23.03.1996 - Górnik Zabrze - GKS Katowice 0:4
23 marca 1996 (sobota), godzina 16:00 1. liga 1995/96, 19. kolejka |
Górnik Zabrze | 0:4 (0:2) | GKS Katowice | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Mirosław Milewski (Warszawa) Widzów: 6 314 |
0:1 0:2 0:3 0:4 |
Łomako 6 s Furtok 27 w Widuch 74 Bała 83 | |||
Dziuk | Widuch, Wojciechowski | |||
Warzecha 24 | ||||
(1-3-5-2) Mirosław Warzecha Władimir Łomako Maciej Krzętowski Grzegorz Dziuk (63 Rafał Jarosz) Piotr Gruszka (78 Grzegorz Bonk) Dariusz Koseła Rafał Kocyba Mieczysław Agafon Leszek Kraczkiewicz Tomasz Hajto Mariusz Nosal (26 Sławomir Szymaszek) |
SKŁADY | (1-3-5-2) Janusz Jojko Kazimierz Węgrzyn Wojciech Szala Andrzej Nikodem Adam Ledwoń Grzegorz Borawski Bartosz Karwan Mirosław Widuch (87 Adam Kucz) Sławomir Wojciechowski (78 Adam Bała) Bogdan Pikuta (84 Arkadiusz Bilski) Jan Furtok | ||
Trener: Adam Michalski | Trener: Adam Musiał |
Dodatkowe informacje
- Od 26. minuty w bramce Górnika stał Sławomir Szymaszek.
- Mecz nr 1100 Górnika w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Relacja
Sport
Zrobieni w balona
W bardzo efektownej oprawie przywitano w Zabrzu opóźnioną rundę wiosenną. Były orkiestry (górnicza i podwórkowa), były piłki dla kibiców, było przemówienie nowego prezesa, były też wielkie balony, które poszybowały w niebo po rozpoczęciu spotkania. Mało, kto spodziewał się wówczas, że za niespełna pół godziny w przysłowiowego balona zrobieni zostaną gospodarze, a w roli głównej wystąpi sędzia prowadzący zawody, Mirosław Milewski. Była 24 minuta gry. Do piłki skaczącej przed polem karnym Górnika wystartowali Krzętowski i Furtok. Obrońca gospodarzy był nieco szybszy, lecz kiedy zagrywał głową do swego bramkarza, został pchnięty z tyłu przez rutynowanego napastnika GKS. Stracił równowagę, zagrał nieprecyzyjnie i Furtok znalazł się sam przed Warzechą. Bramkarz Górnika rzucił się na piłkę, lecz działo się to poza polem karnym i ujrzał czerwony kartonik, podczas gdy chwilę wcześniej to właśnie zabrzanie powinni wznawiać grę od rzutu wolnego, po faulu na Krzętowskim. Do bramki wszedł więc nierozgrzany Szymaszek i od razu musiał wyjmować piłkę z siatki. Jan Furtok efektownym uderzeniem z rzutu wolnego podwyższył na 2-0 dla GKS i stało się jasne, że tylko cud może uchronić zdekompletowany zespół gospodarzy od porażki. Pamiętać należy, że zabrzanie przystąpili do gry bez pauzujących za kartki Orzeszka i Szemońskiego oraz leczącego kontuzję Kampki, nie licząc czterech zawodników (Kuźba, Brzoza, Jegor, Kubik), którzy zimą opuścili klub. Sytuacja kadrowa zmusiła trenera Adama Michalskiego do wystawienia Tomasza Hajty w… ataku.
Katowiczanie objęli prowadzenie już w 6 minucie, gdy siły były jeszcze wyrównane. Na pole karne wdarł się Karwan, mocno uderzył, Warzecha odbił piłkę, lecz momentalnie znaleźli się przy niej debiutujący w Górniku Łomako i Pikuta. Długo trwało ustalenie, kto wepchnął piłkę do siatki, ostatecznie jednak okazało się, że był to gol samobójczy. Od tego momentu do zdecydowanego ataku ruszyli miejscowi. Strzelali: Nosal (dwukrotnie), Krzętowski i Gruszka, ale Jojko bronił bezbłędnie. Potem nastąpiła wspomniana sytuacja z 24 minuty, która miała decydujący wpływ na przebieg meczu. Nie umniejsza ona jednak sukcesu GKS, który pokazał się w Zabrzu z jak najlepszej strony. Od początku widać było, że katowiczanie przyjechali z myślą o zwycięstwie. Grali bez zarzutu, a na placu gry brylował Jan Furtok, wspierany przez kolegów, z Adamem Ledwoniem na czele. Górnik wyraźnie ustępował rywalom i trudno powiedzieć, że było to tylko konsekwencją czerwonej kartki. Niemal każdy element piłkarskiego rzemiosła przemawiał na korzyść drużyny Adama Musiała, która - wykorzystując sprzyjające okoliczności - wypunktowała rywala niczym wytrawny bokser.
Jeszcze przed przerwą, po zagraniu Furtoka, Bogdan Pikuta znalazł się sam przed Szymaszkiem, lecz naciskany przez obrońców uderzył nieprecyzyjnie i bramkarz Górnika obronił. Podobnie zresztą jak w kilku innych groźnych momentach. Dwukrotnie musiał jednak jeszcze wyjmować piłkę z siatki. W 74 min., kiedy po kapitalnej kontrze w wykonaniu pary Widuch - Furtok, ten pierwszy podwyższył na 3-0 oraz w 83 min, gdy równie efektowną akcję Ledwonia i Furtoka celnym strzałem zakończył Adam Bała. Zarówno on, jak i Mirosław Widuch zdobyli swoje pierwsze ligowe bramki w barwach GKS.
Mecz na głosy:
Adam Musiał: - Pierwszy mecz tej wiosny, z Pogonią u siebie, skończył się dla nas z małym niesmakiem. Zespół pałał żądzą rewanżu i cieszę się, że odrobił stracone - we wspomnianym spotkaniu - punkty. Moi podopieczni nie zadowolili się jednobramkowym prowadzeniem, podjęli walkę o kolejne gole i chwała im za to. Decyzji sędziego z 24 minuty nie komentuję. Nie mam papierów sędziowskich, tylko trenerskie i nie znam się na tym…
Adam Michalski: - Dzisiejszą porażkę można określić, jako klęskę. Również nie chciałbym się wypowiadać na temat decyzji sędziego, ale czerwona kartka dla naszego bramkarza i zaraz potem bramka na 0-2 były momentem zwrotnym meczu. W tej sytuacji trudno było sprostać takiej drużynie jak GKS. Dobrze, że w następnym spotkaniu będę już mógł skorzystać z usług Szemońskiego, Orzeszka i - mam nadzieję - Kampki.
Rafał Zaremba, Sport nr 60 z 25 marca 1996 r.