27.02.1999 - Górnik Zabrze - ŁKS Łódź 0:0
27 lutego 1999 (sobota), godzina 16:00 1. liga 1998/99, 16. kolejka |
Górnik Zabrze | 0:0 | ŁKS Łódź | Zabrze, stadion Górnika Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin) Widzów: 4 095 |
Agafon, Kompała, Krzętowski | Julcimar, Lenart, Pawlak | |||
(1-3-5-2) Andrzej Bledzewski Robert Kolasa Grzegorz Lekki Maciej Krzętowski Marcin Kondzielnik (66 Arkadiusz Matejko) Adam Kompała Piotr Gierczak (63 Tomasz Dragan) Mieczysław Agafon Kamil Kosowski Piotr Rocki Tomasz Sobczak (46 Daniel Gacek) |
SKŁADY | (1-3-5-2) Bogusław Wyparło Rafał Pawlak Tomasz Wieszczycki Artur Kościuk Ariel Jakubowski (84 Janusz Dziedzic) Tomasz Lenart Michał Osiński Julcimar Robert Górski Marcin Danielewicz Marek Saganowski (86 Jacek Paszulewicz) | ||
Trener: Jan Żurek | Trener: Bogusław Pietrzak |
Dodatkowe informacje
- Mecz nr 1200 Górnika w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- Mecz nr 600 Górnika w roli gospodarza w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- Według innego źródła widzów około 6000.
Relacje
Sport
O wyższości trawy nad śniegiem
Gdzie jak gdzie, ale przynajmniej na Śląsku grzechem byłoby strajkować. Słońce, wysoka, jak na koniec lutego temperatura, dobra stosunkowo płyta. Górnik strajkować nie zamierzał, ŁKS i owszem. Rzecznicy obu „taktyk” spotkali się w loży honorowej. Z jednej strony Stanisław Płoskoń (Górnik), z drugiej Antoni Ptak i Witold Knychalski (ŁKS), a gdzieś między nimi prezes Marian Dziurowicz. Nikt się nie bił, nikt na siebie nie krzyczał; widownia tylko czasem i to w stylu: „Płoskoń do obrony”, kiedy coś tam czwórka defensorów Górnika zawaliła. Cała sobotnia impreza dowodziła zresztą wyższości grania nad strajkowaniem.
Dowodziła, przynajmniej początkowo, także czegoś innego: mianowicie wyższości trawy nad śniegiem, innymi słowy wyższości np. Portugalii nad Zabrzem (Ustroniem). Jednak na tyle krótko, że ten i ów może się zastanawiać nad czysto piłkarskimi korzyściami ze zgrupowań zagranicznych. Faktem jest, że ŁKS mocno zaraz na początku natarł, że parę razy zakręcił obrońcami Górnika Marek Saganowski (witamy po długiej przerwie), że Lenart i Julcimar próbowali zaskoczyć Bledzewskiego strzałami z daleka.
Musiał minąć kwadrans, nim gospodarze otrząsnęli się z tej przewagi. Brakowało im „czucia piłki” – mówił później trener Żurek. Biorąc pod uwagę późniejszy rozwój sytuacji, tego „czucia” brakowało zabrzanom do końca meczu. W 16 min. świetnie w polu karnym podawał Krzętowski, a próba lobu w wykonaniu Kompały nad Wyparłą skończyła się wysoko... nad bramką. W 33 min. świetnym prostopadłym podaniem do Rockiego popisał się Agafon, napastnik Górnika wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem łodzian, uderzył lekko po ziemi, ale piłka poleciała dość daleko od słupka. W 56 min. świetnie głową podawał do Gierczaka Gacek, ten pierwszy mocno się zamachnął i... minął z piłką. Jeszcze w 66 min., by pozostać wyłącznie przy najlepszych okazjach zabrzan zakotłowało się po bramką ŁKS; dośrodkowywał Rocki, Wyparło interweniował, przeszkadzając znajdującemu się bardzo blisko bramki Agafonowi (najpierw wydawało się, że to w ogóle kiks Agafona), wmieszał się jeszcze w akcję Gacek, ale było już za późno.
Trudno byłoby ująć w konkretny wspólny mianownik to, co działo się w Zabrzu. Otóż bez wątpienia Górnik miał więcej szans bramkowych, ŁKS znów grał ładniej dla oka, jakby zgrabniej i chyba szybciej. Gdyby posiadł w lepszym stopniu umiejętność „ostatniego podania” kłopoty defensywy gospodarzy byłyby zapewne dużo większe. Z drugiej strony można przyjąć, że kiedy wrócą do II linii Górnika Brosz i Probierz, jego siła powinna ulec wydatnemu zwiększeniu. Charakterystyczne zresztą, że trener Żurek wymienił w trakcie gry dwóch pomocników.
Górnik i ŁKS grały ze sobą po raz 80, po raz 20 zremisowały. Nikt na ten remis nie powinien się specjalnie skarżyć...
P.M., Sport nr 41, 1 marca 1999