25.09.1976 - GKS Tychy - Górnik Zabrze 0:1
25 września 1976 1. liga 1976/77, 8. kolejka |
GKS Tychy | 0:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Tychy Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa) Widzów: 8 000 |
0:1 | Gzil 45 g | |||
Eugeniusz Cebrat Józef Trójca Potrawa Piechaczek Ludyga Bielenin Janikowski (46 Czarnynoga) Kubica Rasek Roman Ogaza (87 Gdawiec) Szachnitowski |
SKŁADY | Waldemar Cimander Bernard Jarzina Jerzy Gorgoń Tadeusz Dolny Zygmunt Bindek Henryk Wieczorek Zygfryd Szołtysik Alojzy Deja Marian Wasilewski Stanisław Gzil Ireneusz Lazurowicz (46 Joachim Hutka) | ||
Relacja
Sport
Niepokój w Tychach…
TYCHY. –Osiem tysięcy kibiców zwabionych, mimo marnej po-gody, komplementami z jakimi spotkała się tyska drużyna po meczu z 1.FC Koeln, przyszło zobaczyć ligowy pojedynek. Oczekiwano przede wszystkim, że zespół trenera Mandziary wzbogaci swój mizerny dotąd dorobek w mistrzostwach ekstraklasy a po¬nadto, co równie ważne, da sympatykom futbolu nadzieję na możliwość zniwelowania strat w pucharze UEFA przez wicemistrza Polski. Nie spełniło się ani jedno ani drugie. Tychy przegrały kolejny pojedynek, a uczyniły to w stylu, który nie rokuje zbyt świetlanych perspektyw przed środowym rewanżem z 1.FC Koeln na chorzowskim stutysięczniku. Na dodatek tuż przed końcem meczu kontuzji uległ as atutowy tyskiej „11” - Roman Ogaza Przez pierwszych 30 minut pojedynek był wyjątkowo bezbarwnym i nudnym widowiskiem. W tym czasie nie padł ani jeden godny uwagi strzał, nie została przeprowadzona ani jedna cie¬kawa akcja. Byliśmy natomiast świadkami uporczywej walki o zdobycie przewagi w środkowej strefie boiska, walki, z której ostatecznie zwycięsko wyszli zabrzanie. Niemniej jednak pierwsi zaczęli poważnie zagrażać przeciwnikowi gospodarze. Najpierw groźnie strzelał obrońca Ludyga, później Bielenin i Janikowski. Nie były to jednak finalne produkty jakichś wyrafinowanych akcji - po prostu tyszanie widząc bezcelowość swoich wysiłków, zmierzających do przedarcia się w pobliże bramki Cimandra, zaczęli strzelać z daleka. Gola uzyskali jednak goście. W 45 minucie meczu Szołtysik podał do Wasilewskiego, ten oddał silną centrę w kierunku bramki Cebrata. Golkiper Tych był źle ustawiony, nie dosięgnął wysoko lecącej piłki l nadbiegający Gzil głową ulokował ją w siatce.
Po zmianie stron gospodarze nadal atakowali, ale przez bardzo długie minuty ich akcje nawet nie nosiły w sobie zapowiedzi wyrównania, kończąc się najczęściej przed polem karnym, gdzie zaporę nie do przebycia stworzyli dwaj stoperzy Górnika, Gorgoń i Dolny. Także boczni obrońcy zabrzan byli pewni w swoich interwencjach, ale zostało to spowodowane w głównej mierze przez bezkoncepcyjną i bezplanową grę napastników Tych. Szczególnie bezproduktywny, aczkolwiek bardzo pracowity, byt Szachnitowski, którego poczynania stanowiły swoisty „wsteczny bieg” ofensywnych usiłowań tyskiej „11”.
Na tym tle zabrzanie prezentowali się znacznie korzystniej. W miarę upływu minut wyższość ich poszczególnych formacji, szczególnie II linii, stawała się coraz wyraźniejsza. Szołtysik i Deja raz po raz wypuszczali w bój szybki, przebojowy, często zmieniający pozycje, myślący tercet napastników: Lazurowicz - Gzil - Wasilewski. W drugiej połowie Lazurowicza zmienił młodziutki Hutka, który ponownie dał kilka próbek swojego duże¬go talentu. Właśnie podczas jego obecności na boisku zabrska ofensywa była szczególnie groźna.
Na 4 minuty przed zakończeniem spotkania nastąpił rozpaczliwy szturm gospodarzy, który omal nie został uwieńczony po¬wodzeniem. Uspokojona już pomyślnym dla siebie przebiegiem wydarzeń obrona Górnika popełniła kilka błędów. W 86 min. tylko poprzeczka odebrała tyszanom remis, później, tuż przed końcowym gwizdkiem, szczęśliwie interweniowali Bindek i Cimander.
Gospodarze z pewnością mieli więcej z gry, częściej znajdo¬wali się w posiadaniu piłki, z niebywałą ambicją dążyli do zmiany wyniku, jednak w ich postawie zabrakło dojrzałości, co z ko¬lei było atutem zabrzan. Jak się okazało - na wagę zwycięstwa.
ANDRZEJ CZAJKOWSKI, Sport nr 187 z 27 września 1976r.