22.07.1958 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 1:0
22 lipca 1958 1. liga 1958, 12. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (0:0) | Zagłębie Sosnowiec | Chorzów, Stadion Śląski Sędzia: T. Nowak (Kielce) Widzów: 60 000 |
Gawlik 53 | 1:0 | |||
Szalecki 60 | Szymczyk 60, Krajewski 75 | |||
Józef Kaczmarczyk Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk Ginter Gawlik Marian Olejnik Henryk Szalecki Edward Jankowski Bernard Burczyk Edmund Kowal Henryk Czech |
SKŁADY | Aleksander Dziurowicz Marian Masłoń Roman Bazan Antoni Konopelski Witold Majewski Artur Szymczyk Antoni Ciszek Czesław Uznański Antoni Konopelski Ryszard Krajewski Zdzisław Wspaniały | ||
Trener: Zoltán Opata | Trener: Edward Cebula |
Dodatkowe informacje
- W 1958 Zagłębie Sosnowiec nosiło nazwę Zakładowy Klub Sportowy Stal Sosnowiec.
Relacja
Sport
Pierwsza zagadka ligi rozwiązana. Dla sosnowieckiej Stali nie ma ratunku
CHORZÓW – STADION ŚLĄSKI. A więc, klamka zapadła! Sosnowiecka Stal jest wg wszystkich znaków na niebie i ziemi pierwszym spadkowiczem z ekstraklasy. Po kilku latach sukcesów, których kulminacyjnym punktem było zdobycie tytułu wicemistrza Polski, jedenastka Dziurowicza i Uznańskiego straciła ostatnią szansę na uratowanie się przed degradacją. Los jest tym bardziej przykry, że wychowankowie Cebuli bynajmniej nie są najgorszym zespołem w polskiej czołówce piłkarskiej. Wtorkowy mecz z zabrskim Górnikiem potwierdził to jeszcze raz w całej rozciągłości. Zarówno bydgoska Polonia, Cracovia Budowlani Opole, a naszym zdaniem również Wisła i Lechia ustępują sosnowiczanom zarówno kulturą gry, wyszkoleniem technicznym, jak i innymi elementami składającymi się na ogólną ocenę wartości drużyny.
Niestety, w piłce nożnej jednak, podobnie jak i w innych sportach, same kwalifikacje nie decydują. Trzeba mieć również szczęście, bez którego trudno o zwycięstwa. Stal może w tym roku mówić o fatalnym pechu. Nawet wówczas, gdy wydawało się, że nic już nie może odebrać sosnowiczanom punktów, następowały dramaty, w wyniku których tracili oni ciężko wypracowany dorobek. Tak było w spotkaniach z Cracovią, Polonią Bydgoszcz, Wisłą, a nawet z wiosennym mistrzem Polonią Bytom. Nie inaczej działo się wczoraj na Stadionie Śląskim w meczu z Górnikiem Zabrze.
Górnik cieniem zeszłorocznego mistrza
Ktoś może powiedzieć, że przecież jeszcze nie wszystko stracone, że Stal wykazała niezłą formę i może jeszcze wygrać wszystkie pozostałe spotkania jesiennej rundy. Niewątpliwie – może. Tragedia sosnowiczan polega jednak na tym, że ich obecna sytuacja jest więcej, niż beznadziejna. Stracili oni nie tylko zbyt wiele punktów, ale również wiarę w siebie, a do tego doszła we wtorek strata dwóch czołowych zawodników: Szymczyka i Krajewskiego. Obaj zostali wykluczeni z gry za faule na przeciwniku bez piłki i obecnie czekają ich co najmniej kilkutygodniowe dyskwalifikacje. W tych warunkach tylko jakiś cud mógłby uratować czerwono-bialo-zielonych. Ponieważ jest to mało prawdopodobne, a nawet, realnie rzecz biorąc, wykluczone, radzimy Stali skoncentrować już dziś całą uwagę na zmontowanie i zgranie takiej jedenastki, która w roku przyszłym mogłaby się pokusić o powrót do ekstraklasy. Nam się wydaje, że szanse takie są jak najbardziej realne.
OBIECUJĄCY POCZĄTEK
Wczorajszy mecz rozpoczął się dla sosnowiczan bardzo obiecująco. Na stadionie zrywały się raz po raz oklaski przy otwartej kurtynie, kiedy na bramkę Kaczmarczyka sunęły szybkie, składne ataki, których jedynym mankamentem był tylko brak wykończenia strzałowego. Przez całą pierwszą połowę Stal nie wypuszczała inicjatywy z rąk i mało było takich, którzy liczyli się z możliwością zwycięstwa Górnika. Występujący bez Pohla i Lentnera mistrz Polski stanowił tylko cień świetnej ongiś drużyny. Wprawdzie Gawlik odzyskał, jak się zdaje swą reprezentacyjną formę i stanowił mocny punkt drużyny, ale reszta była zupełnie blada. Odnosi się to w szczególności do linii ataku, gdzie Jankowski i Kowal razili powolnością i wstrzymywaniem akcji, niepotrzebnymi dryblingami, a Szalecki, Czech i debiutant Burczyk grali „sobie a muzom”.
METAMORFOZA W II POŁOWIE
Zwrotny punkt nastąpił na początku drugiej połowy. W 55 min. w zupełnie niegroźnej sytuacji pod bramką Dziurowicza piłka dostała się pod nogi Gawlika, który nie namyślając się długo, oddał ostry strzał z szesnastu metrów wprost pod poprzeczkę. Rozpaczliwa parada Dziurowicza okazała się spóźniona.
Tak nieoczekiwana utrata bramki wyraźnie zdeprymowała sosnowiecki zespół. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stracił on nagle rozmach w grze, poszczególne linie przestały ze sobą współpracować, a Szymczyk, Krajewski i kilku innych dało nagle hasło do gry faul.
Piękny do tej chwili mecz przemienił się w chaotyczną kopaninę i polowanie na kości. Wreszcie w 60 min. Szymczyk i Szalecki przebrali miarkę i obaj wylecieli z boiska. Obok Pohla i Lentnera Górnik stracił trzecią podporę swego ataku. Nie był to jednak koniec incydentów. W 15 min. później podobny los spotkał Krajewskiego za kopnięcie bez piłki Franosza. Wprawdzie Franosz nie pozostał dłużny lewoskrzydłowemu Stali i oddał mu z nawiązką, ale arbiter zadowolił się udzieleniem mu ostrzeżenia.
W tej chwili losy spotkania były już przesądzone. Dziewiątka sosnowiczan ograniczyła się niemal wyłącznie do gry obronnej i ataki zabrzan wracały raz po raz jak bumerang. Nie mogło być żadnych wątpliwości co do wyniku. Jedyny problem ograniczył się do rozmiarów zwycięstwa. W dwóch czy trzech wypadkach Kowal wzgl. Jankowski mieli tylko dopełnić formalności, ale nawet na to nie było ich stać. Jankowski znajdował się dwa razy sam na sam z Dziurowiczem, a Kowal nie potrafił posłać piłki do pustej bramki.
BŁĄD TAKTYCZNY
Stal, mimo porażki, zasłużyła na słowa pochwały za ambitną postawę, którą obniżają, niestety, faule Szymczyka i Krajewskiego. Błąd stalowców polegał na tym, że w swych akcjach za bardzo polegali na Krajewskim i wszystkie niemal piłki kierowali do niego. Taka uporczywa taktyka przy (...) Floreńskiego, nie przyniosła górnikom żadnej szkody.
Przyjemną niespodzianką jest powrót do formy Konopelskiego, który razem z Majewskim i Bazanem był najlepszym zawodnikiem.
GORZEJ NIŻ ZWYKLE
Zabrzanie grali w drugiej połowie dużo lepiej, niż w pierwszej, ale nawet wówczas byli słabsi niż w roku ubiegłym i w niektórych spotkaniach rundy wiosennego tegorocznych mistrzostw.
Sport nr 88, 23 lipca 1958
Przegląd Sportowy
Stal Sosnowiec grała jak za dawnych lat... ale Gawlik z Górnika rozstrzygnął spotkanie.
Stalowcy i górnicy mają spore kłopoty personalne, toteż do spotkania przystąpiły w mocno przemeblowanych składach. Odnosi się to zwłaszcza do Stali, która do meczu przystąpiła w eksperymentalnym składzie z Bazanem na stoperze, grającym zwykle w ataku. Górnik natomiast pozycję środkowego napastnika obsadził graczem rezerwowej drużyny Buczykiem. Przebieg całej pierwszej połowy spotkania wykazał, że przetasowanie składu Stali było pociągnięciem nader udanym. Stalowcy zagrali bowiem nadspodziewanie składnie i byli dobrze rozumiejącym się kolektywem. Najlepszym pociągnięciem okazało się przesuniecie, do ataku pomocnika Szymczyka, który spełniając role cofniętego łącznika, wyłapywał piłki w polu zasilając własny atak celnymi podaniami. Stal w 45 minutach zagrała jak za swych najlepszych lat. Jednak na polu karnym kończył ale cały kunszt podopiecznych trenera Cebuli. Górnik w pierwszej połowie też grał dobrze. Akcje więc zmieniały się błyskawicznie, było na co patrzeć, toteż widownia raz po raz i składa ręce do oklasków. Po zmianie stron, a właściwie od chwili, gdy Gawlik dalekim strzałem zdobył bramkę, obraz gry uległ radykalnej zmianie, straciła ona na uroku, zaczęła się obustronna kopanina, polowanie na kości. Sędzia coraz częściej musiał interweniować. Od 60 min. obie drużyny grały w dziesiątkę, bo sędzia usunął Szymczyka i Szalecklego za wzajemne faulowanie się. Na 15 min. przed końcem wyleciał z boiska Krajewski za kopniecie Franosza. Mecz, który zaczął się bardzo ładnie, stoczył się później do podrzędnego widowiska. W Górniku dobrze wypadli Floreński, Olejnik i powracający do formy Gawlik. Katastrofalną indolencją wykazał się Kowal, nie trafiając dwukrotnie z najbliższej odległości do pustej bramki. W Stali trudno kogoś wyróżnić cała bowiem drużyna grata nadspodziewanie dobrze.
Przegląd Sportowy nr 117, 24 lipca 1958