25.11.1972 - Górnik Zabrze - Zagłębie Sosnowiec 1:0
25 listopada 1972 1. liga 1972/73, 13. kolejka |
Górnik Zabrze | 1:0 (1:0) | Zagłębie Sosnowiec | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Ryszard Suwiński (Gdańsk) Widzów: ok. 12 000 |
Szarmach 12 | 1:0 | |||
Hubert Kostka Henryk Holewa Jerzy Gorgoń Jan Wraży Henryk Latocha Zygfryd Szołtysik Erwin Wilczek Hubert Skowronek (79. Alojzy Deja) Jan Banaś Andrzej Szarmach Władysław Szaryński |
SKŁADY | Jerzy Urbański Jerzy Lula Roman Bazan Eugeniusz Szmidt Wojciech Rudy Józef Zawadzki Jerzy Pielok Andrzej Jarosik Wiesław Ambroży (78. Zbigniew Seweryn) Józef Kowalczyk Marek Jędras | ||
Trener: Gyula Szücs |
Relacja
Kronika Górnika Zabrze
Aura nie sprzyjała już piłce nożnej, zima królowała w pełni, śniegi i lód stanowiły dodatkowe przeszkody dla zawodników. Dlatego właśnie, należy pochwalić piłkarzy wicemistrza i mistrza zeszłego sezonu, którzy w fatalnych warunkach zaprezentowali się z jak najlepszej strony. Tradycji derbów Śląska stało się zadość, nie zabrakło emocji, najwyższej klasy akcji i wielu strzałów na obie bramki. Zabrakło jedynie większej ilości bramek, co było wynikiem zmarnowania wielu dogodnych sytuacji. Górnik tylko dzięki bojowemu Szarmachowi, który pokonał Urbańskiego, zdobył premie jesieni. Dobra postawa strzelca bramki powodowała, że stał on się pupilem numer jeden zabrzańskiej widowni. Dobrze zaprezentował się również Banaś, który wywalczał sobie wiele dogodnych sytuacji strzeleckich, po których dwa razy piłka trafiła w poprzeczkę. Widać było zmęczenie po dwóch ostatnich spotkaniach, jednak zabrzanie zasłużenie zostali mistrzami jesieni.
Sport
"GÓRNIK MISTRZEM JESIENI po 1:0 z Zagłębiem"
Finisz zabrzan został uwieczniony powodzeniem. Obrońca tytułu pracowicie odrabiał straty, wyprzedzał jednego rywala za drugim i na mecie zameldował się na pierwszym miejscu w tabeli. Można więc powiedzieć, że tradycja i tym razem okazała się sprzymierzeńcem zabrzan. Dziesięciokrotny mistrz zdobył premię półmetka, wypracował dogodną pozycję wyjściową przed rewanżową rundą. Zdecydowało o tym ostatecznie spotkanie z sosnowieckim Zagłębiem, które zamknęło pierwszy akt sezonu 1972/73.
Aura nie sprzyja już piłkarzom. Śnieg, zimno, lód stanowią dodatkowe przeszkody nawet dla najlepiej wyszkolonych zawodników. Trzeba więc pochwalić piłkarzy mistrza i wicemistrza poprzedniego sezonu, którzy w fatalnych warunkach zaprezentowali się z jak najlepszej strony. Tradycji wielkich derbów stało się więc zadość. Było sporo emocji, wiele interesujących momentów, dużo sytuacji podbramkowych, celnych strzałów . Mało było tylko bramek. Z wielkiej przewagi, dużej ilości znakomitych pozycji, Górnik tylko raz, dzięki bojowemu Szarmachowi, zaskoczył Urbańskiego i zdobył premię jesieni.
Ambitnie wysiłki zmierzające do bardziej przekonywającej elekcji spaliły na panewce. Na przeszkodzie stał nie tylko dobrze usposobiony Urbański. O końcowym wyniku zdecydowała przede wszystkim słabsza, niż zazwyczaj skuteczność zabrzan. Dwa razy Banaś trafił w poprzeczkę, raz Szarmach posłał piłkę w słupek. Kiedy wydawało się, że wielkie derby zakończą się zdecydowanym zwycięstwem obrońcy tytułu, sosnowiczanie zaczęli groźnie kontratakować i niewiele brakowało, by wywieźli z Zabrza jeden punkt.
Górnik znów zademonstrował formę, którą imponował w ostatnim, zwycięskim pojedynku z Legią. Duża w tym zasługa drugiej linii, w której Szołtysik i Wilczek ubiegali się o miano najlepszych. W koleżeńskiej rywalizacji zwyciężył Zygfryd Szołtysik, bardzo aktywny, pracowity, finezyjny. Był prawdziwym dyrygentem drużyny. "Mały" na finiszu ligowej jesieni osiągnął bardzo wysoką formę. Niewiele ustępował mu Wilczek. Jego rutyna, dojrzała gra w środkowej strefie, miała poważny wpływ na dość jednostronny (zwłaszcza w pierwszej części) przebieg pojedynku. Szanse wyrównały się dopiero w drugiej odsłonie, kiedy sosnowiczanie "odkryli się" i w otwartej grze szukali szansy odrobienia strat.
Mecz mógł się podobać nawet bardzo wymagający entuzjastom futbolu. Płynna gra, wspomniane już dwa strzały w poprzeczkę, jeden w słupek, wiele efektownych parad bramkarzy (prym wiódł Urbański, który miał sporo pracy) musiały zrobić wrażenie. Nic więc dziwnego, że zwolennicy obydwu jedenastek często brawami nagradzali akcje swych ulubieńców.
W zespole obrońcy tytułu, poza wspomnianą już drugą linią, bardzo dobrze prezentował się Gorgoń. Nie miał on wprawdzie zbyt wiele pracy, gdyż gra toczyła się przeważnie na przed polu sosnowiczan, ale wszystkie jego interwencje były pewne, bardzo skuteczne. W defensywie coraz lepiej poczyna sobie młody Holewa. Udanie włączał się do akcji pierwszej linii, pewnie rozbijał ataki sosnowieckich napastników. W ataku bardzo aktywny był Banaś. Z wielką swobodą uwalniał się spod opieki obrońców, strzelał z każdej pozycji. Miał jednak wybitnego pecha. Dwa jego strzały wylądowały na poprzeczce.
Odrębny rozdział w tym spotkaniu stanowił Andrzej Szarmach. Rozpoczął w nie najlepszym stylu. Wydawało się, że odczuwa jeszcze trudy dwóch udanych występów przeciwko duńskiej młodzieżówce i Legii. Kiedy wszedł w uderzenie, imponował dynamicznymi rajdami, szybkością, zdecydowaniem. Zdobył bramkę, mógł jeszcze dwa razy wpisać się na listę strzelców. Szarmach staje się pupilem numer 1 zabrzańskiej widowni.
Sosnowiczanie ponieśli w tym spotkaniu najmniejsze straty, jakie mogli ponieść . Przegrali w najskromniejszych rozmiarach, a przecież przebieg pojedynku układał się dla nich bardzo niepomyślnie. Gra była bowiem jednostronna, inicjatywa przez 90 minut należała do zabrzan. W drugiej połowie, kiedy Zagłębie przyjęło wymianę ciosów, mogło marzyć o zniwelowaniu strat. Najlepszą ku temu okazję zaprzepaścił Zawadzki, który w dogodnej sytuacji nie trafił do celu. W zespole wwicemistrza poprzedniego sezonu rutyniarze Bazan, Jarosik oraz debiutujący na bocznej obronie Lula należeli do najlepszych piłkarzy.
STANISŁAW PENAR, Sport nr 197 z 27 listopada 1972 r.