22.09.1968 - Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 0:1
22 września 1968 (niedziela) 1. liga 1968/69, 7. kolejka |
Pogoń Szczecin | 0:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Szczecin Sędzia: Alojzy Jarguz (Olsztyn) Widzów: 30 000 |
0:1 | Skowronek 23 | |||
Wojciech Frączczak Waldemar Folbrycht Hubert Fiałkowski Bronisław Szlinter Bogdan Maślanka Franciszek Gołkowski (Jerzy Krzystolik) Waldemar Ptaszyński Zbigniew Łowkis Marian Kielec Joachim Gacka Zenon Kasztelan |
SKŁADY | (1-4-3-3) Hubert Kostka Karol Kapciński Stanisław Oślizło Jerzy Gorgoń Stefan Florenski Alojzy Deja Erwin Wilczek Alfred Olek Zygfryd Szołtysik Hubert Skowronek Roman Lentner | ||
Trener: Stefan Żywotko | Trener: Géza Kalocsay |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Dla szczecinian był to mecz sezonu. W dwóch poprzednich konfrontacjach na stadionie w Szczecinie zwyciężała Pogoń. Jednakże o żadnym kompleksie ze strony Górnika nie mogło być mowy. Nawet pomimo braku w meczowej jedenastce czterech czołowych zawodników: Lubańskiego, Musiałka, Kuchty i Latochy. Pogoń rozpoczęła z wielkim impetem i utrzymywała wysokie tempo przez cały mecz. Jednakże tego dnia świetnie spisywała się defensywa zabrzan. Czołową rolę dla Górnika odegrał Stanisław Oślizło. Goście grali przez cały mecz niezwykle ostrożnie i zachowawczo. Tym razem losy spotkania rozstrzygnęła przypadkowa bramka Skowronka z 23. minuty. Jednakże zdaniem trenera gości Gézy Kalocsaya Górnik wygrał o tyle zasłużenie, że po prostu stworzył sobie więcej sytuacji podbramkowych.
Sport
Oślizło "rozbroił" atak portowców
Mecz sezonu w Szczecinie pomiędzy Pogonią i Górnikiem Zabrze popsuła fatalna pogoda. Deszcz padający od południa uczynił z boiska ślizgawkę, a z piłki ciężki i niesforny przedmiot. Zainteresowanie pojedynkiem było jednak ogromne i na trybunach, mimo niepogody, zjawił się komplet widzów.
Wielkie nadzieje szczecinian na pokonanie na własnym boisku lidera tabeli i objęcie przewodnictwa w ekstraklasie zwiększyły się ogromnie w momencie, kiedy wiadomo było, że zabrzanie wystąpią osłabieni brakiem aż czterech czołowych zawodników: Lubańskiego, Musiałka, Latochy i Kuchty. Skończyło się jednak na apetycie. Sprawę przesądziła przypadkowa bramka, zdobyta przez Skowronka w 23 minucie. Zabrzaninowi walnie pomógł obrońca Pogoni Maślanka, od którego piłka, szybująca na aut, odbiła się i wpadła do siatki Frączczaka.
Pogoń, dopingowana przez 30 tysięcy kibiców, rozpoczęła grę z wielkim impetem i utrzymała mordercze tempo przez cały mecz. Portowcy trafili jednak na świetnie dysponowaną defensywę Górnika, której nie mogli sforsować, inna sprawa, że gospodarze atakowali szablonowo, co ułatwiało zadanie spokojnie interweniującym obrońcom gości, wspomaganym przez całą niemal drużynę. Kielec i jego koledzy zbyt późno zorientowali się w swych błędach i wówczas zamiast stosowania bezowocnych ataków środkiem pola próbowali strzałów z daleka, które jednak przy niedostatecznej sile i precyzji nie mogły zaskoczyć takiej klasy bramkarza jak Kostka. Błędem było również wystawienie przeciw osłabionemu Górnikowi, aż pięciu defensorów, a tylko trzech napastników. Wprowadzenie do gry w drugiej połowie Krzystolika w miejsce bezproduktywnego Gołkowskiego, jeszcze bardziej wzmogło siłę natarcia Pogoni.
W zespole zabrzan czołową rolę odegrał Oślizło. Tak grającego stopera Szczecin jeszcze nie widział. Kapitan drużyny Górnika niepodzielnie panował na środku przedpola, wygrywał wszystkie pojedynki główkowe. Dzielnie sekundował mu Florenski. Goście grali przez cały mecz bardzo ostrożnie, główną uwagę poświęcając obronie własnej bramki i atakując jedynie sporadycznie. Mimo zepchnięcia do głębokiej defensywy - wypracowali w zasadzie więcej pozycji do zdobycia bramki, niż oblegający bramkę Kostki portowcy.
W 10 minucie piłka po strzale Wilczka trafiła w poprzeczkę, a niedługo potem strzał Lentnera minął się z celem. W 23 minucie Pogoń utraciła pechową bramkę. Od tego momentu do końca pierwszej części gry stroną atakującą byli portowcy. Ich ataki przynosiły jedynie rzuty rożne. W 38 minucie słabo prowadzący te zawody sędzia Jarguz z Olsztyna nie dopatrzył się faulu Kapcińskiego na Łowkisie i wyraźnej ręki u obrońcy Górnika, czym wyraźnie skrzywdził gospodarzy. Pod koniec pierwszej części gry szczecinianie rozpoczęli ostrzeliwanie bramki Kostki z dalszej odległości. Po zmianie pól niemal wszystkie wydarzenia działy się na połowie boiska zabrzan. Portowcy atakowali non stop, egzekwując seriami rzuty rożne i rzuty wolne. W 65 minucie Krzystolik oddał z ostrego kąta bardzo silny strzał w górne okienko bramki Kostki, ale bramkarz Górnika popisał się piękną paradą i zdołał piłkę wypiąstkować na róg. Napór Pogoni nie ustał do ostatniego gwizdka sędziego.
Po meczu powiedzieli:
Trener Pogoni Stefan Żywotko: Straciliśmy pechowo bramkę i w ten sposób przegraliśmy mecz, który powinniśmy co najmniej zremisować. Niestety, nasi zawodnicy nie umieli sforsować świetnie dysponowanej defensywy Górnika.
Trener Górnika Dr Kalocsay: Mecz, mimo trudnych warunków, był dobry, a nawet bardzo dobry. Wygraliśmy o tyle zasłużenie, że choć zwycięska bramka była przypadkowa, to jednak nasi zawodnicy wypracowali więcej okazji do zdobycia bramki niż portowcy. Na dobrą sprawę gospodarze nie znaleźli się ani razu na czystej pozycji strzeleckiej. Wygranie w Szczecinie z Pogonią bez czterech czołowych zawodników uważam za duży sukces. Osiągnęliśmy go dzięki wyjątkowo ambitnej grze całego zespołu.
T. Kalinowski, Sport nr 114 (3039), 23 września 1968