25.04.1998 - Raków Częstochowa - Górnik Zabrze 0:4
25 kwietnia 1998 (sobota), godzina 17:00 1. liga 1997/98, 26. kolejka |
Raków Częstochowa | 0:4 (0:2) | Górnik Zabrze | Częstochowa, stadion Rakowa Sędzia: Zbigniew Marczyk (Piła) Widzów: 2 000 |
0:1 0:2 0:3 0:4 |
Probierz 13 Kuźba 40 g Dźwigała 57 w Kuźba 73 | |||
Marek Matuszek Jaromir Wieprzęć Sebastian Kotyl Marcin Drajer (54 Marek Kołtko) Sebastian Synoradzki Krystian Kampa Piotr Bański (38 Bogdan Pikuta) Tomasz Kiełbowicz Grzegorz Skwara Krzysztof Stępień (66 Marcin Bojarski) Jan Spychalski |
SKŁADY | (1-3-5-2) Andrzej Bledzewski Łukasz Gorszkow Grzegorz Lekki Jacek Wiśniewski Robert Wilk (78 Kamil Kosowski) Andrzej Orzeszek Michał Probierz Dariusz Dźwigała (78 Grzegorz Bonk) Mieczysław Agafon Jan Urban (71 Piotr Gierczak) Marcin Kuźba | ||
Trener: Gothard Kokott | Trener: Jan Żurek |
Relacje
Sport
Mądrość taktyczna
Tylko w pierwszych 3 min gospodarzom udało się zepchnąć zabrzan na ich połowę, a nawet oddać w tym czasie celny strzał - uderzenie Krzysztofa Stępnia obronił jednak Andrzej Bledzewski. Potem gra stawała się coraz bardziej jednostronna, a przewaga Górnika coraz większa. Pierwsze strzały na bramkę Marka Matuszka były jednak niecelne - w 4 min wysoko nad poprzeczką posłał piłkę Jan Urban, a w 12 min piłka uderzona głową przez Jacka Wiśniewskiego poszybowała pół metra od spojenia słupka i poprzeczki. Feralna dla Rakowa okazała się 13 min, kiedy to Marcin Kuźba na lewym skrzydle uwolnił się spod opieki Marcina Drajera i popisał się dokładnym podaniem do wbiegającego z prawej strony na pole karne Michała Probierza. Ten uciekł Sebastianowi Kotylowi i zaskoczył Matuszka strzałem w krótki róg. Po uzyskaniu prowadzenia Górnik kontrolował grę, a Raków sprawiał wrażenie, że występuje w roli skazańca czekającego na wykonanie egzekucji. Drugi gol padł jednak dopiero w 40 min. Tym razem Kuźba został sfaulowany na prawym skrzydle przy linii autowej przez Jaromira Wieprzęcia, a Mieczysław Agafon dośrodkował z rzutu wolnego na pole karne. Tam Kuźba głową skierował piłkę pod poprzeczkę, napastnik Górnika wyskoczył wyżej niż będący tuż obok Wieprzęć i Sebastian Synoradzki, a Matuszek nieco spóźnił się z wyjściem do piłki.
Początek drugiej połowy też nieco się opóźnił, gdy sędzia Zbigniew Marczyk nakazał kibicom z Zabrza usunięcie jednego transparentu, co nastąpiło po rozmowie z szalikowcami kapitana Górnika, Dariusza Dźwigały. Po wznowieniu gry przez kilkanaście minut na boisku nie działo się nic ciekawego, a największą atrakcją była pogoń kilkudziesięciu szalikowców Rakowa za kimś, kogo zidentyfikowali jako kibica Górnika. Ofiarę dopadli tuż przy tak zwanej loży honorowej, lecz porządkowym udało się ocalić pechowca. W 57 min Górnik uzyskał trzecie trafienie po akcji Roberta Wilka, który został sfaulowany przez Synoradzkiego kilka metrów przed polem karnym (na wprost bramki). Precyzyjnym strzałem z wolnego, ponad murem, popisał się Dźwigała, a Matuszek nawet nie próbował interweniować. W następnej minucie Raków po raz pierwszy w tym meczu egzekwował rzut rożny i po dośrodkowaniu Tomasza Kiełbowicza piłkę znad głów częstochowskich napastników końcami palców wybił Bledzewski. W 65 min znowu było groźnie pod bramką Rakowa, ale tym razem Matuszek wybił piłkę nogą poza pole karne. W 73 min był jednak bezradny, gdy Kuźba ograł Kotyla i strzelił w długi róg. W 83 min, po dośrodkowaniu Agafona z lewej strony, Kuźba miał jeszcze jedną okazję do zdobycia gola, lecz Matuszek obronił jego strzał z najbliższej odległości, a dobitce przeszkodził Wieprzęć.
Niestety mecz w Częstochowie miał znowu chuligański finał, który zasługuje na odrębny komentarz. Sprowokowała go kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców Górnika, która po końcowym gwizdku przedostała się na boisko, chcąc świętować sukces razem z piłkarzami. Wywołało to reakcje częstochowskich szalikowców, którzy również ruszyli przez płot na murawę, a garstka porządkowych nie mogła zapobiec starciu. Walczące strony rozdzieliła po kilkunastu sekundach policja, która była na stadionie i interweniowała zdecydowanie, lecz o moment za późno. Już po mecze ucierpiał też jeden z pracowników technicznych polskiego radia, który został trafiony w głowę deską wyrwaną ze stadionowej ławki.
Mieczysław AGAFON: - Był to stosunkowo łatwy mecz, chociaż podeszliśmy do niego, tak jak do innych, w pełni skoncentrowani. To dzisiaj procentowało. Cieszę się, że dwie bramki padły z moich podań. Mogłem mieć jeszcze trzecią „asystę”, ale Marcin Kuźba strzelał prosto w Matuszka, a bramkarza to już mu z bramki nie wyproszę.
Jan ŻUREK: - Po raz pierwszy od dłuższego czasu byliśmy faworytem spotkania i zespół nie zawiódł. Zagraliśmy mądrze taktycznie i czekaliśmy aż Raków się odkryje, bo naszą silną bronią są kontrataki. Udało się nam kilka takich akcji wyprowadzić. Cieszymy się, bo jest to kolejny mecz, który oddala nas od strefy spadkowej. Chciałbym przede wszystkim podziękować zawodnikom za mądrość taktyczną.
Gothard KOKOTT: - Gramy na własnym boisku, a przegrywamy wysoko i po przeciętnym meczu. Grą, jaką pokazaliśmy dzisiaj, odgoniliśmy w zasadzie wszystkich ludzi, którzy chcieliby nam pomóc. Naszym zadaniem jest budowa zespołu - staram się to robić, ale na razie robię to źle. Staram się wyciągać wnioski zarówno z wygranej jak i przegranej, będę walczyć, ale jeśli zajdzie taka konieczność, to jestem do dyspozycji klubu. Uważam, że grając na takim poziomie i mając jeszcze osiem meczów, musimy sobie jasno powiedzieć, co chcemy osiągnąć. Mecz organizacyjnie był przygotowany dobrze, a my jako aktorzy zawiedliśmy całkowicie i ja też się zaliczam do tych aktorów.
Iwo Mandrysz, Sport