24.08.1963 - Gwardia Warszawa - Górnik Zabrze 1:2
24 sierpnia 1963 1. liga 1963/64, 4. kolejka |
Gwardia Warszawa | 1:2 (0:0) | Górnik Zabrze | Warszawa, Stadion Dziesięciolecia Sędzia: Franciszek Fronczyk (Tarnów) Widzów: 10 000 |
Woźniak 56 |
0:1 1:1 1:2 |
Musiałek 47 Pol 66 | ||
Zbigniew Pocialik Wojciech Woźniak Roman Jurczak Marek Piotrowski Bolesław Lewandowski Wiktor Wasiak Krzysztof Wyszomirski Ryszard Szymczak Joachim Marx Zbigniew Szarzyński Jan Gawroński |
SKŁADY | Hubert Kostka Stefan Florenski Stanisław Oślizło Waldemar Słomiany Norbert Gwosdek Karol Kapciński Erwin Wilczek Włodzimierz Lubański (46 Ernest Pol) Władysław Szaryński Jerzy Musiałek Roman Lentner | ||
Trener: Edward Brzozowski | Trener: Ewald Cebula |
Relacja
Sport
Majstersztyk Pola. Warszawa oczekiwała więcej od Zabrzan.
Górnik wygrał różnicą jednej bramki, ale nie zachwycił warszawskiej widowni. Po triumfatorze turnieju można było oczekiwać lepszej, a przede wszystkim rozumniejszej gry. Ostatecznie jak długo mamy rozgrzeszać za... przemęczeni? Górnik wygrał,po ciężkiej zażartej walce a niewiele brakowało, by nie padła decydująca bramka. Strzelił ją Pol w fantastyczny sposób z półobrotu.
Takich bramek nie widzi się często nie tylko na naszych boiskach. Była to bramka marki z Glasgow. Górnicy dokonali jednak jeszcze jednej strzeleckiej sztuki: nie wyzyskali dwóch rzutów karnych. Pierwszy podyktowany został w 30 minucie za wyraźne „skoszenie” Lubańskiego. Egzekutorem był Wilczek, a obrońca – Pocialik, który staje się godnym zastępcą Stefaniszyna. Drugi rzut karny podyktowany został w 38 minucie, gdy przebijającego się Pola przytrzymano po prostu... za nogi. Egzekutorem był poszkodowany i ten strzał był majstersztykiem p. Ernesta, który precyzyjnie trafił… w słupek. Tak więc Pocialik okazuje się nie tylko dobrym, ale i szczęśliwym bramkarzem.
Gwardia okazał się ponownie ciężkim do pokonania przeciwnikiem. Gospodarze nastawili się na paraliżowanie ataków przeciwnika. Przewidywania, że na wielkim stadionie trudniej będzie gwardzistom o dokładne krycie nie sprawdziły się. Byli oni bowiem szybsi niż przeciwnik i w porę dobiegali do piłek, wyłuskując je często górnikom spod nosa. Operowali jak za dawnych lat, przeważnie długimi, bezpośrednio przekazywanymi piłkami i niejednokrotnie stwarzali gorące sytuacje pod bramką zabrzan. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że Kostka był w pierwszych 10 minutach bardziej i częściej zatrudniany niż jego kolega z naprzeciwka.
Przed przerwą środek pola pozostawał niemal zupełnie wolny dla harcerzy z gwardyjskich, gdyż pomoc pomoc zabrska nie bardzo umiała sobie radzić, a z ataku nie dochodziły posiłki. Poza niezawodnym Oślizłą i dobrym Floreńskim reszta nie wzbudziła zaufania. Zaskakująca wręcz była nieudolność w kryciu. Nie była to ani obrona strefowa, ani bezpośrednia. Górnicy przy akcjach zaczepnych gwardzistów ustawiali się tak, ze nie mogli wyłapać piłki, ani też bezpośrednio atakować ich posiadaczy. Gra Kapelińskiego i Gwoździa pozostawiła wiele do życzenia. Obaj muszą bardzo intensywnie popracować nad gra głową.
Oczekiwałem też więcej od Słomianego, który walczył wprawdzie bardzo ambitnie, ale nie zawsze był dostatecznie zwrotny.
Atak Górnika, bardzo dokładnie pilnowany nie miał łatwego życia. Lubański prezentował się bardzo słabo. Na tle szybkiego, ostro wkraczającego przeciwnika wychodziły na jaw jego braki techniczne oraz nieumiejętność podskoku do przyjmowania piłek głową, w pierwszej połowie było jednak kilka ładnych akcji, szczególnie, gdy Lentner był jeszcze pełny sił i wigoru. Wilczek w tym okresie nie był zbyt zatrudniony, a poza tym i na nim odbijała się słaba postawa Lubańskiego. Niezbyt widoczny był w tym czasie również Musiałek, a Szołtysik padał często ofiarą energicznych i bezpośrednich ataków. Mimo to jednak dawał efektowne próbki swoich umiejętności.
Sytuacja zmieniła się wyraźnie po przerwie kiedy wrócił Pol. Cofał się i dyrygował, toteż zniknęły wielkie luki pomiędzy obroną a atakiem. Szkoda tylko, że nie grano wówczas bardziej dokładnie skrzydłami, gdyż była to najszybsza możliwość rozbicia defensywy warszawskiej. W tym okresie widziało się akcje, które stanowiły dla Pocialika największe zagrożenie. Musiałek dwukrotnie miał okazję wpisać się na listę strzelców. Górnicy dali wiele próbek swych dobrych kwalifikacji, było ich jednak stanowczo za mało jak na apetyt widowni.
Tadeusz Maliszewski, Sport nr 102 z 26 sierpnia 1963