25.08.1984 - Śląsk Wrocław - Górnik Zabrze 0:1
25 sierpnia 1984, godzina 17:00 1. liga 1984/85, 4. kolejka |
Śląsk Wrocław | 0:1 (0:0) | Górnik Zabrze | Wrocław Sędzia: Janusz Eksztajn (Warszawa) Widzów: 10 000 |
0:1 | Pałasz 51 | |||
Edward Ambrosiewicz Stefan Machaj Jerzy Matys Paweł Król Mieczysław Kopycki Zbigniew Żurek (46. Andrzej Rudy) Ryszard Tarasiewicz Mirosław Pękala Waldemar Prusik Kazimierz Mikołajewicz Aleksander Socha |
SKŁADY | Eugeniusz Cebrat Bogdan Gunia Józef Dankowski Joachim Klemenz Marek Kostrzewa Marek Majka Waldemar Matysik Ryszard Komornicki (76. Marian Zalastowicz) Andrzej Zgutczyński Andrzej Pałasz Ryszard Cyroń (61. Erwin Koźlik) | ||
Trener: Aleksander Papiewski | Trener: Hubert Kostka |
Relacja
Sport
Szczęście sprzyja lepszym
Gdyby do przerwy górnicy strzelili choć jedną bramkę, byłby to konkretny dowód, że swoje wytrenowanie, szybkość i dobre warunki fizyczne umieją zdyskontować. Właśnie w tej części meczu zabrzanie robili solidne wrażenie, a odnosi się to w pierwszym rzędzie do linii obrony, która bez trudu radziła sobie z mizernym w tym dniu napadem Śląska. Druga część zaczęła się nieźle dla wrocławian. Strzał Mikołajewicza minął słupek, próbował z daleka strzelać Tarasiewicz. I nagle Górnik zdobył się na kontrę która rozstrzygnęła pojedynek. Dankowski podał z daleka Pałaszowi , który mając obok siebie Kopyckiego wygrał z nim biegowy pojedynek niczym na lekkoatletycznej bieżni i skierował piłkę do siatki. Od tej chwili Górnik jak gdyby usiadł na laurach, wrocławianie ile sił mieli w płucach i nogach wszystko włożyli w zamiar wyrównania. I trzeba przyznać, że gościom sprzyjało wyjątkowe szczęście. Wtedy, gdy ich obrońcy nie mogli już nic zdziałać wrocławianie pudłowali, z kilku kroków. W 65 minucie Mikołajewicz nie trafił w światło bramki, w 73 minucie Prusik z bliska uderzył piłką Cebrata, w chwilę później to samo zrobił znów Mikołajewicz, ale prawdziwy jęk zawodu rozległ się na stadionie, kiedy ten sam zawodnik przerzucił piłkę nad Cebratem do pustej bramki, ale przeszła ona tuż nad poprzeczką. No cóż, w futbolu nie decydują tylko dobre chęci, ale umiejętności, a przewaga (8:3 dla Śląska w rzutach rożnych) też o niczym nie świadczy. W Górniku najbardziej podobał się Dankowski, nadzwyczaj pracowity, często włączający się w akcje ofensywne. Matysik zwracał większą uwagę na obronę, ale pod koniec drugiej połowy nie ustrzegł się od kilku błędów. Zasłużył na uznanie Pałasz, za przytomność umysłu od chwili, kiedy otrzymał podanie od Dankowskiego. W Śląsku Tarasiewicz grał z lekką kontuzją i był mało widoczny, natomiast Prusik i Pękala nie mogli liczyć w tym meczu na lepsze wsparcie ze strony kolegów.
Maciej Bilewicz, Sport, nr 168 z 27 sierpnia 1984 r.