26.06.1968 - Górnik Zabrze - Ruch Chorzów 3:0
26 czerwca 1968 (środa) Puchar Polski 1967/68, finał |
Górnik Zabrze | 3:0 (1:0) | Ruch Chorzów | Chorzów, Stadion Śląski Sędzia: Jan Łazowski (Warszawa) Widzów: ok. 8 000 |
Lubański 30 Lubański 70 Lubański 85 g |
1:0 2:0 3:0 |
|||
Jan Gomola Rainer Kuchta Stanisław Oślizło Stefan Florenski Henryk Latocha Erwin Wilczek Alojzy Deja Alfred Olek Zygfryd Szołtysik Włodzimierz Lubański Jerzy Musiałek |
SKŁADY | Henryk Pietrek Antoni Piechniczek Józef Janduda Bernard Bem Jan Rudnow Zygmunt Maszczyk (46 Eugeniusz Kulik) Bronisław Bula Józef Bon Jan Gomoluch Edward Herman Eugeniusz Faber | ||
Trener: Géza Kalocsay | Trener: Teodor Wieczorek |
Relacja
Kierownictwo Górnika, zdając sobie sprawę z wagi wygranej, dołożyło wszelkich starań, aby stanąć do walki w pełni sił. Na boisku znaleźć miał się zarówno Włodzimierz Lubański, Henryk Latocha, jak i Erwin Wilczek. Jeszcze nigdy nie zależało im tak bardzo na pucharze, jak właśnie w sezonie, w którym stracili tytuł mistrzowski. W drodze do finału zabrzanie pokonali takie firmy, jak Wawel Kraków, ŁKS Łódź, Zagłębie Sosnowiec i Lech Poznań. Ruch nie zamierzał jednak odpuścić, chciał bowiem potwierdzić swe słuszne prawo do pierwszego miejsca w piłkarstwie polskim. Przygotowywał się więc do finałowego spotkania jak do najważniejszego meczu, na Stadionie Śląskim. Wcześniej pokonał już Garbarnie Kraków, Cracovię, Polonię Bydgoszcz i Baildon. Świętowanie ligowego triumfu nie trwało więc długo. W praktyce zresztą w ogóle nie było na nie czasu, już dzień po ostatnim ligowym meczu trener Wieczorek zaaplikował swym podopiecznym solidną dawkę treningu. Dopiero po meczu pucharowym wszyscy mieli otrzymać kilka dni wolnego.
Finał odbył się w atmosferze wolnej od zwykłego w takich wypadkach napięcia i emocji. Z góry było już wiadomo, że bez względu na wynik zabrzanie zdobędą uprawnienia do udziału w Pucharze Europy Zdobywców Pucharów, a Ruch jako mistrz, startować będzie w rozgrywkach PEMK. Fakt ten wpłynął niestety na frekwencję, jak i nastroje na boisku. Obie drużyny mając za sobą wyczerpujący sezon, a w perspektywie zagraniczne wyjazdy, ograniczyły się do gry raczej… pokazowej.
Mimo to Górnik zrewanżował się za niedzielną porażkę w mistrzostwach i było to zwycięstwo w pełni zasłużone. Początkowo to jednak chorzowianie mieli większą inicjatywę. Szybko przedostawali się pod pole karne rywala i sprawiali wiele kłopotów zabrskiej obronie swoimi długimi podaniami. W rezultacie musieli oni nadrabiać biegiem własne niedopatrzenia taktyczne. Udawało się to głównie dzięki nieustępliwości Stanisława Oślizły, Henryka Latochy i Stefana Florenskiego. Natomiast sporo czasu upłynęło zanim Rainer Kuchta odnalazł właściwy rytm. Huberta Kostkę zastępował tym razem Jan Gomola, który wielokrotnie bardzo dobrze interweniował.
W tym okresie górnicy raczej nie radzili sobie w ataku. Chorzowianie spokojnie przerywali ich akcje na środku boiska. W drugiej linii Erwin Wilczek był wprawdzie aktywny, ale i on potrzebował sporo czasu, aby się rozegrać. Od pierwszej chwili na pełnych obrotach grał jedynie Zygfryd Szołtysik. On też był bodaj jednym z najlepszych zawodników na boisku. Świadczył o tym zarówno fakt, że wszystkie trzy bramki zdobyte przez Lubańskiego powstały ze współpracy z „Małym”, którego zwody i rozgrywanie piłki robiły dobre wrażenie.
Zwiększona aktywność Ruchu nie trwała zbyt długo i gra toczyła się w środkowym rejonie boiska nie wywołując większych emocji. Nawet pierwsza bramka zdobyta po pół godzinie nie wpłynęła na obraz gry. Dopiero po przerwie górnicy wykazali się większą inicjatywą. Obrona Ruchu non stop znajdowała się w opałach i dwukrotnie skapitulowała po strzałach Lubańskiego. Poprawiła się też gra środkowej formacji górniczej, a defensywa miała się na baczności nie dopuszczając Ruchu do groźniejszych pozycji. Siłą napędową ataku chorzowian był wówczas Józef Bon oraz aktywny przez cały czas Edward Herman. Bronisław Bula próbował parokrotnie swych zaskakujących strzałów z dalszej odległości, nie osiągnął jednak efektu wobec uwagi bramkarza zabrzan.
W sumie górnicy pozostawili lepsze wrażenie, ogólnie jednak widowisko nie było zbyt ekscytujące. „Wakacyjne” były reakcje publiczności. Byli jednak i tacy, którzy w zwycięstwie zabrzan upatrywali zmowę śląskich klubów. Nawet jeśli, była to korzystna transakcja…
Przed spotkaniem Ruch otrzymał puchar za zdobycie tytułu mistrzowskiego ufundowany przez PZPN, a po meczu wiceprzewodniczący Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki – Józef Rutkowski wręczył Puchar Polski jego zdobywcom. Był to dopiero ich drugi triumf w historii tych rozgrywek, chociaż w finale grali sześciokrotnie.