24.03.1963 - Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:1
24 marca 1963 1. liga 1962/63, 15. kolejka |
Lech Poznań | 2:1 (2:0) | Górnik Zabrze | Sędzia: Wilczyński (Gdynia) Widzów: 20 000 |
Maciejak 7 Szczepankiewicz 15 |
1:0 2:0 2:1 |
Musiałek 47 | ||
Mendelko Bartoszak Gojny Karbowiak Pietrzak Wróbel Szczepankiewicz Maciejak Gogolewski Kaczmarek Mikołajewski |
SKŁADY | Hubert Kostka Stefan Florenski Stanisław Oślizło Edward Olszówka (Norbert Gwosdek) Karol Kapciński Jan Kowalski Joachim Czok Erwin Wilczek Jerzy Musiałek Roman Lentner Zygfryd Szołtysik | ||
Relacje
Sport
Impet kolejarzy zaskoczył Zabrzan
Tym razem poznańska „lokomotywa” nie straciła na „rozmach” ani chwil. Kolejarze ruszyli do natarcia od pierwszej minuty. Piłka nie wychodziła w tym okresie z pod kontroli poznaniaków, którzy szczelnie kryjąc przeciwnika nie dopuszczali go do głosu. Pierwsza bramka padła już w 7 min. Podanie Kaczmarka przejął Maciejak, poradził sobie on po kolei z pomocnikiem i obrońcą Górnika, a na końcu minął „ostatnią instancję” zabrzan – Oślizłę i uzyskał prowadzenie górnym strzałem z kilku metrów w lewy róg. To stało się bodźcem dla gospodarzy, którzy w tym okresie grali popisowo. Poznaniacy wykorzystali okres dobrej passy w całej pełni. W 14 min. Wynik brzmiał już 2-0 dla Lecha, a szczęśliwym strzelcem był Szczepankiewicz. Prawoskrzydłowy poznaniaków zdecydował się na solowy rajd, minął dwóch zawodników Górnika i pięknym strzałem spoza pola karnego posłał piłkę do siatki, zaskakując Kostkę.
Górnicy ocknęli się dopiero teraz. Wprowadzili ład w swe szeregi i coraz bardziej zaczęli zagrażać bramce Lecha. Goście stosowali krótkie, dokładne zagrania i szybko zdobywali teren. Na tym jednak kończyły się owoce ich ofensywy. Lechici cofnęli się bowiem do obrony i piłka nie mogła przejść przez gąszcz nóg na przedpolu Mendalki. Zespół zabrski popełnił zresztą kardynalny błąd, forsując zbyt często grę środkiem boiska, gdzie zaporą nie do przejścia był stoper poznaniaków Gojny, wygrywający większość pojedynków, szczególnie główkowych. Napastnicy Górnika grali w tym okresie bardzo nerwowo. Musiałek i Wilczek nie potrafili złożyć się do strzału w idealnych wprost sytuacjach, a w 35 minucie Lentner oddał silny strzał z kilkunastu metrów, lecz piłka otarła się o Wróbla i wyszła na korner. Po okresie przewagi gości – krótko przed przerwą – nastąpił kontratak gospodarzy. Wskazówka zegara zbliżała się do 45 minuty, kiedy Szczepankiewicz zainicjował błyskawiczny rajd, a jego strzał oddany w pełnym biegu zmusił Kostkę do maksymalnego wysiłku.
10 minut przerwy było wielką próbą nerwów dla tysięcy kibiców. Na stadionie dębieckim panowało olbrzymie podniecenie, a we wszystkich wypowiedziach słyszało się głosy obawy o końcowy wynik spotkania. I rzeczywiście. Mecz był daleki do rozstrzygnięcia.
Już na początku 45 minuty Musiałek wykorzystał nieporozumienie obrońców gospodarzy i z kilkunastu metrów uzyskał bramkę. Odtąd też zaczęły się dziać dramatyczne dla gospodarzy chwile, a kibice coraz częściej spoglądali na zegar. Goście rozpoczęli bowiem długotrwałe natarcie. Piłka wybijana przez obrońców Lecha, wracała jak bumerang na ich przedpole. Kolejarze niepotrzebnie zdeprymowali się utratą bramki i wyłącznie nastawili się na obronę delegując do tyłów Kaczmarka oraz Maciejaka i Szczepankiewicza. Mimo naporu gości bramkarz Lecha – Mendalko, nie miał zbyt wiele okazji do interwencji, gdyż niebezpieczeństwo likwidowali obrońcy. Pod koniec burza ataków gości ustała i teraz gospodarze zainicjowali kilka wypadów, ale również bez skutku.
Końcowy gwizdek sędziego powitali kibice żywiołową owacją. Boisko zaroiło się w okamgnieniu tłumem sympatyków kolejarzy, którzy wynieśli wszystkich zawodników Lecha na barkach do szatni.
Wł. Ofierski, Sport nr 35 z dnia 25.03.1963 r.