26.08.1987 - Legia Warszawa - Górnik Zabrze 0:1
26 sierpnia 1987 (środa) 1. liga 1987/88, 4. kolejka |
Legia Warszawa | 0:1 (0:1) | Górnik Zabrze | Warszawa Sędzia: Aleksander Suchanek (Kraków) Widzów: ok. 15 000 |
0:1 | Urban 19 | |||
Borek | Kostrzewa, Grembocki | |||
(1-4-4-2) Maciej Szczęsny Zbigniew Antolak Paweł Janas Wojciech Jagoda Dariusz Wdowczyk Leszek Pisz Jan Karaś Krzysztof Iwanicki (46 Kazimierz Buda) Witold Sikorski (20 Marek Borek) Dariusz Dziekanowski Andrzej Łatka |
SKŁADY | (1-4-4-2) Józef Wandzik Jacek Grembocki Józef Dankowski Joachim Klemenz Marek Kostrzewa Marek Majka Ryszard Komornicki Andrzej Iwan (88 Mirosław Szlezak) Jan Urban Ryszard Cyroń Krzysztof Baran (89 Andrzej Orzeszek) | ||
Trener: Jerzy Engel | Trener: Marcin Bochynek |
Dodatkowe informacje
- Według innych źródeł widzów 13 000 lub około 18 000.
- Według innego źródła zmiany w Górniku w odwrotnej kolejności (Szlezak za Iwana w 89. minucie, Orzeszek za Barana w 88. minucie).
Relacja
Sport
Niespodzianka?
To że górnicy z wojskowymi maja stare boiskowe "porachunki" wiadomo było od dawna. Ich efektem zwykle był wysoki poziom rozgrywanych spotkań, a kaze – z reguły urastało do rangi szlagieru ligowej kolejki. Toteż w przedmeczowych oczekiwaniach liczono, że środowy mecz nawiąże do dawnych dobrych tradycji. Wiadomo, zabrzanie prezentują rosnącą formę upoważniającą do najwyższych aspiracji w ekstraklasie, zaś dla Legii mecz z renomowanym rywalem stanowić miał okazje do poprawienia reputacji. Po ogłoszeniu składów, zadanie to dla stołecznych piłkarzy wydawało się jeszcze trudniejsze. Warszawiacy przystąpili do tego prestiżowego meczu w mocno osłabionym składzie, bez takich zawodników jak Kaczmarek, Gawara i Kubicki. Toteż pierwsze minuty meczu upłynęły w nerwowej i nieskładnej grze, której jedyną okrasą była sytuacja w 5 min. gdy to Dziekanowski przedarł się środkiem pola na tyle skutecznie, że będąc sam przed bramką z Wandzikiem trafił w bramkarza gości. Jeszcze raz w 12 min. udało warszawiakom za sprawą Wdowczyka skierować piłkę w stronę bramki rywali. Zaledwie wskazówki zegara minęły kwadrans gdy górnicy odpowiedzieli szybką akcją, która przekreśliła cały dotychczasowy trud biegania legionistów. Przy zupełnie biernej postawie ich obrony piłka trafiła na środek pola karnego pod nogi Urbana, który uderzył ją na tyle mocno, że ocierając się o obrońcę trafiła do siatki gospodarzy. Od tego momentu goście zaczęli grać spokojniej i coraz wyraźniej kontrolowali przebieg wydarzeń na murawie. Nie można tego powiedzieć o poczynaniach Legii. Osamotniony w ataku Dziekanowski bezskutecznie czekał na jakieś rozsądne podaniem zaś poczynania jego kolegów w ataku coraz częściej budziły nerwowe gwizdy na widowni. Na domiar złego po groźnej kontuzji boisko musiał opuścić Witold Sikorski, co spodowowało dodatkowe zamieszanie w szeregach drużyny gospodarzy. W tym czasie supremacja środkowej linii górników była już tak duża, że sparaliżowała praktycznie wszelkie zaczepne poczynania wojskowych.
Gdy po odpoczynku w szatni drużyny wyszły na plac z nowym zapasem sił, spożytkowały je wyłącznie na czynienie sobie wzajemnych złośliwości, a kości rywali zdawały się być głównym obiektem zainteresowania biegających bezładnie zawodników. W tym czasie poza licznymi kontuzjami i żółtymi kartkami wypada jedynie odnotować dobry strzał Wdowczyka, a w rewanżu efektowną próbę sprawdzenia umiejętności Szczęsnego. Nerwowej i nieefektownej grze Legii górnicy przeciwstawili szanownie piłki oraz unikanie bliższego kontaktu z mocno zdenerwowanymi swą bezradnością piłkarzami Warszawy. Grali bez wysiłku, wyraźnie oszczędzając własne zdrowie i siły na następne spotkania. Jeszcze tylko 74 min. mogła okazać się bardziej szczęśliwa dla Legii. Najpierw Pisz zmusił Wandzika do najwyższego wysiłku, a chwilę później Dziekanowski uderzył piłkę głową ze środka pola bramkowego, którą również wyłapał bramkarz gości. W sumie słabe spotkanie, duży zawód dla licznie przybyłej publiczności i niewesoła sytuacja w tabeli warszawskiej drużyny
Jerzy Staroń, Sport nr 167 z dnia 27.08.1987r