24.09.1994 - Zagłębie Lubin - Górnik Zabrze 0:1
24 września 1994 (sobota), godzina 16:00 1. liga 1994/95, 8. kolejka |
Zagłębie Lubin | 0:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Lubin Sędzia: Zygmunt Ziober (Przemyśl) Widzów: 1 700 |
0:1 | Nosal 36 | |||
Hajto, Piotrowicz | ||||
Mirosław Dreszer Piotr Przerywacz Robert Bubonowicz Radosław Kałużny (66 Wadim Rogowskoj) Dariusz Kurzeja Stefan Machaj Zbigniew Czajkowski Dariusz Baziuk Radosław Jasiński (46 Krzysztof Nalepka) Sławomir Majak Janusz Świerad |
SKŁADY | (1-4-4-2) Dariusz Klytta Piotr Jegor Tomasz Hajto (75 Marek Piotrowicz) Tomasz Wałdoch Jarosław Zadylak Piotr Gruszka Dariusz Koseła Jerzy Brzęczek Arkadiusz Kubik Mariusz Nosal Marek Szemoński (79 Rafał Jarosz) | ||
Trener: Wiesław Wojno | Trener: Edward Lorens |
Dodatkowe informacje
- Według innego źródła widzów ok. 3 000.
Relacje
Sport
Lubin. Nową postacią w obozie Zagłębia jest oprócz trenera Wiesława Wojny także doskonale znany bramkarz Mirosław Dreszer i trzeba przyznać, że jego debiut wypadł wyjątkowo udanie. Wprawdzie w podbramkowym zamieszaniu dał sobie strzelić gola i miał w przerwie ogromne pretensje do swoich obrońców, ale później wielokrotnie wychodził obronną ręką z pojedynków sam na sam z Nosalem i Szemońskim. Trzykrotnie były to sytuacje, w których bramkarz nie miał prawa obronić. Rodzi się jednak pytanie: skoro tak dobrze spisywał się bramkarz, to jak grali obrońcy dopuszczający do groźnych spięć podbramkowych? I wydaje się, że właśnie obrona jest w tej chwili największą bolączką Zagłębia.
Zagłębie spotkanie rozpoczęło bardzo bojowo. W słupek trafił Jasiński, ładnie przed polem karnym rozgrywali piłkę Majak ze Świeradem, w środku pola umiejętnie kierował akcjami Baziuk. Górnicy początkowo grali tak jakby zamierzali maksymalnie oszczędzać siły przed pucharowym rewanżem. Szybko jednak okazało się, że podopieczni Edwarda Lorensa nie zamierzają dobrowolnie rezygnować z premii za ligowe zwycięstwa. Zabrzanie sprawnie przesunęli środek ciężkości do strefy środkowej i mając pewność, że rywale nie są wirtuozami w grze jeden na jeden, śmielej atakowali nie bojąc się o swoje tyły. W 36 minucie Nosal wykorzystał niezdecydowanie obrońców i zdobył bramkę (pięknym wolejem z 18 metrów). W chwilę potem mogło być już po meczu gdyż lubinianie ławą ruszyli do przodu, a piłkę przejął Szemoński, który jednak nie potrafił wygrać pojedynku z Dreszerem. O ile w pierwszej połowie mecz mógł się podobać, gdyż nie brakowało szybkich akcji i przede wszystkim walki, to druga połowa stała na słabszym poziomie.
Lubinianie atakowali co prawda - groźny strzał Czajkowskiego, ładna akcja Bubnowicza, ale czynili to bez determinacji. Widać było w poczynaniach lubinian, że chyba jednak boją się zabrzan. A ci prowadząc, maksymalnie połatali drogi wiodące do ich bramki i starali się już w zarodku rozbijać ataki Zagłębia, co im się udawało niemal za każdym razem. Stąd gra była szarpana i na palcach jednej ręki można policzyć tzw. akcje godne filmowej kamery. Mecz jak mecz - wygrali ci, którzy może mieli na boisku mniej do powiedzenia, ale wygrali, bo mieli nie tylko więcej szczęścia, ale i wyższe umiejętności.
I na koniec smutna wiadomość: od czwartku w szpitalu na oddziale intensywnej terapii przebywa dyrektor Zagłębia Zenon Hotówko, którego stan zdrowia lekarze oceniają jako poważny... Po sfinalizowaniu sprawy Dreszera dyrektor klubu źle się poczuł, pojechał do szpitala na badania i okazało się, że zachodzi konieczność operacji trzustki...