23.03.1969 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
23 marca 1969
1. liga 1968/69, 16. kolejka
Legia Warszawa 1:2 (0:1) Górnik Zabrze Warszawa
Sędzia: Włodzimierz Sekuła (Olsztyn)
Widzów: ok. 25 000
HerbLegiaWarszawa.gif Herb.gif

Brychczy 63 k
0:1
1:1
1:2
Wilczek 20

Lubański 77

Grotyński
Stachurski
Zygmunt
Niedziółka
Trzaskowski
Blaut II
Deyna
Blaut I
Żmijewski
Brychczy
Gadocha
SKŁADY (1-4-3-3)
Jan Gomola
Rainer Kuchta
Stefan Florenski
Jerzy Gorgoń
Henryk Latocha
Jerzy Musiałek
Erwin Wilczek
Alojzy Deja (46 Alfred Olek)
Zygfryd Szołtysik
Włodzimierz Lubański
Hubert Skowronek
Trener: Jaroslav Vejvoda Trener: Géza Kalocsay

Relacje

Kronika Górnika Zabrze

"Nie zawsze wygrywa ten, kto jest lepszy w polu, tylko prawie zawsze ten, kto lepiej strzela" - stara to prawda, która ujawniła się w pojedynku Legii z Górnikiem. Zwycięstwo zabrzan nad wojskowymi, to już prawie zdobycie tytułu mistrzowskiego. Górnicy zaimponowali wspaniałą taktyką. Grając bez Oślizły, potrafili zupełnie zastopować napad gospodarzy, bowiem jedyna bramka Legii padła nie z gry, ale z rzutu karnego. Obrona zabrzan nie dopuszczała legionistów do strzałów, kryła krótko, zastawiała trasę do bramki Gomoli. Pochwała należy się również Lubańskiemu. Każdy jego rajd nosił w sobie zarodek bramki. Najlepszym zawodnikiem Górnika był ruchliwy Szołtysik, podający piłkę kolegom szybko, z pierwszego uderzenia. Pierwsza bramka padła w sytuacji, w której wielu piłkarzy zrezygnowałoby z dosięgnięcia zbliżającej się do autu piłki. Lubański pędził jednak za nią, w ostatniej chwili zatrzymał ją nogą tuż przy linii autowej i znakomicie podał do Wilczka, a ten kapitalnie splasował piłkę w słupek, od którego odbita - wpadła do siatki. Drugą bramkę strzelił po sprytnej akcji już sam Lubański.

Sport

Wszyscy są zgodni: Wyższość zabrzan poza dyskusją

Wielka parada gwiazd naszego piłkarstwa – jako że w obu zespołach wystąpiło kilkunastu kadrowiczów – wykazała bezsporną wyższość zabrzan. O ich sukcesie zadecydowały nie tylko wyższe kwalifikacje techniczne. Duży udział w cennym sukcesie miało również większe opanowanie nerwowe. Gospodarze grali z wielką ambicją, zbyt może łapczywie, wkładali w ten pojedynek masę energii i zaciętości, co w wielu wypadkach zaciążyło na dokładności i celowości ich poczynań. W przeciwieństwie do Legii, goście grali znacznie swobodniej, mieli na ogół lepszy przegląd sytuacji, nie peszyli się bynajmniej tym, że wojskowi znacznie częściej byli w ofensywie. Zabrzanie nie tylko wiedzieli jak grać aby wygrać. Potrafili również właściwie wykorzystać swe atuty.

Już pierwsza połowa meczu była właściwym wykładnikiem stylu gry obu zespołów. Legia mimo, że jej akcjom brakowało zwykłej spoistości – przeważała dość wyraźnie. Ale gdy gwizdek sędziego oznajmił przerwę goście prowadzili 1:0. Dlaczego? Bo znacznie rzadsze akcje górników były bez porównania skuteczniejsze, dość często forsowały defensywę Legii. Nie popełnimy wielkiej przesady, gdy stwierdzimy, że już w pierwszej połowie zabrzanie mogli prowadzić różnicą dwóch lub trzech bramek. Gomola w tym okresie był tylko raz zmuszony do trudnej interwencji po pięknie wykonanym rzucie wolnym Stachurskiego.

Akcje Legii rozwijały się zbyt długo, były zbyt przejrzyste aby sforsować znakomicie zmontowany blok obrony Górnika. Jakże jaskrawy kontrast stanowiły na tym tle kontrataki zabrzan. To była duża przyjemność dla każdego miłośnika futbolu, gdy w bój ruszali Szołtysik, Lubański lub Wilczek. Piłka chodziła między nimi jak po sznurku, przeważnie podawana bez stopingu, z pierwszego uderzenia. A jakie przy tym urozmaicone zmiany pozycji? Ile inwencji i nietuzinkowej pomysłowości. Niemal każda akcja stanowiła najwyższe zagrożenie bramki bronionej przez Grotyńskiego. Obrońcy Legii stawali wówczas przed trudnościami, którym nie zawsze potrafili sprostać.

Dr Geza Kalocsai świetnie wyczuł co będzie się działo w drugiej połowie meczu. Przewidywał gwałtowny szturm gospodarzy. Dlatego zmienił Deję naszym zdaniem dobrze spisującego się na bardziej przydatnego w grze defensywnej i bardziej wytrzymałego Olka. Rzeczywistość potwierdziła przypuszczenia trenera zabrzan. Napór Legii stał się jeszcze większy niż przed przerwą. Trwał ponad 20 minut. Gorąco było w tym okresie pod bramką Gomoli. Gospodarze robili wrażenie znacznie świeższych kondycyjnie. Po wyrównaniu uzyskanym przez Brychczego wydawało się, że Legia uratuje w najgorszym dla niej wypadku remis. Wygrali jednak górnicy. Wystarczył błąd stoperów gospodarzy, skrupulatnie wykorzystany przez Lubańskiego i losy pojedynku zostały rozstrzygnięte.

W szeregach wielokrotnego mistrza Polski nie było słabych punktów. Jako całość na szczególe wyróżnienie zasługuje cała linia obrony, a zwłaszcza przeżywający drugą młodość Floreński, robiący duże postępy Gorgoń i powracający do formy Latocha. W środkowej linii doskonale spisywał się w pierwszej połowie Wilczek, w drugiej połowie był on już mniej widoczny.

Szołtysik grał niemal bezbłędnie. Każde jego podanie było dokładnie przemyślane, był trudny do upilnowania, od niego zaczynała się większość ofensywnych akcji górników.

Lubański był znowu niezawodny. Mimo że rywale pilnowali go jak oka w głowie, a czasem nie przebierali w środkach – spełnił w niemal stu procentach swoje zadanie. Strzelił jedną bramkę, był współautorem drugiej, która została uzyskana po jego pięknym zagraniu. W sumie Górnik okazał się drużyną bardziej skuteczną i dysponującą znacznie pewniejszą obroną.

Dla kontrastu analogiczna formacja Legii popełniała sporo błędów, które zadecydowały o końcowym rezultacie meczu. Linia pomocy spisała się słabiej niż w poprzednich spotkaniach. Zbyt duży procent podań było niecelnych. Deyna dopiero w drugiej części spotkania zaczął grań na marę swoich możliwości. Blaut I słabszy niż ostatnio. Najskuteczniejszym i i najlepszym piłkarzem Legii był bezwarunkowo Brychczy. Pracowity, skuteczny, dokładny. Nie rezygnował z walki do końca.

Obaj skrzydłowi wojskowych, kandydaci do reprezentacji nie spisywali się najlepiej. Kilka wartościowych momentów miał Żmijewski, Gadocha grał zbyt pasywnie i po kunktatorsku. Bez poprawy skuteczności trudno będzie Legii zwyciężać.

Sędzie spotkania nie dostroił się, naszym zdaniem do poziomu wykazywanego przez piłkarzy obu drużyn.

Pomeczowe opinie:

Dr Geza Kalocsai: Na całym świecie wielkie mecze, jak dzisiejszy są nerwowe, ani jedna z drużyn nie zagrała tak jak potrafi. Nasza obrona była lepsza od odpowiedniej formacji rywali, a nasze kontrataki znacznie groźniejsze niż częstsze lecz mniej skuteczne falowe ataki gospodarzy. Wprowadziłem po przerwie Olka lepszego kondycyjnie niż Deja w przewidywaniu ofensywy Legii.

Jarosław Vejvoda: Zwycięstwo Górnika zasłużone. To bardziej doświadczony zespół. Przegraliśmy bo nasza obrona popełniła więcej błędów, a atak zwłaszcza obaj nasi skrzydłowi nie spełnili postawionych przed nimi zadań. Mimo zrozumiałej w tym spotkaniu nerwowej atmosfery poziom meczu zupełnie dobry.

Mieczysław Szymkowiak, Sport nr 35 z 24 marca 1969 r.