25.08.1973 - Szombierki Bytom - Górnik Zabrze 2:0
25 sierpnia 1973 (sobota) 1. liga 1973/74, 1. kolejka |
Szombierki Bytom | 2:0 (2:0) | Górnik Zabrze | Bytom Sędzia: Tadeusz Gajewski (Warszawa) Widzów: 10 000 |
Jan Wilim 38 Białas 42 |
1:0 2:0 |
|||
Gorgoń, Szarmach | ||||
Marek Ochman Stanisław Cygan Roman Strzałkowski Bogdan Włodarczak Rudolf Wojtowicz Stanisław Bykowski Jan Wilim Henryk Sośnica Jan Białas Roman Ogaza Henryk Kwiatkowski |
SKŁADY | Jan Gomola Jan Wraży Jerzy Gorgoń Henryk Wieczorek Joachim Gorzawski Edward Wojtala (69 Ireneusz Lazurowicz) Zygfryd Szołtysik Józef Kurzeja Jan Banaś Andrzej Szarmach Władysław Szaryński (46 Lucjan Kwaśny) | ||
Trener: Mihály Vasas | Trener: Teodor Wieczorek |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Ostatnie sparingi przed ligą (1:0 z Szachtiorem Donieck, 4:3 z Zagłębiem Sosnowiec) zwiastowały wysoką formę zabrzan. Do inauguracji sezonu, na boisku bytomskiego beniaminka, podchodzono więc z dużą dozą optymizmu. Tym większe więc rozczarowanie porażką w pierwszej odsłonie sezonu. Wzmocnieni Wieczorkiem, Kurzeją i Lazurowiczem zabrzanie nie sprostali ambitnie grającym gospodarzom. Wynik został ustalony już do przerwy. W 5 minut, pomiędzy 37. a 42. minutą bytomianie dwukrotnie znaleźli sposób na Gomolę. Łupem bramkowym podzielili się Wilim i Białas. Wszelkie próby zmiany rezultatu powstrzymywał skutecznie jubilat w bramce Szombierek, rozgrywający dwusetny mecz w barwach klubu, Ochman. Falstart okazał się faktem, wypadało czekać na rehabilitację w meczu ze Śląskiem...
Sport
Ochman i Wilim w głównych rolach.
Czy dobra kondycja, świetna szybkość większości piłkarzy beniaminka zrównoważy większe umiejętności i rutynę zabrzan – zastanowiano się w sztabie Szombierek przed premierą ekstraklasy. Trener Mihaly Vasas jak przyznał szczerze po zakończeniu spotkania, zalecił swym piłkarzom pełną ostrożność, żeby nie powiedzieć – respekt i szacunek dla sławnego rywala. Widać to było najlepiej w pierwszych poczynaniach górników Bytomia, przerywanych od czasu do czasu niezłą precyzją i dobrą szybkością przeprowadzonymi kontratakami. To chyba właśnie łatwość, z jaką gospodarze przedostawali się na przedpole Gomoli sprawiła, że z każdą minutą nabierali oni śmiałości, większej odwagi.
I wówczas przyszło pierwsze ostrzeżenie: dokładne podanie piłki do Szaryńskiego i napastnik Górnika znalazł się tuż przed Ochmanem. "Bramka" krzyknął ktoś w gronie zwolenników zabrzan. Zapomniał jednak, że rozgrywający dwusetny mecz w barwach Szombierek Marek Ochman już od dłuższego czasu znajduje się w znakomitej dyspozycji. Odważny rzut pod nogi i piłka wylądowała za boczną linią boiska.
Od tego momentu rozpoczął się dobry okres gry zabrzan i jeszcze lepszy Ochmana. Dwukrotnie w dobrym stylu sparował on piękne strzały Szołtysika. Strzały niezbyt silne, ale precyzyjne i zaskakujące. Oczywiście jubilata Ochmana nagrodzono gromkimi brawami.
To był psychologiczny moment całego spotkania – mówił Mihaly Vasas, Górnik był bliski zdobycia bramki, wydawało się, że juz całkowicie opanował sytuację, tymczasem nasi zdobyli prowadzenie.
Vasas miał rację. Do akcji wkroczył rutynowany Wilim, znalazł się między obrońcami Górnika, ubiegł dość niemrawo interweniującego Gomolę i za moment zapoznał się z siła uścisków młodszych kolegów. To był cios, który jak się okazało zmiótł zabrzan, podciął im skrzydła. Wyczuli to doskonale górnicy Bytomia. Przyspieszyli tempo i dość sprawnie kombinując w przedniej linii otworzyli drogę do bramki Białasowi. Strzał małego snajpera zaskoczył Gomolę i 2:0.
Nie chcielibyśmy znaleźć się w skórze zabrzan, zmierzających ze spuszczonymi głowami do szatni. Trener Wieczorek dokonał sporych przetasowań: wymienił Szaryńskiego na Kwaśnego, "Małego" rzucił do przedniej linii, nakazał przede wszystkim przyśpieszenie gry. Wydawało się, że te dyrektywy zmuszą beniaminka do desperackiej obrony, że oglądać będzie grę jednostronną. Wskazywały na to pierwsze minuty drugiej odsłony. Nabytek z Wrocławia – Kurzeja sprawnie rozgrywał piłki, Banaś i Szołtysik kilka razy dali próbki swych możliwości. Nie znajdowali jednak wsparcia w Szarmachu. Zabrzanin bardzo dobrze grający w spotkaniu z Szachtiorem ma, tak się wydaję, poważnie nadwyrężone nerwy. Kiedy arbiter odgwizdał faul na nim w momencie gdy znajdował się przy piłce i korzystnej sytuacji (błąd sędziego!) zdenerwował się po raz pierwszy. Dwa razy wyraził swe niezadowolenie po stracie piłki. Żółta kartka częściowo go uspokoiła. Nie na tyle jednak, by w 64 min. nie mógł dostrzec znajdującego się w doskonałej pozycji Banasia. Szansa skrócenia dystansu do Szombierek zostałą zaprzepaszczona. Innych nie było. W szeregi zabrzan wkradł się chaos, w którym nie mógł sobie poradzić nawet doskonale usposobiony Szołtysik.
Bytomianie natomiast po przetrzymaniu naporu przeciwnika, dysponując doskonałą kondycją, ruszyli odważnie do przodu, jakby w końcówce chcieli wywrzeć – podobnie jak w walce bokserskiej jeszcze lepsze wrażenie na obserwujących spotkanie. Sztuka się udała w stu procentach. Trzy razy bytomianie byli bliscy podwyższenia rezultatu po akcjach szybkich i choć niezbyt skomplikowanych jednak dla Gorgonia, odczuwającego jeszcze skutki kontuzji, bardzo groźnych. Reprezentacyjny stoper zaoszczędziłby sobie wielu kpin i żółtej kartki, gdyby spotkanie to obserwował z trybun. Obserwator w roli... wymiatacza to trochę za mało dla uratowania drużyny przed porażką.
Sukces beniaminka w pełni zasłużony, ukoronowany dobrą grą obu jubilatów 2:0 nad dziesięciokrotnym mistrzem jest ostrzeżeniem dla faworytów. Szombierki, hołdujące przed laty grze odpowiadającej wymogom "systemu" – bij a leć, zupełnie zmieniły twarz. Metamorfoza ta może oznaczać wielką rewelację sezonu.
Stanisław Penar, Sport nr 155 z dnia 27.08.1973r