25.05.1957 - Górnik Zabrze - Górnik Radlin 6:0
25 maja 1957 (sobota) 1. liga 1957, 6. kolejka |
Górnik Zabrze | 6:0 (1:0) | Górnik Radlin | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Urban (Kraków) Widzów: 15 000 |
Pol 23 Lentner 50 Szalecki 67 Szalecki 69 Szalecki 70 Jankowski 73 |
1:0 2:0 3:0 4:0 5:0 6:0 |
|||
Józef Kaczmarczyk Stefan Florenski Antoni Franosz Henryk Hajduk Henryk Czech Marian Olejnik Henryk Szalecki Ernest Pol Edward Jankowski Edmund Kowal Roman Lentner |
SKŁADY | Alfred Budny Zygmunt Warzecha Stanisław Oślizło Paweł Budziński Edward Niedźwiecki Henryk Sachs Antoni Hibner Tomasz Bożek Rudolf Deutschmanek Jerzy Krawczyk Ignacy Dybała | ||
Trener: Zoltán Opata | Trener: Alojzy Sitko |
Dodatkowe informacje
- Według Przeglądu Sportowego drugiego gola dla Górnika zdobył Szalecki.
Relacja
Przegląd Sportowy
Trener Opata zbiera plony, a Zabrze bramki
Radlin opromieniony 5 zwycięstwami na turnee w Austrii uważany był w Zabrzu za groźnego partnera i miejscowi górnicy bynajmniej nie lekceważyli przeciwnika, szykując się do tego meczu bardzo starannie. Trener Opata, szukając konsekwentnie nowych koncepcji zestawienia poszczególnych formacji, aby pozycje jak najlepiej odpowiadały uzdolnieniom piłkarzy, próbował w sobotę nowy wariant wstawiając do bramki Kaczmarczyka, na prawą obronę byłego skrzydłowego Czecha, a na prawą pomoc obiecującego obrońcę Florenskiego. Zespół ten spisał się znakomicie, deklasując twardego, ambitnego partnera, broniącego się zapamiętale, aż do ostatniego gwizdka sędziego.
Wynik nawet w tak wysokim stosunku jest najzupełniej zasłużony i z powodzeniem mógłby być jeszcze wyższy. Gospodarze byli przynajmniej o klasę lepsi, górując zdecydowanie przez cały czas spotkania. Jedynie przez krótkie chwile do przerwy goście byli groźni, lecz nawet wówczas nie mieli ani jednej sytuacji, z której zazwyczaj padają bramki. Zepchnięci do defensywy bronili się jednak rozpaczliwie i nadzwyczaj ofiarnie, prowadząc do końca otwartą grę. Za tą ofiarność i ambicje należą się piłkarzom Radlina słowa uznania.
Zespół trenera Opaty utrzymuje się nadal w wysokiej formie, a Węgier nie poprzestaje na eksperymentach. Debiut Florenskiego na pozycji pomocnika należy uważać za bardzo udany, podobnie zresztą jak i Czecha jako obrońcy. Florenski, dobry technik, świetnie ustawiający się w defensywie był wyśmienity, adresował bardzo dokładne podania do swoich kolegów z napadu. Nie szedł jednak za napadem, odczuwając najprawdopodobniej lęk przed opuszczeniem własnego przedpola. Franosz zagrał znacznie lepiej niż w poprzednich spotkaniach, a Hajduk ustępował swym kolegom.
Atak grał według koncepcji trenera Opaty sprzed miesiąca. W sobotnim meczu z Radlinem pracował może mniej efektownie, jednak bardziej skutecznie. Każda niemal akcja wykańczana była celnym strzałem i bezustannie nad bramką Budnego wisiała groźba dalszej bramki.
Że napad zabrzan zagrał bardzo skutecznie, jest przede wszystkim zasługą obu skrzydłowych - Szaleckiego i Lentnera. Obaj ci piłkarze wespół ze stoperem Radlina Oślizło ubiegali się o miano najlepszego zawodnika meczu. Tytuł ten zdobył Szalecki, który zademonstrował walory rasowego skrzydłowego i w sobotniej formie rozwiązywałby problem reprezentacji narodowej odnośnie obsady prawej flanki. Jankowski do przerwy zupełnie zaszachowany przez Oślizłę wyzwolił się spod jego opiekuńczych skrzydeł dopiero przed końcem meczu. Kowal świetnie rozdzielał piłki, lecz zupełnie zawodził w sytuacjach podbramkowych. Pohl był w sobotę najsłabszym napastnikiem w zespole zabrzan.
J. Wykrota, Przegląd Sportowy nr 78, 27 maja 1957
Linki zewnętrzne