22.08.1959 - Górnik Zabrze - Polonia Bydgoszcz 6:2
22 sierpnia 1959 1. liga 1959, 14. kolejka |
Górnik Zabrze | 6:2 (3:0) | Polonia Bydgoszcz | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Bronisław Bilak (Opole) Widzów: 12 000 |
Pol 2 Pol 16 Wilczek 20 Pol 52 Wilczek 88 Pol 90 |
1:0 2:0 3:0 4:0 4:1 5:1 5:2 6:2 |
Armknecht 86 Armknecht 89 | ||
(1-3-2-5) Joachim Szołtysek Antoni Franosz Stefan Florenski Henryk Hajduk (46. Henryk Czech) Ginter Gawlik Marian Olejnik Edward Jankowski Erwin Wilczek Edmund Kowal Ernest Pol Manfred Fojcik |
SKŁADY | (1-3-2-5) Marcin Potrykus Ryszard Dziadek Józef Boniek Teofil Murzyn Janusz Jędrzejczak Ryszard Malinowski Jan Sylwestrzak Andrzej Kowalski Marian Norkowski Roman Armknecht Roman Komasa | ||
Trener: Janos Steiner | Trener: Mieczysław Jezierski |
Relacja
Sport
Ostre (choć nie za bardzo) strzelanie zabrzan
ZABRZE. Początek spotkania zapowiadał, że powtórzy się historia z ub. roku, kiedy to górnicy rozgromili bydgoszczan 8:0. Już w 3 minucie Pohl uzyskał prowadzenie po szkolnym błędzie Potrykusa i od tej chwili zaczęła się "zabawa w kotka i myszkę". Goście nie istnieli formalnie, jako drużyna. Dziesiątka górników usadowiła się na połowie bydgoszczan zamykając ich w hokejowym "zamku" prze pełnych 45 minut. Ostatecznie skończyło się na trzech bramkach, choć równie dobrze mogła ich paść każda ilość: pięć, osiem, dziesięć czy piętnaście! Poloniści pozwalali przeciwnikom na wszystko do pola karnego. Na polu karnym było już gorzej, gdyż napastnicy zabrscy chcieli wjechać z piłką do siatki, mimo skomasowanej obrony.
Taki obraz gry nie mógł nikomu przypaść do gustu, zwłaszcza że atak Górnika partaczył jedną okazję za drugą. "Arcymistrzem" w tej dziedzinie był Kowal, który widział obok siebie tylko Pohla i zupełnie nie obsługiwał pozostałych kolegów. Do tego dochodziło jeszcze zwalnianie tempa akcji wtedy, kiedy należało je przyspieszy coraz dryblingi z czterema lub pięcioma przeciwnikami, które musiały się wreszcie zakończyć straceniem piłki.
Również po przerwie sytuacja nie uległa większym zmianom. W 52 minucie Pohl podwyższył wynik na 4:0, ale w chwili, kiedy widownia uwierzyła, że wreszcie rozerwie się "worek" z bramkami - przyszedł nieoczekiwany zwrot. Wielki upał i dość szybkie tempo, jakie narzucili górnicy w pierwszej połowie, zaczęły przynosić coraz bardziej widoczne efekty. Kowal poruszał się na boisku jak cień, słaniali się na nogach Pohl, Gawlik, a nawet Jankowski i Fojcik.
Znacznie lepiej pod względem kondycyjnym przedstawiali się bydgoszczanie. W ostatnich piętnastu minutach ruszyli do ataku i wówczas okazało się, że w swych wypadach i szablonowych akcjach "na Norkowskiego" są nawet groźni. Dwukrotnie Szołtysek miał wielkie szczęście, że nie musiał wyjmować piłki z siatki, ale w 86 min Armknecht popisał się strzałem, którego nie obronił by żaden bramkarz świata.
Końcowe trzy minuty gry były bodaj najciekawsze w całym meczu. Najpierw Wilczek poprawił wynik na 5:1, za chwilę Armknecht strzelił drugą bramkę dla Polonii i na zakończenie Pohl wpisał się po raz czwarty na listę strzelców. W ten sposób wiosenny "król" Janek Liberda został zdetronizowany, i od wczoraj nowym liderem jest zabrski bombardier. Warto jeszcze dodać, że Pohl zdobył w tym spotkaniu jeszcze jedną bramkę. Padła ona jednak w chwili, gdy arbiter Bilak odgwizdywał koniec pierwszej połowy. Ernest oddał chwilę przed tym strzał z dwudziestu metrów i kiedy piłka mijała łukiem Potrykusa lecąc do bramki rozległ się właśnie gwizdek.
Pohl był poza tym niewątpliwie najlepszym graczem meczu i w swej obecnej formie powinien być również mocnym punktem naszej reprezentacji w niedzielnym spotkaniu z Rumunią w Warszawie. W reprezentacyjnej formie był również do przerwy Gawlik, ale w drugiej połowie jego gra pozostawiała wiele do życzenia. O Floreńskim trudno coś powiedzieć. Do przerwy był w ogóle niezatrudniony, pod koniec spotkania dał się dwukrotnie ograć Norkowskiemu i wynikły z tego niebezpieczne sytuacje dla Szołtyska.
Z innych aktorów spotkania miłe wrażenie pozostawili strzelcy pozostałych bramek: junior Wilczek oraz Armknecht z Polonii Bydgoszcz.
(TR), Sport nr 109 z dnia 23 sierpnia 1959r.
Przegląd Sportowy
Górnicy z Zabrza fedrują mistrzowski urobek.
Kowal umówił się z Pohlem, że będzie do niego adresował niemal wszystkie piłki, aby umożliwić mu wyjście na pierwsze miejsce w tabeli strzelców 1 ligi. Pohl rzeczywiście wart był szczególnego zaopatrywania w podania, jako iż znajduje się w doskonałej dyspozycji strzałowej. Tym nie mniej wydaję się że zapatrzenie się wyłącznie na niego uniemożliwiło zabrskim Górnikom odniesienie jeszcze wyższego zwycięstwa. Długimi okresami zupełnie bezużytecznie stał na prawej flance Jankowski, a na lewej Fojcik (przed meczem otrzymał od zarządu klubu upominek w postaci aparatu fotograficznego za 10 lat nieprzerwanej gry w Górniku Zabrze, w którym rozegrał ponad 400 meczów).
Spotkanie miało przebieg zupełnie jednostronny. Przewaga gospodarzy była zdecydowana, tak że do 70 minuty spotkania piłkarze z Bydgoszczy mogli poczytywać sobie za sukces przedostanie się z piłką w ogóle na połowę Górnika. Jednak wspomniana już wyżej gra Kowala na Pohla i pchanie się wyłącznie środkiem boiska, gdzie było tłoczno uniemożliwiła zaakcentowanie tej przewagi jeszcze większą porcją bramek.
Pohl i Kowal dopuszczali do gry jeszcze tylko młodego Wilczka, który do przerwy spisywał się zupełnie dobrze, natomiast po zmianie stron opadł nieco z sił. W ogóle można było odnieść wrażenie, że napastnicy Górnika nie wytrzymali całego meczu kondycyjnie. Po zdobyciu czwartej bramki zrobili przestój, wykorzystany przez Polonię, co wyrównało trochę grę.
Ernest Pohl zdobył właściwie 5 bramek. Piątej i najładniejszej nie uznał sędzia, gdyż uzyskana została w ułamek sekundy po gwizdku oznajmiającym koniec pierwszej połowy. Gdy Pohl składał się do strzału, by gdzieś z odległości 31 m oddać silna bombę w samo lewe „okienko”, rozległ się gwizdek sędziego. W tym samym niemal momencie piłka zatrzepotała w siatce. Pohl jak już powiedzieliśmy, znajduje się w doskonałej formie strzeleckiej, i bramkarz gości nie miał przy jego strzałach wiele do powiedzenia.
Polonia Bydgoszcz zaprezentowała się bardzo przeciętnie, niemniej trzeba jej oddać, że do końca grała ambitnie, wieńcząc swe wysiłki dwoma bramkami zdobytymi przez groźnego i wszędobylskiego Armknechta. W tym meczu Armknecht był znacznie lepszy od Norkowskiego, który nie miał szczęścia w strzałach.
Jednostronna przewaga Górnika nie mogła wpłynąć dodatnio na atrakcyjność tego meczu. Jedynym „pieprzykiem” była sprawa ile Górnik zdobędzie bramek i ona trzymała widzów w niepewności i napięciu. W ciągu 86 min. Gry zdobyto 4 bramki, zaś w ciągu czterech ostatnich również taką samą ilość. Trzeba było dopiero strzelenia przez Armknechta pierwszego gola dla Polonii, aby poderwać sytych już chwały Górników do natychmiastowego kontrataku.
Oczywiście, że ta czterobramkowa, czterominutowa końcówka wywarła na widzach dodatnie wrażenie, i opuszczali oni stadion bardzo zadowoleni. Tylko najwybredniejsi dostrzegli, że defensywa Górnika, poza jednym jedynym Floreńskim nie jest zbyt pewna, gdy poddana zostanie silniejszemu naporowi. Gawlik zbyt często adresował piłki prosto do nóg przeciwnika, co u tej klasy zawodnika jest błędem wprost niedopuszczalnym.
Najlepsi gracze w zespole zwycięzców – to Floreński i Pohl, a w dalszej kolejności Kowal i Wilczek. Natomiast w drużynie Polonii wyróżnić trzeba obu bocznych obrońców oraz Armknechta.
Spotkanie obserwował trener francuski p. Prouff.
Przegląd sportowy nr 149, 23 sierpnia 1959 r.