25.05.1966 - Szombierki II Bytom - Górnik Zabrze 1:2

Z WikiGórnik
Skocz do: nawigacja, szukaj
25 maja 1966 (środa)
Puchar Polski 1965/66, 1/2 finału
Szombierki II Bytom 1:2 (0:1) Górnik Zabrze Bytom
Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa)
Widzów: ok. 12 000
HerbSzombierkiBytom.gif Herb.gif


Golly
0:1
0:2
1:2
Lubański 18
Wilczek 56 g
Sobel
Cygan (32. Pośpiech)
Maroński
Kliński
Główka
Peszke
Kulanek
Golly
Pośpiech (32. Wilim)
A. Potrawa
Bednarek
SKŁADY Jan Gomola
Waldemar Słomiany
Stanisław Oślizło
Piotr Strączek
Edward Olszówka
Stefan Florenski
Zygfryd Szołtysik
Erwin Wilczek
Ernest Pol
Włodzimierz Lubański (? Zygmunt Dudys)
Jerzy Musiałek

Relacja

Sport

Zacięta walka w Bytomiu. Honorowe pożegnanie rezerwy Szombierek

BYTOM. Zanim piłkarze Szombierek II i Górnika wyszli na murawę, działacze bytomskiego klubu głowili się nad problemem: mogą czy nie mogą wzmocnić jedenastkę, która wcześniej wyeliminowała z turnieju Victorię, Wisłę, Ruch i Zagłębie? Raz jeszcze studiowali przepisy, analizowali szczegółowo treść listu z PZPN, który ponoć zezwalał na korzystanie z usług zawodników aktualnie występujących w ligowym zespole. Ostatecznie po długich naradach wybrali pośrednie wyjście. Wystawili drużynę A-klasową z Klińskim i Kulankiem, do której w 32 minucie po kontuzji Cygana dołączył jeszcze straszy Wilim. Zabrzanie wnieśli jednak przed rozpoczęciem pojedynku zastrzeżenie do protokołu sędziowskiego, uważając, że zawodnicy którzy występowali w niedziele przeciwko Odrze nie mają prawa grać w rezerwowej jedenastce Szombierek.

Początek meczu nie był dla mistrza Polski pomyślny. Gospodarze ruszyli do ataku, narzucili ostre tempo i już w 4 minucie mogli zdobyć prowadzenie. Żywiołowy Potrawa wygrał pojedynek ze Słomianym i skierował piłkę do bramki. Strzał nie miał odpowiedniej siły, gdyż obrońcy zabrzan zdołali wybić piłkę w pole. Publiczność gorąco protestowała, twierdząc, iż piłka przekroczyła linię bramkową, ale ani boczny, ani główny arbiter nie przychylili się do tych protestów. Górnik powoli opanowywał boisko, w 10 minucie (Szołtysik) mógł nawet zdobyć bramkę. Zdobył ją w 8 minut później, kiedy Pol błyskawicznie przekazał piłkę wychodzącemu na pozycję Lubańskiemu, a ten strzelił w długi róg. Obustronne ataki obydwu drużyn nie przyniosły w I połowie zmiany wyniku choć okazji ku temu było sporo. Np. przepiękny strzał Pola z woleja wylądował na poprzeczce (36 min), następnie Kulanek nie trafił do bramki z dogodnej pozycji – zaś Wilim 1 (również z woleja) tylko... przestraszył Gomolę, który akurat znalazł się w tym rogu, do którego zmierzała piłka.

Lubańskiego w drugiej części zastąpił Dudys. Atak zabrzan grał wówczas w ustawieniu: Dudys, Pol, Wilczek, Musiałek. Zmiana ta obarczyła Pola nowymi zadaniami. Nie tylko wspólnie z pracowitym Szołtysikiem musiał zasilać atak mierzonymi podaniami, ale również pełnić funkcję głównego egzekutora. Skrzydłowi grali bowiem słabiutko. Wilczek nie umiał przedrzeć się przez gęstą obronę Szombierek, a podążający często za atakiem Floreński nie mógł się zdecydować na zatrudnienie bramkarza Szombierek strzałami z dalszych odległości. W tej sytuacji sądziliśmy, że na drugą bramkę będziemy długo czekać. W 56 minucie Sobel dopomógł jednak zabrzanom w zdobyciu drugiego gola. W niegroźnej sytuacji zamiast wyskoczyć do górnej piłki i wypiąstkować ją w pole, stanął w miejscu ułatwiając zdanie Wilczkowi. Czyżby główka Wilczka miała przesądzić losy tego nerwowego pojedynku? Szombierki nie myślały o kapitulacji. Kiedy Golly zmniejszył rozmiary porażki, ruszyli do generalnego natarcia. Nie przyniosło ono jednak efektów, gdyż Bednarek i Potrawa przeliczyli się z siłami. Wilim I nie mógł dojść do czystej pozycji strzałowej, zaś Kulanek miał wyjątkowo źle nastawiony celownik. I tak jednak w końcówce pachniało dogrywką. (Główka – Kulanek). W końcówce, kiedy większość zawodników nie miała już czym ... oddychać znów kapitalnym strzałem popisał się Ernest Pol, ale podobnie jak i przed przerwą trafił w poprzeczkę. I w ten sposób rozstali się z Pucharem ambitni piłkarze Szombierek, a do finału awansował Górnik. Awans ten to przede wszystkim zasługa Szołtysika i Pola. Ernest dał wczoraj przykład młodszym od siebie o kilka lat kolegom jak należy walczyć, wypracowywać pozycję i wreszcie – jak należy strzelać.

Smutnym bohaterem wczorajszego półfinału był z całą pewnością arbiter, który wydał tyle decyzji „na opak”, nie zauważył tyle dla wszystkich widocznych przewinień, że przez moment zwątpiliśmy czy stawką tego pojedynku jest rzeczywiście awans do finału Pucharu Polski. Czyżby tej rangi pojedynek nie zasłużył na lepszego arbitra?

Sport nr 61