
Zabrze. Nieraz już bramkarze decydowali o losach spotkania. Wczoraj mieliśmy jeszcze jedną okazje, by przekonać się, jak wiele zależy końcowy wynik od zawodnika, oznaczonego nr 1.
Dziurowicz grał przez cały czas bezbłędnie. Każda jego interwencja wzbudzała podziw widowni. Piłki, bite nawet z najbliższej odległości, grzęzły w jego rękach. Bramkarz Stali był w najgorętszych momentach główną podporą drużyny i nie wiadomo, czy górnicy zdobyliby w ogóle bramkę, gdyby Masłoń nie dotknął piłki ręką na polu karnym.
Zgoła inaczej zachowywał się stojący po przeciwległej stronie boiska Kaczmarczyk. Zabrzanie przeżywali najcięższe chwile, gdy Kaczmarczyk wchodził w kontakt z piłką. Jego wybiegi i niepewne chwyty przypominały zupełnie początkującego bramkarza. Do niego też górnicy mogą mieć główne pretensje, że musieli opuścić plac gry, jako pokonani. W ciągu całego meczu bowiem sosnowiczanie oddali na jego bramkę nie więcej niż pięć strzałów. Każdy z nich można było obronić z łatwością. Ale Kaczmarczyk nie umiał tego zrobić a przy utracie drugiej, decydującej o losach spotkania bramki zachował się dosłownie, jak nowicjusz.
Było to tuż po wznowieniu gry. Ciszek ograł mało zwrotnego Dominika i naciskany mocno przez Olejnika — strzelił. Piłka poleciała wprost na Kaczmarczyka i wydawało się, że bramkarz górników nie powinien mieć żadnych trudności, by zlikwidować niebezpieczeństwo. Stało się jednak inaczej - Piłka wyśliznęła się z jego rąk i w odległości trzech metrów od linii bramkowej spadła na ziemię. W tym momencie sytuacja również nie przedstawiała się jeszcze dla zabrzan groźnie. Katastrofa nastąpiła dopiero chwilę później, kiedy zdenerwowany nieudaną interwencją Kaczmarczyk stracił nad sobą panowanie. Rozpędzony Uznański dobiegł wówczas do piłki, przekazał ją Oczkowi i bramkarz Górnika musiał skapitulować po raz drugi.
Od tej chwili gospodarze stracili do reszty wiarę w własne siły. Franosz i Dominik popełniali jeden błąd za drugim. Napastnicy musieli się cofać aż pod własna bramkę. by wejść w posiadanie piłki. Ich akcje kończyły się jednak z reguły na linii pola karnego.
Sosnowiczanie nie pozwolili już sobie wydrzeć zwycięstwa. Z upływem czasu demonstrowali coraz skuteczniejszą przyjemniejszą dla oka grę, a końcówka była już tylko ich popisem.
O ile zwycięstwo Stali było raczej szczęśliwe, to trzeba jednak stwierdzić, iż zademonstrowała ona w meczu z twardym i nieustępliwie walczącym przeciwnikiem bezwzględnie wyższą kulturę gry i lepsze opanowanie piłki.
Stanisław Wojtek, Sport nr 34 z dnia 23 kwietnia 1956
Przegląd Sportowy
Dwa strzały Ciszka i dwa błędy Kaczmarczyka zadecydowały o wyniku
Górnik Zabrze 1:2 Stal
Z trzech bramek, jakie oglądano na stadionie w Zabrzu, właściwie ani jedna nie powinna była paść. Obie bramki dla Stali muszą pójść na konto niefortunnego bramkarza Górnika. Kaczmarczyk w ciągu 90 min. zaledwie 4-krotnie zawarł znajomość z piłką, a puścił aż… dwie bramki. Pierwsza zdobyta została przez Ciszka przy współudziale Franosza, który fatalnie sfiksował, natomiast druga obciąża całkowicie Kaczmarczyka. Również 1 bramka dla Górnika była przypadkowa: po kornerze z lewej strony Mosłoń dotknął piłkę ręką, za co podyktowany został rzut karny.
Wynik bezbramkowy byłby najwierniejszym odzwierciedleniem przebiegu tego meczu, w którym gospodarze byli zespołem bardziej agresywnym i żywiołowym, natomiast goście – dojrzalszym taktycznie i skuteczniejszym w formacjach ofensywnych.
Gdy w 10 minucie Stal uzyskała prowadzenie przez widownię przeszło westchnienie rozpaczy. Już wówczas kibice Górnika zwątpili w możliwość sukcesu, motywując to faktem, że Górnik nie wygrał jeszcze meczu, w którym strzelono mu pierwszą bramkę. Rzeczywistość potwierdziła te obawy: zabrzanie nie grzeszą odpornością nerwową i dość szybko się załamują. Fakt, szturmowali zacięcie bramkę Dziurowicza do przerwy, ale już w 2 minuty po zmianie stron Kaczmarczyk podciął im skrzydła i od tego momentu zaczęli już grać coraz chaotyczniej.
O ile do przerwy wyraźną przewagę posiadał Górnik, to w drugiej fazie meczu Stal wyrównała grę i okresami nawet panował na boisku. Sosnowiczanie cały ciężar atakowania bramki przeciwnika powierzyli prawoskrzydłowemu Ciszkowi, który sam jeden był wysunięty daleko do przodu. Dzięki niepewnej grze wspomnianego już bramkarza Kaczmarczyka, sam Cieszek wystarczył, aby stan posiadania stali powiększył się o 2 punkty. Cieszek nie grał cudownie, nie był on bowiem jakimś wielkim objawieniem na pozycji prawoskrzydłowego, niemniej Dominika ogrywał w sposób niemiłosierny.
W zespole Stali wyróżniali się Dziurowicz, boczni obrońcy, obaj pomocnicy oraz Cieszek. W Górniku najlepiej zagrał Nowara.
(d), Przegląd Sportowy nr 48, 23 kwietnia 1956
Linki zewnętrzne