23.05.1970 - Polonia Bytom - Górnik Zabrze 0:0
23 maja 1970, godzina 17:00 1. liga 1969/70, 21. kolejka |
Polonia Bytom | 0:0 | Górnik Zabrze | Bytom Sędzia: Aleksander Suchanek (Kraków) Widzów: 15 000 |
![]() |
![]() | |||
Brol Konrad Bajger Walter Winkler Zygmunt Anczok Brodacki Janik Orzechowski Grzegorczyk Gdawiec Jerzy Radecki Chojnacki (44 Czarnota) |
SKŁADY | (1-4-3-3) Jan Gomola Karol Kapciński Rainer Kuchta Henryk Latocha Jerzy Gorgoń Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek Alfred Olek Jerzy Musiałek (46 Alojzy Deja) Włodzimierz Lubański Władysław Szaryński | ||
Trener: Michał Matyas |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
W tym spotkaniu Górnik wystąpił w mocno rezerwowym składzie. Zabrakło kontuzjowanych Oślizły, Florenskiego, a także Kostki i Banasia. Wbrew przewidywaniom pierwsza połowa była bardzo interesująca i stała na dobrym poziomie. Goście zepchnęli Polonię do głębokiej defensywy, która często była w tarapatach. W bramce dobrze spisywał się Brol, którego opanowanie zapewniało spokój obrońcom gospodarzy. Polonia w tym okresie grała dość anemicznie. Po przerwie potwierdziło się to, iż Górnik nie jest przygotowany na cały mecz wysiłku, stracił wiele ze swojej waleczności i z każdą minutą grali coraz słabiej. Kompletnie niewidoczny był Lubański, który nie radził sobie z kryciem, podobnie jak Olek i Wilczek, nie potrafili zgubić pilnujących ich obrońców. Jedynie Szołtysik i Szaryński stanowili o ataku Górnika. Było to zbyt mało by zaskoczyć defensywę Polonii. To Polonia dyktowała tempo meczu i miała swoje sytuacje, których nie wykorzystała.
Sport
Bytom - 27 razy spotykali się dotąd dwaj wielcy rywale w pojedynkach ligowych. 27 spotkań, a więc ponad 2400 minut czyli 40 godzin wielkich emocji, niezapomnianych wrażeń, których spisanie dałoby bez wątpienia pasjonującą lekturę. W sobotę mieliśmy 28 mecz. Inna stawka, mniejsza odpowiedzialność ale atmosfera ta sama. Nie ma to jak derby.
Kiedy spiker ogłosił skład Górnika temperatura w sektorach bytomskich jeszcze bardziej podskoczyła. Absencja Kostki, Oślizły, Florenskiego i Banasia w połączeniu z generalnym przemeblowaniem defensywy zabrzan stwarzała polonistom nieoczekiwany atut i umacniała nadzieję, że mimo słabych ostatnio występów gospodarze zdołają zmusić do uległości naszpikowanego rezerwami Górnika.
A jednak nie zmusili. Ba, już w pierwszym kwadransie goście uzyskali tyle szans że ostateczny rezultat nie powinien był nasuwać żadnych wątpliwości. Dwukrotnie w głównej roli wystąpił Wilczek, raz Olek. Obaj z jednakowym skutkiem.
W 9 min. Wilczek w odstępach kilkunastosekundowych znalazł się w wybornych sytuacjach podbramkowych. Nikt go nie atakował, do bramki miał parę metrów, a mimo to nie trafił do siatki. Raz Brol wybił piłkę nogami, raz końcami palców. Mogło być już wtedy 2:0. 5 minut później Szołtysik wspaniałym crossem, w jego najlepszym stylu, otworzył drogę do bramki Olkowi. Nastąpił strzał, piłka znalazła się już poza zasięgiem rak Brola i zmierzała nieuchronnie do celu, ale Winkler jakby chcąc się zrehabilitować za dwie dziury zrobione uprzednio wybił ją niemal z linii.
Wspomagani silnym wiatrem wiejącym w plecy, górnicy nacierali nadal, bili seryjnie kornery, raz z tej, raz z drugiej strony. Było ich tyle, że mały Szołtysik zmęczył się w końcu egzekwowaniem. Po każdym rogu kotłowało się na przedpolu gospodarzy okropnie, ale i to nie dało żadnego rezultatu. Polonia zwarła szeregi, uporządkowała grę, w szybkich kontratakach surowo przeegzaminowała bardzo niepewną defensywę gości po czym omal nie straciła bramki. Daleki strzał debiutującego w roli środkowego obrońcy Latochy, znów zmusił Brola do maksimum uwagi. Piłka uderzona za linią środkową, niesiona silnym wiatrem wylądowała w końcu, odbita przez bramkarza, na poprzeczce.
Zmiana stron i zmiana ról. Batutę przejęli poloniści, górnicy przeszli do defensywy, choć wiatr nieco osłabi, oglądaliśmy taki obraz z małymi przerwami do końca. Co z przewagi i panowania w środkowej strefie skoro nie potrafi się stworzyć ani jednej gwarantującej powodzenie sytuacji. W całym okresie drugiej połowy nie Polonia, lecz Górnik, znów po błędzie obrony gospodarzy, miał wszelkie dane by uzyskać prowadzenie, ale znów Wilczek zachował się jak nowicjusz. Z paru metrów strzela w ręce Brola.
A więc 0:0 mimo ambitnej i o niebo lepszej niż w ostatnich występach postawy gospodarzy, mimo poważnego osłabienia Górnika i bardzo przeciętnej, żeby nie powiedzieć wręcz anemicznej gry całego zespołu zabrzan z wyjątkiem Szołtysika i Latochy.